Śląski ZPN

Piotr Czaja pół wieku temu dokonał historycznego wyczynu

8/01/2020 11:07
Piotr Czaja (z prawej) podczas rozmowy z Władysławem Żmudą i Henrykiem Latochą Piotr Czaja (z prawej) podczas rozmowy z Władysławem Żmudą i Henrykiem Latochą

Mówiąc o rekordzistach polskiej ekstraklasy najczęściej wymienia się strzelca 186 goli Ernesta Pohla, albo Łukasza Surmę, który w barwach Wisły Kraków, Ruchu Chorzów, Legii Warszawa i Lechii Gdańsk rozegrał 559 spotkań. Obok nich jest także Piotr Czaja, który 50 lat temu przez 1005 minut gry w bramce GKS Katowice i Ruchu Chorzów był niepokonany.


Po przegranym 0:2 meczu z Legią Warszawa, w którym Władysław Stachurski, w 81 minucie gry strzelił gola ustalającego rezultat, Piotr Czaja rozpoczął rekordową serię. 18 kwietnia 1970 roku okazał się niepokonany w bezbramkowym meczu katowiczan z Wisłą Kraków. Zachował też czyste konto w meczach: Odra Opole – GKS Katowice 0:0 (26 kwietnia), GKS Katowice – Zagłębie Wałbrzych 0:0 (10 maja), Polonia Bytom – GKS Katowice 0:0 (13 maja), GKS Katowice – Stal Rzeszów 1:0 (23 maja), Szombierki Bytom – GKS Katowice 0:0 (28 maja), GKS Katowice – Cracovia 1:0 (6 czerwca), Pogoń Szczecin – GKS Katowice 0:0 (14 czerwca), GKS Katowice – Ruch Chorzów 0:0 (16 czerwca), Gwardia Warszawa – GKS Katowice 0:0 (21 czerwca) oraz po przejściu do zespołu niebieskich: Polonia Bytom – Ruch Chorzów 0:3 (12 września). Pokonał go dopiero w 15 minucie spotkania Ruch Chorzów – Stal Rzeszów 2:2 (20 września 1970) Marian Kozerski.

- Daleko za panem na tej liście są następni bramkarze, bo Władysław Grotyński ma 761 minut, a Duszan Kuciak 758 minut. A kogo z bramkarzy pan ceni najbardziej?

- W wyborach w okazji 100-lecia Polskiego Związku Piłki Nożnej wygrał Józef Młynarczyk i to jest także mój numer 1 wśród polskich bramkarzy – mówi Piotr Czaja, który pracował jako trener bramkarzy w sztabie Antoniego Piechniczka i w 1982 roku, gdy Polska zajęła trzecie miejsce na mistrzostwach świata w Hiszpanii, mógł założyć na szyję medal. – „Młynarz” oprócz medalu z hiszpańskiego Mundialu ma także na swoim koncie drugi Mundial w 1986 roku w Meksyku, na którym zakończył reprezentacyjną karierę. Do tego trzeba dodać dwa tytuły mistrza Polski i Puchar Polski z Widzewem, z którym doszedł do półfinału Pucharu Europy Mistrzów Krajowych oraz dwa tytuły mistrza Portugalii i Puchar Portugalii w FC Porto, z którym zdobył Puchar Europy Mistrzów Krajowych, Superpuchar UEFA i Puchar Interkontynentakny. Owszem, Jan Tomaszewski w mistrzostwach świata w 1974 roku też bronił bardzo dobrze, ale remis na Wembley bardziej obrósł legendą niż stanowił pokaz jego umiejętności. Gdy dzisiaj oglądam fragmenty tamtego meczu to zamykam oczy patrząc jak on biega po polu karnym. Poza tymi występami, których wyniki przeszły do historii polskiej piłki niczym się już nie wyróżnił.  

- Co dzisiaj porabia 3-krotny mistrz Polski i zdobywca Pucharu Polski?

- Mieszkam w Międzybrodziu, ale mam też mieszkanie w Katowicach, gdzie mieszka córka. Jak na prawie 76-latka przystało piłkę oglądam w telewizji i chętnie spotykam się z ludźmi piłki. Cieszę się, że Śląski Związek Piłki Nożnej dba o to, żebyśmy czuli więź i to jest bardzo dobre, że co jakiś czas możemy się zobaczyć zarówno z rówieśnikami, jak i z naszymi następcami. To młode pokolenie nie jest mi obce, bo znam Grześka Wagnera, Staszka Gawendę, Mariusza Śrutwę, Radka Gilewicza, Krzyśka Bizackiego czyli tę „niebieską” grupę Klubu Wybitnego Piłkarza Śląska. Z każdym zawodnikiem, który grał w lidze i należy do tej piłkarskiej rodziny szybko znajduję wspólny język. Marcin Malinowski, choć to już „młodzieżowe” pokolenie oldbojów i nie miałem okazji zobaczyć go w akcji też ma o czym opowiadać, bo gdy ktoś kocha piłkę nożną może o niej opowiadać godzinami.