Śląski ZPN

Trzeci Puchar Polski dla Rekordu w roku 25-lecia klubu

2/05/2019 13:21

Trzeci raz w 25-letniej historii futsalowego klubu z Bielska-Białej Puchar Polski trafił w ręce prezesa i właściciela Rekordu Janusza Szymury.


- Każde zwycięstwo smakuje wspaniale, ale tym razem cieszymy się wyjątkowo - mówi Janusz Szymura. - Pierwszy raz cieszymy się z pucharowego zwycięstwa u siebie, w naszej hali. Ta radość jest tym większa, że rywal okazał się bardzo mocnym zespołem, który paradoksalnie, co pokazały także mecze ligowe, lepiej spisuje się w meczach z nami w Bielsku-Białej niż u siebie. Piast Gliwice pokazał jednocześnie, że w niedalekiej przyszłości, bo w tym sezonie wszystkie mecze z nimi mamy już za sobą, może być groźnym konkurentem do mistrzostwa. Zresztą kilka innych drużyn też ma chrapkę na sukcesy, które teraz są naszym udziałem. A ja cieszę się, że rośnie nam konkurencja, bo to nas mobilizuje do rozwoju i nie pozwala spoczywać na laurach.

- Czym ten Puchar Polski jest dla Janusza Szymury?

- Satysfakcją. Ta dekada jest dla nas nomen omen rekordowa. Mówię to nie tylko w kontekście drużyny seniorskiej, ale także zespołów młodzieżowych i kobiecych. Rok temu myślałem, że lepiej już być nie może, a okazało się, że jednak może. Dla mnie jest to więc potwierdzenie, że cały czas idziemy dobrą drogą i wygląda na to, że ten sezon 25-lecia klubu, bo 25 lat temu powstało nasze towarzystwo sportowe, zapiszemy w klubowych kronikach złotymi zgłoskami.

- Co z tego ćwierćwiecza jest największym sukcesem?

- Największą radość sprawiło mi to, że tak dobrze zaprezentowaliśmy się w Europie. Awans do grona 16 drużyn Ligi Mistrzów to osiągnięcie, które w przyszłości nam czy innym polskim drużynom, reprezentującym nasz kraj w tych elitarnych rozgrywkach, trudno będzie powtórzyć. Dla nas jest to jednak wyzwanie, które mobilizuje nas do wygrywania każdego meczu. Było to także widoczne w rewanżowym meczu finałowym Pucharu Polski, bo choć nas satysfakcjonował remis, a rywalowi pozwalał pożegnać się z rozgrywkami z podniesioną głową, to do końca każdy zespół walczył o zwycięstwo. Prawie do końca, bo tylko ostatnie 10 sekund piłka leżała już na boisku, a zawodnicy dziękowali sobie za piękną grę.