Śląski ZPN

Pniówek skorzystał z braku systemu VAR w finale Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Tychy

9/04/2019 21:59

Siódmym zespołem, który wywalczył Puchar Polski na szczeblu podokręgu i awansował do fazy rywalizacji na poziomie Śląskiego Związku Piłki Nożnej okazał się Pniówek Pawłowice. Podopieczni Grzegorza Łukasika, który tylko w pierwszej połowie obserwował grę swoich podopiecznych, a później opuścił zespół z racji obowiązków rodzinnych, wygrali 3:1 wyjazdowy mecz z Polonią Łaziska Górne.


Pierwsi bramkową sytuację wypracowali gospodarze, ale Hawlik w sytuacji sam na sam ze Świerczkiem strzelił z 12 metra za słabo, żeby pokonać bramkarza pawłowiczan. Na kolejne sytuacje podbramkowe - nie licząc zderzenia głowami Goika z Wagnerem w 11 minucie gry - kibice czekali aż do ostatnich sekund pierwszej połowy. W 42 minucie bowiem najpierw po płaskiej wrzutce Fabisiaka z rzutu rożnego nikt z polonistów nie przeciął lotu piłki w polu bramkowym, a trzeba dodać, że najbliżej był Jikia, który zamykał akcję na długi słupku. W błyskawicznej odpowiedzi Szatkowski po wrzutce Trąda główkował z 7 metra, ale przestrzelił, a w 44 minucie po solowym rajdzie Bodziony oddał strzał z 16 metra, ale Witek rzucił się na toczącą się po murawie futbolówkę i nie miał problemu z obroną.

Po zmianie stron zaczęła rosną przewaga gości, a efektem był gol, strzelony w 58 minucie przez Zajączkowskiego, który po dośrodkowaniu Bodzionego miał to szczęście, że odbijana piłka spadła mu prosto na głowę i zamykający akcję na długim słupku prawy obrońca zapewnił Pniówkowi prowadzenie. Jego rozmiary podwyższył w 70 minucie Włodarczyk. Wprowadzony przez trenera Dariusza Kłusa boczny pomocnik znalazł się na środku boiska, 25 metrów przed bramką Polonii i oddał płaski strzał. Piłka odbiła się od wewnętrznej części słupka i wpadła do siatki.

Po stracie drugiego gola do ataku zerwała się Polonia, w której Krystian Odrobiński dokonał roszad i już w 76 minucie padła kontaktowa bramka. Po prostopadłym podaniu Adamczyka w pole karne Pniówka wdarł się Jikia i mając przed sobą tylko bramkarza pokonał go strzałem z 8 metra po ziemi.

Najważniejsze dla losów spotkania okazały się jednak końcowe sekundy gry. W 87 minucie bowiem po strzale Wagnera, który "spadającym liściem" zaskoczył Świerczka, piłka po odbiciu się od wewnętrznej części poprzeczki spadła na ziemię za linię bramkową. Po koźle jednak wróciła w kierunku pola gry i Świerczek ją złapał, a ponieważ nie było ani sygnalizacji sędziego asystenta, ani gwizdka arbitra głównego, bramkarz Pniówka rozpoczął akcję, która chwilę później zakończyła się... golem dla pawłowiczan. W podbramkowym zamieszaniu Wagner tak niefortunnie interweniował próbując wybić futbolówkę z pola bramkowego, że zagrał wprost pod nogi Szatkowskiego. Doświadczony napastnik Pniówka udowodnił, że lepiej mądrze stać niż głupio biegać i trafieniem z 8 metra ustalił wynik. Próbował go co prawda zmienić Uniejewski, który w doliczonym czasie gry w polu bramkowym Pniówka minął już Świerczka i oddał strzał w kierunku pustej bramki, ale Zajączkowski zdążył z asekuracją i wybijając piłkę sprzed linii bramkowej odebrał gospodarzom resztkę nadziei na doprowadzenie do dogrywki. A ostatnia akcja należała do zwycięzców, bo tuż przed ostatnim gwizdkiem Piotra Bieleckiego w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Morcinek, ale Witek wygrał ten pojedynek. Nie zepsuło to jednak humorów piłkarzom Pniówka, którzy po zakończeniu spotkania na środku boiska z rąk prezesa Podokręgu Tychy Piotra Swobody odebrali okazały puchar i czek na 2000 złotych. Pokonanym na pocieszenie pozostał czek na 1500 złotych i rozpamiętywanie w szatni "bramki niewidki".

- Pewnie gdyby był system VAR to mielibyśmy dogrywkę - mówi Krystian Odrobiński. - Ludzie siedzący na balkonie budynku klubowego, czyli mający najlepsze pole widzenia na tę akcję twierdzili, że piłka spadła na murawę za linią bramkową. Potwierdzili to także chłopcy do podawania piłek, a stali tu za bramką. Będący najbliżej akcji Uniejewski także pokazywał sędziom, że był gol. Ale arbiter główny tego nie dostrzegł, a sędzia asystent pilnujący linii spalonego na wysokości linii pola karnego też tego nie zauważył. Nie mam o to do nich pretensji, ale żałuję, że... nie było systemu VAR. Jestem natomiast zadowolony z gry drużyny, bo okazaliśmy się równorzędnym rywalem dla drużyny z czołówki III ligi. Wystawiliśmy najmocniejszy skład na jaki nas w tym dniu było stać i przegraliśmy pechowo.             

Natomiast pawłowiczanie, z kapitanem Karolem Goikiem na czele, po krótkiej radości, okraszonej otwieraniem butelek szampana, schodzili z boiska zadowoleni.

- W końcu się udało - stwierdził Karol Goik. - Ze składu, który w 2008 roku grał w Pucharze Polski na szczeblu centralnym wygrywając na naszym boisku z Resovią 2:1 i przegrywając 1:3 z Odrą Opole zostałem już tylko ja. Natomiast ze składu, który w 2014 roku po wygraniu Pucharu Polski na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej trafił na Siarkę Tarnobrzeg i zakończył występy przegrywając 1:2, zostało nas tylko dwóch, bo grał wtedy także w Pniówku Szymon Ciuberek. Pozostali nasi obecni zawodnicy pamiętają już tylko finałowe porażki w Bojszowach i Lędzinach oraz półfinałową z GKS II Tychy. Za czwartym razem wreszcie odzyskaliśmy to trofeum i myślimy o tym, żeby w roku dojść jak najdalej. Rok temu zdobywca Pucharu Polski na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej trafił na zdobywcę tego trofeum Arkę Gdynia i podejmował zespół z ekstraklasy. Możemy więc, ciesząc się z wygranej w Łaziskach Górnych, też marzyć o takim rywalu, choć zdajemy sobie sprawę, że chcąc dojść do takiego zaszczytu kilka spotkań musimy jeszcze wygrać. Myślę jednak, że ten zespół, który teraz mamy, stać na taki prezent dla klubu w roku jubileuszu 45-lecia!

Zdjęcia z meczu można oglądać TUTAJ.

Polonia Łaziska Górne - Pniówek Pawłowice 1:3 (0:0)
0:1 - Zajączkowski, 58 min (głową)
0:2 - Włodarczyk, 70 min
1:2 - Jikia, 76 min
1:3 - Szatkowski, 88 min
Sędziował Piotr Bielecki (Pszczyna).
POLONIA: Witek - Gersok, Uniejewski, Moroń, Wagner - Hewlik, Kaszok, Widuch (64. Nowak), Adamczyk (89. Fuchs) - Fabisiak (74. Wolny). Trener Krystian ODROBIŃSKI.
PNIÓWEK: Świerczek - Zajączkowski, Goik, Ciuberek, Paleczny (88. Wrana) - Trąd (53. Włodarczyk), Wuwer (64. Musioł), Bodziony Morcinek - Dzida (74. Pieczka), Szatkowski. Trenerzy Grzegorz ŁUKASIK i Dariusz KŁUS.
Żółte kartki: Gersok, Nowak - Zajączkowski, Pieczka, Musioł.