Śląski ZPN

Płomień w Kuźnicy Marianowej zaczyna płonąć... młodzieżowym ogniem

19/07/2019 13:27

Budowlaniec, a dokładniej mówiąc budowniczy dróg, zabrał się za odbudowę i wytyczenie nowej ścieżki piłkarskiego rozwoju w Płomieniu Kuźnica Marianowa.


Grzegorz Zbroszczyk, czyli na co dzień dyrektor do spraw Realizacji Kontraktów spółki Drog-Bud, jesienią minionego roku stanął za sterami zarządu w klubie z najbardziej wysuniętej na południe dzielnicy Częstochowy i początki miał trudne. Nie dość, że na początku rundy wiosennej dziki zdewastowały boisko to jeszcze występujący w klasie A zespół seniorów został rozwiązany.

- Prezesem jestem od listopada ubiegłego roku - mówi Grzegorz Zbroszczyk. - Wtedy też zaczął działać nowy zarząd, choć Wojciech Grajcar, czyli wiceprezes działa w Płomieniu już wiele lat. Jest też kilku doświadczonych, żeby nie powiedzieć "starych" działaczy, a reszta przyszła ze mną.

- Zaskoczył was wiosenny atak... dzikich świń?    

- Wiedzieliśmy jakie są zagrożenia sportowe, ale tego nie przewidzieliśmy. Zdewastowane zostało całe pole karne. Naprawiliśmy to w miarę szybko i własnym siłami, ale wiosną musieliśmy grać u siebie na bocznym boisku, bo główne po renowacji potrzebowało czasu. Niejako przy okazji zrobiliśmy też w klubie rewolucję. Nowy zarząd w trakcie sezonu postanowił rozwiązać drużynę seniorską, bo uznaliśmy, że ważniejsza jest w tej chwili inwestycja w obiekt, który za półtora miesiąca już powinien wyglądać naprawdę fajnie. Dlatego ograniczyliśmy wydatki i skupiliśmy środki na podstawie, czyli warunkach do gry. To się wiąże z tym, że teraz startujemy z seniorską piłką praktycznie od nowa, czyli od klasy B, ale mamy ambicje, żeby sezon po sezonie piąć się w górę, bo przecież jeszcze w sezonie 2017/2018 byliśmy w okręgówce i to jest pułap, który znowu chcemy osiągnąć. Uznaliśmy, że lepiej zbudować coś dobrego na zdrowych fundamentach niż łatać to co się rozpadało. Żeby to można było ocenić chcę zrobić taką wystawę jak to wszystko wyglądało przed i jak będzie już niebawem. Cieszymy się, że w tych trudnych momentach poznaliśmy też prawdziwych przyjaciół, którzy nas wsparli. Jest wśród nich także Śląski Związek Piłki Nożnej, który na wieści o naszych problemach ze zdewastowanym boiskiem wsparł nas przekazując komplet sprzętu dla drużyny młodzieżowej. Prezes Henryk Kula osobiście zainteresował się naszym problemem i potwierdził, że nawet takie małe kluby jak nasz są dla niego bardzo ważne.

- Ile jest w tej chwili drużyn w waszym klubie?

- Mamy pięć drużyn młodzieżowych i formowany na nowo zespół seniorski, którego trenerem będzie Grzegorz Lelonek. Najmłodsi zawodnicy są z roczników 2012 i 2011, a najstarsi nasi wychowankowie są z rocznika 2005. Na ich wejście do pierwszego zespołu musimy więc jeszcze kilka lat poczekać, a póki co w seniorskiej piłce reprezentować nas będą w części piłkarze z naszej dzielnicy, uzupełnieni zawodnikami z Częstochowy, czyli ościennych dzielnic. Myślę, że to co mamy "na papierze" pozwala nam optymistycznie popatrzeć w najbliższą przyszłość, ale nie ukrywamy, że nasza perspektywa jest szersza. Dążymy do tego, żeby Płomień był oparty na wychowankach i na to właśnie potrzebujemy czasu i chcemy go mądrze wykorzystać.

- Czyje jest boisko na którym gracie?

- Dzierżawimy je od miasta, ale traktujemy jak nasz obiekt i na tych 3 hektarach czujemy się bardzo dobrze. Mamy tu dwa pełnowymiarowe boiska trawiaste oraz małą murawę, co pozwala nam rozwijać szkolenie. Oczywiście mierzymy siły na zamiary, które na razie poza klasę okręgową nie sięgają, choć kto to wie co będzie za dwa-trzy lata. Jako mieszkaniec Częstochowy i kibic lubiący oglądać mecze piłkarskie, chciałbym coś dla swojego miasta zrobić. Nie byłem wyczynowym piłkarzem, a do klubu zostałem "wciągnięty" przez takich działaczy jak Wojtek Grajcar i trenerzy oraz syna. Mateusz jest z rocznika 2009 więc gra w Orlikach i ta perspektywa związania z klubem rysuje się na dłużej, ale myślę, że nawet gdyby moje dziecko przestało grać to nie zrezygnuję z działalności w klubie.