Śląski ZPN

Seweryn Siemianowski nie miał rozdartego serca obserwując mecz juniorów UKS Ruch Chorzów - Ruch Chorzów S.A.

13/10/2019 16:07

Seweryn Siemianowski na mecz I Ligi Wojewódzkiej A1 Junior "InterHall" UKS Ruch Chorzów - Ruch Chorzów S.A. patrzył z perspektywy "szefa wszystkich szefów".


44-latek, który w zespole Jerzego Wyrobka w sezonie 1995/1996 wywalczył dla niebieskich powrót do ekstraklasy oraz Puchar Polski, do piątku był dyrektorem sportowym UKS Ruch, a od piątku przybyło mu obowiązków, bo został prezesem Ruchu Chorzów S.A. Na spotkanie swoich drużyn wykroił jednak 2 godziny i obserwował przyszłość niebieskich.

- Rano wychodzę z domu o 8.30 i wracam w nocy, a więc ponad 12 godzin mam "niebiesko" w sercu i w oczach - mówi Seweryn Siemianowski. - Na mecz "moich" juniorów, bo obydwie drużyny są w Ruchu, patrzyłem też jako trener i to, że jedni grali w niebieskich koszulkach, a drudzy w ciemniejszych, nie miało znaczenia. Z mojej perspektywy nikt nie przegrał, a najważniejsze jest to żeby efekt tej pracy szkoleniowców i zaangażowania zawodników zaprocentował wychowaniem kolejnych piłkarzy dla pierwszej drużyny. UKS i Akademia to dwa koła zamachowe naszej machiny szkoleniowej więc każdy wynik w takim meczu jest dobry, bo stanowi dowód na to, że nasza piramida szkoleniowa ma solidne podstawy. Dlatego bez emocji patrzyłem na spotkanie, a z przyjemnością obserwowałem fajne akcje, których nie brakowało.

- Ilu piłkarzy z tych drużyn trafi do pierwszej drużyny Ruchu?

- W każdym jest potencjał, ale do poziomu ligi seniorskiej dojdą tylko ci, którzy do swojego talentu dodadzą pracowitość, zaangażowanie i będą mieli też trochę szczęścia. Rolą sztabu szkoleniowego i w UKS Ruch i w Ruchu S.A. jest to żeby pomóc zawodnikom.

- Czy w pierwszych dniach prezesowania stres jest taki jak przed... debiutem w ekstraklasie?

- To było 25 lat temu, bo w ekstraklasie debiutowałem 30 lipca 1994 roku w wyjazdowym meczu z GKS Katowice, więc nie pamiętam aż tak dokładnie. Tego się jednak nie da porównać. Tym bardziej, że teraz mam inne zadania niż wybiec na murawę i zagrać. Chodzi o to, żeby ta pozytywna machina ruszyła i to jest cel mojej pracy, do której się zabrałem. Ważne w tym wszystkim są oczywiście wyniki, ale one przyjdą w parze z efektami naszej pracy, która ma wiele płaszczyzn. Na każdej jest wiele do zrobienia i dlatego najważniejsze w tej chwili jest pozytywne myślenie. To co mnie ostatecznie przekonało do tego, żeby podjąć się roli prezesa, to wola współpracy wszystkich, z którymi rozmawiałem. Deklaracja pomocy wszystkich ludzi związanych z Ruchem rozbudziła moją nadzieję, że uda się klub wyciągnąć z tego dołka i wrócić na wyżyny.

- Wahał się pan?

- Sercem byłem od razu za, ale głowa mocno pracowała i z tej kalkulacji wyszło, że skoro wsparcie jest z każdej strony to mogę zrobić coś dobrego dla mojego klubu.