Śląski ZPN

70-lecie LKS Groń Bujaków z odznaczeniami i listem od pani prezydentowej

2/06/2019 16:00

W Dzień Dziecka w Bujakowie świętowano... 70-lecie LKS Groń Bujaków.


W obchody włączyli się samorządowcy i księża. Grały dzieci i rywalizowali oldboje, pojawili się przedstawiciele zaprzyjaźnionych klubów. Widać było, że piłka nożna łączy wszystkich.

Nie mogło w takim dniu zabraknąć także wyróżnień "resortowych". Brązowe Odznaki Honorowe Śląskiego Związku Piłki Nożnej otrzymali Marek Jędrusiak i Bogdan Zaręba, a srebrnymi Odznakami Honorowymi zostali wyróżnieni Kazimierz Maduzia i Adam Zeman. Dodatkowo Monografią Śląskiego ZPN uhonorowano Dariusza Baszczyka, Macieja Krakowińskiego, Arkadiusza Urbańczyka i Michała Żółkiewicza, a na ręce prezesa Maciej Krakowińskiego w imieniu prezesa Śląskiego ZPN Henryka Kuli przedstawiciel zarządu Grzegorz Morkis przekazał pamiątkowy grwaerton oraz komplet piłek.

Ponadto Odznaki Honorowe Beskidzkiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej otrzymali: Krzysztof Łyczko, Jerzy Olearczyk, Krzysztof Adamus, Adam Tomiczek, Janusz Lachowski, Mirosław Matlak, Marcin Brzózka i Jacek Tomiczek, a przedstawiciele BOZPN - przewodniczący Komisji Odznaczeń Andrzej Czyż oraz przewodniczący Wydziału Gier Janusz Mędrzak przekazali na ręce prezesa klubu pamiątkowy puchar.
Miłą niespodziankę stanowił list od pani prezydentowej Agaty Kornhauser-Dudy, która w ten sposób przekazała działaczom z Bujakowa swoje gratulacje z okazji jubileuszu i złożyła życzenia dalszych sukcesów.

- To się wzięło stąd, że pani prezydentowa uczestniczyła w Bielsku-Białej w konferencji poświęconej kobietom - wyjaśnia Maciej Krakowiński. - Jedna z mam naszych zawodników też uczestniczyła w tej konferencji i powiedziała o klubie, a ciąg dalszy był właśnie taki, że otrzymaliśmy wyjątkowy prezent dla naszego klubu.

- Jak został pan prezesem?

- Bujakowianinem jest od dziecka, a prezesem jestem od czterech lat. Wcześniej nie byłem zawodnikiem, ani nawet kibicem, a sportem zajmowałem się biegając sobie amatorsko i tylko sporadycznie na łące, czyli jak to się u na mówi na "pasionku" kopałem piłkę z kolegami. Dopiero gdy mój starszy syn, czyli urodzony w 2000 roku Kacper, zaczął grać w piłkę w naszym klubie zacząłem go dopingować i wciągnęło mnie to, bo poczułem te emocje i złapałem bakcyla. Grałem jako oldboj, wspomagałem też drużynę, a później zacząłem działać w klubie, nieoficjalnie na początku, pełniąc funkcję kierownika drużyny. No a później to moje zaangażowanie dostrzegli koledzy z zarządu i zaproponowali mi prowadzenie klubu. Decyzja nie była łatwa, bo prowadzenie klubu w dzisiejszych czasach, czego teraz jestem już w pełni świadomy, a wtedy tylko się obawiałem, to jest duże wyzwanie. Nawet w takim amatorskim klubie to jest duże poświęcenie. Trzeba do tego wyrozumiałości współmałżonki. Pytałem Sylwię czy się zgadza i rozmawialiśmy na ten temat, a moim argumentem koronnym było to, że będę blisko syna. Później wciągnęliśmy w to jeszcze młodszego syna Karola z rocznika 2007 no i tak mnie to wciągnęło. Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, że cały czas najważniejszą sprawą są środki na działalność. Walczymy o pieniądze, żeby istnieć w środowisku i złożyć taką ofertę, która przyciągnie najmłodszych, kuszonych w tej chwili przez wiele innych rzeczy.

- Jaki był stan posiadania LKS Groń Bujaków gdy został pan jego prezesem?

- W momencie, w którym zaczynałem, czyli na przełomie lat 2015/2016 była rozpadająca się drużyna seniorów, których los był wątpliwy, bo odszedł prezes i trener. Był taki moment, że zawodnicy nie wiedzieli kto się nimi zajmie, czy w ogóle będą grać. Do tego była drużyna juniorów, chętnych do gry i z trenerem, ale także z wątpliwościami, czy klub będzie istniał. Dlatego ten moment, w którym się zdecydowałem był też ważny dla tych wszystkich ludzi, bo wlał ducha i od stycznia 2016 roku zaczęliśmy to wszystko "zlepiać".

- Ile macie drużyn w tej chwili?

- Mamy prawie 100 trenujących zawodników. Są: żaki, trenujący od 5 roku życia, czyli od przedszkolaków; trampkarzy od 12 roku życia; juniorów i seniorów oraz oldbojów, z 63-latkiem czynnie grającym w tym zespole. Każda drużyna ma trenera piłkarskiego, a do tego prowadzimy zajęcia z nauki pływania na basenie w Kozach i w sobotę przez godzinę traktujemy je jako uzupełniający trening, pod okiem trenera pływania. Myślę, że na nasze warunki, czyli w miejscowości liczącej 2 tysiące mieszkańców to jest chyba optimum.

- Jaki jest cel na nowe 70-lecie?

- W momencie, w którym obejmowałem klub, założyłem sobie, że mogę sobie nie poradzić z problemami pierwszej drużyny. Ktoś inny ją tworzył i nie miałem na nią większego wpływu, ale pomyślałem sobie, że tym bardziej musimy się nastawić na pracę z młodzieżą, żeby sobie wychować zawodników. Skoncentrowaliśmy się więc na młodzieży i dzieciach. To doprowadziło do tego, że nasi juniorzy awansowali rok temu do II Ligi Wojewódzkiej A1. Mogę więc powiedzieć, że nasza koncepcja się sprawdziła. Powstała fajna paczka młodych chłopaków, którzy już teraz wchodzą do seniorów, a na ich miejsce do zespołu juniorów wchodzą żaki. To wszystko zaczyna się więc uzupełniać. A jeżeli chodzi o pierwszy zespół to nie ma mamy zamiaru poprzestać na wspomnieniach o tym, że drużyna z Bujakowa grała w klasie A czy okręgówce. Chcemy awansować do klasy A, ale swoimi wychowankami, których już w pierwszym zespole jest większość. Trenerem jest Maciej Gilek, wychowanek naszego klubu więc też człowiek stąd. Ale dzięki temu jest rodzinna atmosfera, w której za kiełbaskę i piwko po meczu zawodnicy grają, ciesząc się, że klub stwarza im warunki do rozwijania swojej pasji, dając boisko i sprzęt. Mój warunek, kiedy zostałem prezesem był krótki: "Nie mam mowy o płaceniu zawodnikom". To jest sens amatorskiej piłki. Oczywiście, podziwiam chłopaków, którzy po pracy dwa razy w tygodniu przychodzą na trening i grają mecze, ale to jest ich radość, bo robią to dla siebie.

- Czym się pan zajmuje poza prezesowaniem w klubie?

- Jestem urzędnikiem, a dokładniej od 2007 roku kieruję zespołem oświatowym w Gminie Czernichów. Obsługujemy kadry i finanse szkół oraz przedszkoli. Ta tematyka pracy z młodzieżą jest mi więc bliska, a jednocześnie ważna. Są jednak chwile zwątpienia, bo to wszystko odbywa się kosztem czasu wolnego, domu i rodziny. Żona nie ciosa mi kołków na głowie z tego powodu, ale bez wytrwałości i współpracy nic by się nie udało zrobić, a gdy jeszcze znajdzie się ktoś kto krytykuje to podcina skrzydła. Ale wystarczyło, że 1 czerwca trampkarze wygrali 4:1 z Drzewiarzem Jasienica, a dzieci w jubileuszowym turnieju pokazały się swoim rodzicom i są z siebie dumne, żeby znowu chciało się działać.

- Kto panu najbardziej pomaga?

- Mogę powiedzieć, że cały zarząd. Arek Urbańczyk w pierwszej kolejności, bo to moja prawa ręka. Dariusz Baścik to.. lewa ręka, czyli Komisja Rewizyjna, ale także bardzo aktywny członek klubu. Są także: Jacek Tomiczek skarbnik, Marcin Jędrusiak wiceprezes i jego brat Marek, Krzysiek Łyczko wiceprezes, Andrzej Ozga, Kaziu Maduzia czy Władek Hałat. Prezydium, że tak powiem, razem ze mną stanowią: Arek Urbańczyk, Marcin Jędrusiak i Darek Baścik i od nas wychodzą zadania, które przekazujemy i wspólnie działamy dla klubu, który ma 70-letnią tradycję. I to także zobowiązuje.

Zdjęcia z uroczystości można oglądać TUTAJ.