Śląski ZPN

Bory Pietrzykowice wróciły do okręgówki bogatsze o doświadczenie i komplet sprzętu

20/07/2019 13:31

Prezes LKS Bory Pietrzykowice Piotr Smyrdek ze spotkania podsumowującego sezon 2018/2019 w Podokręgu Żywiec wyjechał z pełnymi rękami.


Odebrał nagrody nie tylko za awans do klasy okręgowej drużyny prowadzonej przez Sebastiana Gruszfelda, ale także komplet sprzętu za wygranie klasyfikacji fair play. Pietrzykowiczanie w 26 spotkaniach tylko 24 razy zostali ukarani żółtymi kartkami.

- Cieszę się, że chłopcy skupili się w tym sezonie na piłce - mówi Piotr Smyrdek. - Wypełnianie założeń taktycznych dobrego trenera, pracującego już u nas kolejny sezon, Sebastiana Gruszfelda przyniosły owoce. Co prawda nie posiadamy odpowiedniej infrastruktury, co jest naszą bolączką, ale umiejętnościami piłkarskimi i organizacją klubu udaje się nam te braki nadrobić. Wszystko udało się w miarę poukładać i dzięki dobrej współpracy z Urzędem Gminy Łodygowice, czyli z wójtem Andrzejem Piterą oraz ze Starostwem Powiatowym w Żywcu, czyli z wicestarostą Stanisławem Kucharczykiem, możemy świętować powrót do klasy okręgowej. Graliśmy już w niej w sezonie 2016/2017 i do utrzymania zabrakło nam wtedy 1 punktu. Dlatego teraz liczymy, że uda się nam zakotwiczyć na dłużej.

- Który mecz kosztował prezesa najwięcej nerwów?

- Sytuacja w czołówce klasie A Podokręgu Żywiec była taka, że trzy drużyny, kandydujące do trzech miejsc premiowanych awansem, zyskały wyraźną przewagę nad resztą. Dlatego najtrudniejsze były spotkania z zespołami z... dołu tabeli. Wyjazdowy remis 0:0 z jesieni i wymęczone zwycięstwo 2:1 u siebie z przedostatnią Sołą Żywiec świadczą o tym jak trudno zmobilizować zawodników gdy rywal wydaje się dużo słabszy. Męczyliśmy się też bardzo wiosną na specyficznym boisku w Koszarawie z ambitnym zespołem LKS Babia Góra, gdzie wygraliśmy 4:3. W całym sezonie ponieśliśmy jednak tylko jedną porażkę, w czwartej kolejce, na swoim boisku 3:4 ze Skałką Żabnica, co przy równej ilości punktów na mecie sezonu sprawiło, że żabniczanie zdobyli mistrzostwo, bo u nich wiosną zremisowaliśmy 2:2.

- Kto był liderem zespołu?

- Mamy kilku wychowanków, którzy nadają ton grze: nasz najlepszy strzelec Gabriel Duraj, Michał Motyka, Adrian Dobija i Dominik Bogdański to są nasi liderzy. Za nimi idą młodsi, tak jak 22-letni Michał Socha, czy 18-letni Rafał Duraj, którzy wchodzą do zespołu, ale jest też w nim grupa doświadczonych piłkarze z 42-letni bramkarzem Ryszardem Elżbieciakiem na czele. I ta mieszanka zdała egzamin. Skuteczny atak, który strzelił 89 goli i solidna obrona, bo straciliśmy 29 goli, zapewniły nam awans.

- Jakie są proporcje między wychowankami, a przyjezdnymi w waszym zespole?

- Dwie-trzecie zawodników to "swoi", bo nasza praca z młodzieżą procentuje. Mamy w klubie pięć zespołów chłopców od orlików do juniorów i dwie, współpracujące z klubem prywatne szkółki orlików, które też u nas działają. Do tego dochodzą jeszcze dziewczyny, które trenują w naszej akademii oraz grają w III lidze.

- Planujecie wzmocnienie zespołu przed występami w klasie okręgowej?

- Na sparingach pojawiają się nowi zawodnicy, czyli bramkarz i pomocnik, ale na razie testujemy i jeszcze za wcześnie na konkrety. Chcemy się jednak dobrze przygotować do czekających nas rozgrywek i cel mamy jasny - utrzymanie. Ten przegrany u siebie mecz z ostatniej kolejki wiosną 2016 roku z Cukrownikiem Chybie do dzisiaj jeszcze jest w naszej pamięci, bo zabrakło nam wtedy jednego punktu do utrzymania. Prowadziliśmy 2:1, a przegraliśmy 2:4. U siebie nie wygraliśmy wtedy ani jednego spotkania, a kilka razy przegraliśmy jedną bramką. Jako beniaminkowi zabrakło nas doświadczenia, którego teraz mamy już znacznie więcej. Są u nas zawodnicy ograni już na tym szczeblu więc jestem przekonany, że tym razem damy sobie radę.

- Od kiedy pan działa w Borach Pietrzykowice?

- Jestem w klubie od 2005 roku, z małą przerwą, po której znowu wróciłem na funkcję prezesa. Zaczynałem gdy drużyna była w klasie C. Obiecałem, że pomogę rozwinąć klub i choć jesteśmy już teraz na zupełnie innym poziomie organizacyjnym to ciągle możemy iść do przodu. Do tego dochodzi oczywiście praca i życie rodzinne, ale dopóki zdrowie pozwala to człowiek się angażuje, bo bez tego czegoś by w życiu brakowało.