Śląski ZPN

W meczu na szczycie IV ligi w Czańcu liderująca Kuźnia Ustroń nie wykorzystała dwóch karnych i spadła na trzecie miejsce

27/04/2019 21:56

Co prawda nie był to mecz pucharowy, ale o jego końcowym wyniku zadecydowały rzuty karne. LKS Czaniec, który przystępował do spotkania z liderującą w II grupie IV ligi Kuźnią Ustroń, wykorzystał swoją jedenastkę. Natomiast goście dwa razy strzelali z "wapna" i ani razu nie pokonali bramkarza gospodarzy, którzy po zwycięstwie 1:0 wrócili na pierwsze miejsce w tabeli.


Drużyna grającego trenera Macieja Żaka od pierwszego gwizdka arbitra ruszyła do ataku i gra toczyła się praktycznie na połowie przyjezdnych. Efektem tego naporu była akcja, w której Kamil Karcz w 17 minucie prostopadłym podaniem wypuścił w bój Macieja Stróżaka, którego w polu karnym sfaulował Michał Skocz. Skutecznym egzekutorem okazał się Karcz i jak się okazało w 18 minucie ustalił wynik spotkania.

Po stracie gola piłkarzy Kuźni ruszyli do ataku i mieli kilka okazji na wyrównanie. W pierwszej połowie najbliżej trafienia byli: Dawid Mazurek, główkujący za wysoko po dośrodkowaniu Dariusza Ruckiego w 35 minucie i Michał Pietraczyk strzelający obok celu w 36 minucie po zagraniu Bartosza Iskrzyckiego.

W odpowiedzi po rzucie wolnym wykonanym przez Krzysztofa Jurczaka odbita od muru piłka spadła pod nogi Patryka Marczyńskiego, który w 39 minucie przegrał pojedynek oko w oko z Michałem Skoczem, a w "drodze do szatni", po wrzutce Jurczaka z rzutu rożnego Bartłomiej Borak główkował za wysoko.

Po zmianie stron szybko okazało się, że Kuźni brakuje snajpera. W 48 minucie arbiter Tomasz Wajda uznał, że Tomasz Kaczmarczyk sfaulował w podbramkowym zamieszaniu Michała Pszczółkę, ale strzelając z 11 metrów Iskrzycki posłał piłkę tam gdzie idealnie w tempo rzucił się Krystian Kozieł i bramkarz LKS Czaniec złapał piłkę. Przy drugim karnym, podyktowanym w 78 minucie za zagranie piłki ręką przez Miłosza Stawowego, golkiper gospodarzy nie musiał interweniować, bo egzekutor Dariusz Rucki trafił piłką w poprzeczkę.

Te dwie niewykorzystane okazje mogły się zemścić na zespole Mateusza Żebrowskiego w 85 minucie. Wtedy to, po rozegraniu kontry z Karolem Lewandowskim, Karcz znalazł się na 8 metrze w idealnej sytuacji. Strzelił jednak tak, że piłka, odbita od nogi wracającego Arkadiusza Trybulca, przeleciała nad poprzeczką i skończyło się na rzucie rożnym.

- Na każdym piątkowym treningu strzelamy rzuty karne - powiedział Mateusz Żebrowski. - Dzień przed meczem na szczycie też zrobiliśmy serię i okazało się, że prawie połowa została niewykorzystana. A w meczu z LKS Czaniec nie wykorzystaliśmy wszystkich karnych i choć z gry moglibyśmy być zadowoleni, bo przez większość spotkania byliśmy zespołem dyktującym warunki gry, zostaliśmy pokonani, ale nie składamy broni. Liga się jeszcze nie skończyła.

- Piłkarskie szczęście, które we wcześniejszych meczach nas opuściło tym razem wreszcie się do nas uśmiechnęło - stwierdził Maciej Żak. - Pochwalić mogę cały zespół, ale szczególnie na te punkty zapracowała trójka. Pierwszym bohaterem jest bramkarz Krystian Kozieł, bo jak się broni rzut karny, a przy drugim ma się wsparcie poprzeczki to jest czego gratulować. Drugim, jak na kapitana przystało Kamil Karcz, który nie tylko wykorzystał karnego i zapewnił nam zwycięstwo, ale także ciągnął grę. A trzecim Adam Palarczyk, którego z konieczności przekwalifikowałem na prawego obrońcę. W debiucie na nowej pozycji był niemal bezbłędny. Liczę, że tak skutecznie w defensywie będziemy grać dalej, bo o tym kto zajmie najwyższe miejsce w tabeli naszej grupy przekonamy się dopiero po meczach w końcówce maja.

Zdjęcia z meczu można oglądać TUTAJ.

LKS Czaniec - Kuźnia Ustroń 1:0 (1:0)
1:0 - Karcz, 18 min (karny)
Sędziował Tomasz Wajda (Łodygowice).
CZANIEC: Kozieł - Palarczyk, Stawowy, Żak, Kaczmarczyk - Nazdryn-Platnitski, Jurczak, Marczyński, Karcz, Borak - Stróżak. Trener Maciej ŻAK.
KUŹNIA: Skocz - Rucki, Pszczółka, Pala, Madzia - Waliczek, Trybulec, Kuder, Mazurek, Iskrzycki - Pietraczyk. Trener Mateusz ŻEBROWSKI.
Żółte kartki: Kaczmarczyk - Madzia.