Przed meczem z Unią Dąbrowa Górnicza kapitan drużyny Sebastiana Idczaka otrzymał z rąk prezesa Dariusz Kucowicza i członka zarządu Rafała Włoska pamiątkową statuetkę. Jubileuszowy mecz rozegrał z Wartą w Zawierciu, a później kosztowianie mieli kolejny wyjazdowe spotkanie ze Śląskiem Świętochłowice, aż wreszcie na swoim boisku mógł zostać uhonorowany.
- Jak się zaczęło pana granie w Unii Kosztowy?
- Pochodzę z Mysłowic, a konkretnie z dzielnicy Brzęczkowice gdzie mieszkam - mówi Jakub Adamek. - Moim pierwszym klubem był Stadion Śląski, w którym zacząłem trenować mając 7 lat. Po 8 latach przeszedłem do drużyn juniorskich MOSiR Mysłowice. Była też po drodze krótka przygoda z futsalem aż wreszcie, jeszcze jako junior trafiłem do Unii Kosztowy i jestem w tym klubie od 8 lat. Mam tu blisko i czuję się jak u siebie.
- Pamięta pan debiut?
- Na początku sezonu 2011/2012 graliśmy na wyjeździe z MKS Lędziny i tam zagrałem pierwszy raz, ale dobrze wypadłem i zostałem w drużynie, w której najmilsze chwile przeżyłem gdy świętowaliśmy awans do IV ligi. Po kilku przymiarkach wreszcie w 2018 roku dopięliśmy swego, a zwycięstwo 3:0 z AKS Mikołów w ostatniej kolejce zapadło w pamięć.
- Czy stoper to pana ulubiona pozycja?
- Zaczynałem jako napastnik. Zawsze grałem w starszym roczniku więc wypychano mnie do przodu, a później zacząłem spełniać coraz bardziej odpowiedzialne zadania i zostałem ustawiony na boku pomocy. Jako skrzydłowy przechodziłem też do seniorów, a później byłem już coraz bliżej swojej bramki, aż wreszcie wylądowałem na stoperze. Koledzy się śmieją, że pozostała mi już tylko gra w bramce, ale bramka jest zajęta przez starszego brata więc póki co stoję przed nim.
- Jak został pan kapitanem zespołu?
- W poprzednim sezonie Mateusz Iwan był kapitanem, ale pojawiły się jakieś problemy czy niesnaski i zrezygnował. Wtedy pojawiła się propozycja, a ja odpowiedziałem, że gram już w Unii na tyle długo, że mogę przyjąć opaskę i prowadzę zespół do boju.
- Czy pierwsze miejsce w tabeli jest dla was zaskoczeniem?
- Dla wszystkich jest zaskoczeniem. Nikt się tego nie spodziewał. Ani nasi rywale, ani my. Gramy od meczu do meczu. Każdy chcemy wygrać i zobaczymy co nam to da na końcu sezonu, a miejscem w tabeli... niech się martwi prezes (śmiech).
Zdjęcia z meczu można oglądać TUTAJ.