Śląski ZPN

Andrzej Szłapa na partnerskich zasadach buduje atmosferę w zespole Rekordu

27/05/2019 13:34

Wszyscy podkreślają, że fundamentem sukcesów futsalowej drużyny Rekordu Bielsko-Biała jest atmosfera. Dzięki niej zespół Andrzeja Szłapy zdobył Superpuchar, Puchar Polski, mistrzostwo kraju i dotarł w Futsalowej Lidze Mistrzów do Elite Round.


- Jak pan to robi, że zespół złożony z indywidualności tak dobrze się rozumie na boisku i poza nim?

- Dla mnie jako trenera szeroko rozumiana „szatnia” jest bardzo ważna – mówi trener Andrzej Szłapa, przed nie tak dawnymi laty wybitny polski futsalista, a obecnie „złotodajny” szkoleniowiec. – Dobra atmosfera i zrozumienie jest podstawą sukcesu. Jeżeli to funkcjonuje to można myśleć o pracy, która daje efekty, pozwala budować formę i w konsekwencji wygrywać mecze.

- To wie każdy trener, ale niewielu szkoleniowców wie jak to zrobić?

- Mój sposób na prowadzenie drużyny zawiera się w słowie partnerski. Szanuję każdego zawodnika i tego samego wymagam od zawodników w stosunku do mnie. To jest chyba klucz do zbudowania dobrej atmosfery. Oczywiście mam też wymagania i bardzo mi zależy mi na tym, żeby traktować treningi jak mecze. Mocno na to zwracam uwagę, ale też różnicujemy zajęcia, bo były momenty mocniejszych treningów i tak zwanych lżejszych w odpowiednich momentach sezonu. Drużyna to rozumiała i czasem pojawiała się tolerancja, a czasem wyciskaliśmy sto procent. Wszystko robiliśmy jednak ze świadomością, że mamy wspólny cel.

- Co innego było w tym, trzecim z rzędu, mistrzostwie Polski zdobytym z Rekordem?

- Każde kolejne mistrzostwo jest trudniejsze, bo każdy rywal chce się przeciwstawić faworytowi, urwać punkty najmocniejszej aktualnie drużynie w Polsce i udowodnić, że także potrafi grać w futsal. Dlatego, choć tytuł wywalczyliśmy najwcześniej w porównaniu z poprzednimi sezonami, to ten moim zdaniem był najcięższy. Coraz więcej mamy zespołów dobrze poukładanych organizacyjnie i finansowo przez to liga się wyrównuje. W dodatku my mocno postawiliśmy na grę w Lidze Mistrzów, bo zależało nam bardzo żeby znaleźć się w najlepszej 16 tych rozgrywek więc momentami byliśmy mocno obciążeni co przekładało się także na dyspozycji w ekstraklasie. Udało się nam to jednak tak wyważyć, że w całości możemy ten sezon uznać za udany.

- Czy w następnym sezonie także będziecie grać na „dwa fronty”?

- Myślę już o tym od meczu w Chorzowie, gdzie 6 maja, w 24 kolejce, pokonując Clearex przypieczętowaliśmy mistrzowski tytuł. Wtedy zacząłem się zastanawiać nad tym co nas czeka i myśląc o sezonie 2019/2020 chciałoby się powtórzyć te sukcesy, które już osiągnęliśmy, a do tego dołożyć jeszcze punkty w Elite Round Ligi Mistrzów. Naszym celem jest zadomowienie się w niej i powalczenie z tymi najlepszymi zespołami Europy nie tylko reprezentując polski futsal, ale myśląc o zwycięstwach. To jest nasz kolejny szczyt, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale im tak wszystko weryfikuje nasza praca i wyniki.

- Kto w zespole zasługuje na miano ojca tegorocznego sukcesu?

- Szczególne podziękowania należą się kapitanowi drużyny. Jan Janovsky to osoba, która wyprowadza zespół do gry i jest też liderem zespołu. Oczywiście, ojców zwycięstwa jest wielu, bo każdy dołożył swoją cegiełkę do tego z czego możemy się cieszyć podsumowując sezon 2018/2019.

- Jak nastąpiła eksplozja snajperskiego talentu Michała Marka, który z dorobkiem 34 trafień został królem strzelców?

- To wszystko było poparte pracą. Nie tylko trenował z drużyną, ale także indywidualnie miał zajęcia, dzięki którym wypracował dyspozycję, która poparta doświadczeniem zdobytym w ekstraklasie i w reprezentacji dała taki efekt. Stał się najbardziej wartościowym pivotem w Polsce, ale myślę, że to jeszcze nie koniec. Stać go na więcej, tym bardziej że w końcówce sezonu miał problemy z kontuzją i nie pokazał wszystkiego na co go stać.