Śląski ZPN

Krzysztof Kozik i Daniel Fabisiak mistrzami Śląska w siatkonodze

14/12/2019 20:08

Tradycyjny turniej o mistrzostwa Śląska w siatkonodze ściągnął do goczałkowickiej hali 24 pary, które zaprezentowały wysoki poziom techniki użytkowej.


Wśród zawodników nie zabrakło znanych kibicom nazwisk, bo wystarczy, że wymienimy obrońców tytułu: Sebastiana Dudka - mistrza Polski i zdobywcę Pucharu Polski, mającego za sobą 129 występów w ekstraklasie oraz Krzysztofa Markowskiego, który w ekstraklasie rozegrał 81 spotkań. Ten duet jednak w tym roku nie sięgnął po zwycięstwo, bo lepszy okazał się zespół w składzie mający 24 występy w ekstraklasie Krzysztof Kozik, grający z Danielem Fabisiakiem.

- Z Danielem jesteśmy rodziną, bo to syn kuzynki - mówi Krzysztof Kozik. - Do tej pory, a to był nasz czwarty wspólny występ, do Goczałkowic przyjeżdżaliśmy "natrenowani", a tym razem tak się złożyło, że zagraliśmy bodaj dwa razy. Od samego początku, choć w fazie grupowej minimalnie przegraliśmy dwa mecze z doświadczonymi duetami Mazur-Przybyła i Dudek-Markowski, wszyscy mówili, że jesteśmy w najlepszej formie. Owszem, czuliśmy się bardzo dobrze, ale dopiero po pierwszym meczu w grupie mistrzowskiej z broniącą tytułu parą Dudek-Markowski, poczuliśmy watr w żagle. W połowie przejęliśmy inicjatywę i odskoczyliśmy na 2 punkty, a potem raczej powiększaliśmy przewagę niż pozwalaliśmy się rywalom zbliżyć. Reszta spotkań też poszła gładko i po 7 wygranych mogliśmy świętować zwycięstwo.      

Ale po kolei...

Turniej rozpoczął się od losowania, które w pierwszej parze połączyło ojca z synem. Grający przed 15 laty na zapleczu ekstraklasy Piotr Mrozek, występując w parze z Sebastianem Szwedą spotkał się bowiem z aktualnym bramkarzem GKS-u Katowice 19-letnim Bartoszem Mrozkiem, grającym w duecie z Dawidem Wroną. - W przeddzień turnieju powiedziałem Bartkowi, że spotkamy się w pierwszym meczu i przepowiedziałem, że to ja na inaugurację będę się cieszył z wygranej - mówi były obrońca między innymi Szczakowianki. - Wszystko się sprawdziło, a po takim początku złapaliśmy wiat w żagle i okazaliśmy się najlepsi w grupie, notując 6 zwycięstw i 1 porażkę w 7 spotkaniach.

Wyjaśnijmy, że 24 zespoły w fazie eliminacyjnej zostały podzielone na trzy grupy. Każda dwójka zagrała więc 7 spotkań - po 7 minut, a następnie 2 najlepsze drużyny z każdej grupy oraz 2 mające najkorzystniejszy bilans z 3 miejsc utworzyły 8-zespołową grupę walczącą o 1 miejsce.

- W fazie finałowej, w której także trzeba było rozegrać 7 spotkań po 7 minut każdy, niestety odezwała się mój Achilles - dodaje Piotr Mrozek. - To odbiło się na wynikach, bo z bilansem 1 zwycięstwo, 2 remisy i 4 porażki o wysokim miejscu nie było co marzyć. Musimy się więc zadowolić 7 pozycją.

O mistrzostwo walczyli najbardziej doświadczeni i uznani zawodnicy.

- W grupie eliminacyjnej z bilansem 5 zwycięstw, 1 remis i 1 porażka, zajęliśmy pierwsze miejsce, a co najważniejsze wygraliśmy z duetem Krzysztof Kozik - Daniel Fabisiak - wyjaśnia 40-letni Krzysztof Markowski. - W fazie finałowej też zanotowaliśmy taki sam bilans, ale w sumie 18 lat różnicy na korzyść pary Kozik-Fabisiak, zrobiło swoje. W ostatecznej rozgrywce nie tylko się nam zrewanżowali, ale wygrali wszystkie mecze i zasłużenie sięgnęli po zwycięstwo. Oddaliśmy więc tytuł w godne ręce, a sami musieliśmy się zadowolić tytułem wicemistrzów Śląska. Trzeba jednak dodać, że poziom był naprawdę wysoki, a po drugiej stronie siatki pojawiła się spora grupa młodych zawodników. Broniliśmy swoich pozycji, ale jak mówi znajomy specjalista fizjoteraputa "wysiłek był nieodpowiedni do peselu". W dodatku pod koniec rundy jesiennej nie za bardzo się mogłem ruszać, bo miałem problem z mięśniem więc po trzech tygodniach przerwy wróciłem do gry i na finiszu zabrakło sił. Sama zabawa była jednak znakomita i gratuluję Michałowi Puchale pomysłu i organizacji zawodów.

A skoro mowa o Michale Puchale to dodajmy, że z Patrykiem Sikorą 20-letnim zawodnikiem Ruchu Chorzów zajął trzecie miejsce. W pokonanym polu znaleźli się między innymi aktualni zawodnicy I-ligowego GKS-u Tychy 19-letni Dominik Połap z 20-letnim Nicolasem Wróblewskim. Także Tomasz Owczarek, mający na koncie 93 występy w ekstraklasie i grający w parze z Michałem Chmielowskim, znalazł się w pokonanym polu, ale nikt nie narzekał. Okazało się, że siatkonoga jest dla każdego, bez względu na wiek.

- Mam 45 lat, ale nadal ta gra sprawia mi przyjemność. Zresztą tak samo jak dwa lata starszemu Wojtkowi Myszorowi, który ma na koncie 146 występów w ekstraklasie i grał w parze z 44-letnim Mirkiem Madeją. Za rok znowu przyjadę więc do Goczałkowic i będę tu przyjeżdżał tak długo, aż zajmę ostatnie miejsce - zakończył z uśmiechem Piotr Mrozek.