Śląski ZPN

Hubert Kostka z sentymentem wraca pamięcią do markowickich i raciborskich początków

29/01/2020 12:32

Legendarny bramkarz i trener Hubert Kostka w roku jubileuszu 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej może świętować podwójnie, a nawet potrójnie.


Urodził się w podraciborskich Markowicach, gdzie w miejscowym LZS stawiał pierwsze piłkarskie kroki, a jako bramkarz błysnął w Unii Racibórz i po największych sportowych sukcesach wrócił w rodzinne strony. Nic więc dziwnego, że Podokręg Racibórz chlubi się złotym medalistą olimpijskim, ośmiokrotny mistrzem Polski, sześciokrotnym zdobywcą Pucharu Polski oraz finalistą rozgrywek o Puchar Europy Zdobywców Pucharów. Po te osiągnięcia sięgał już jednak jako zawodnik Górnika i nic dziwnego, że Podokręg Zabrze również pamięta wybitnym piłkarzu oraz trenerze, bo w roli szkoleniowca Hubert Kostka dwukrotnie poprowadził zabrzan po mistrzostwo. Był także wspominany przy okazji gali w Podokręgu Bytom, bo przecież pod jego wodzą Szombierki także sięgnęły po krajowy prymat.

- Gratulując Śląskiemu Związkowi Piłki Nożnej pięknego jubileuszu zacznę jednak od tego, że piłka nożna na naszym terenie ma dłuższą historię – mówi Hubert Kostka. – Już w 1903 roku powstał w Raciborzu pierwszy klub, a w Markowicach w 1907 roku świętowano 100-lecie. To jest szmat czasu i ciesząc się z tego jubileuszu trochę mi żal, że w ostatnich latach poziom raciborskiej piłki nie jest powodem do świętowania. Ja pamiętam te czasy, w których Unia grała na zapleczu ekstraklasy. Wtedy to się nazywała II ligi i w niej właśnie zadebiutowałem w 1958 roku i grałem w Unii do 1960 roku. A później przyjeżdżałem do Raciborza jako bramkarz Górnika na mecz z Unią, bo w 1963 roku raciborzanie awansowali do najwyższej ligi i grali w niej dwa sezony.

Starsi kibice do dzisiaj wspominają mecz z wiosny 1964 roku, kiedy to broniący tytułu i maszerujący po kolejne mistrzostwo zabrzanie zremisowali z Unią 2:2. Zaczęli wprawdzie od szybkiego trafienia Włodzimierza Lubańskiego w 1 minucie, ale w 10 minucie wyrównał Stefan Michalski. Także po przerwie na gola Stefana Floreńskiego z 67 minuty odpowiedział Manfred Urbas i w 81 minucie ustalił wynik. Raciborzanie zakończyli sezon 1963/1964 na 8 miejscu!  

- To była drużyna, która została stworzona na bazie tych dwóch zespołów, które w latach 1954 i 1956 zdobyły mistrzostwo Polski juniorów – wspomina Hubert Kostka. – Byli w niej też doświadczeni piłkarze: Rudi Kokot, Hubert Boczek i Betl Kusz, ale młoda fala: czyli Stefan Michalski, Manfred Urbas, Konrad Klimaszka, Rainhold Kitel czy Ginter Lazar nadawali ton gry tej drużyny. To były jedne z największych talentów jakie widziałem na polskich boiskach. Michalski nie ustępował ani Cieślikowi, ani Pohlowi, ani Brychcemu, a takie strzelca jakim był Urbas życzę każdemu śląskiemu klubowi w ekstraklasie. Jeżeli więc wtedy dało się tu wychować takich piłkarzy to znaczy, że ludzki materiał tu jest. Trzeba tylko odpowiednio się nim zająć, wyciągnąć i szkolić. Te talenty trzeba oszlifować i to jest zadanie na najbliższe lata. W Markowicach widzę, że zaczęto szkolić młodzież, ale to jest mały ośrodek. Do takiej pracy musi się włączyć Racibórz, jako centrala, tego małego w sumie regionu, ale bogatego w tradycje i utalentowaną młodzież. Jestem przekonany, że dzieci ze smykałką do gry w piłkę na pewno tu nie brakuje.

Z opowiadań Huberta Kostki wynika, że droga do wielkiej kariery nie zawsze prowadzi prostą drogą.

- Moje przyjście do Górnika Zabrze to był ten magiczny moment – dodaje Hubert Kostka. – Wcześniej jednak było wielkie zamieszanie. Przecież ja w marcu 1958 roku, jako 17-latek, zostałem dożywotnio zawieszony, a w kwietniu grałem w II lidze i nawet nie wiem czy ktoś mnie kiedykolwiek odwiesił. Zostałem ukarany po incydencie w Markowicach, gdzie pobito sędziów. Nasz LZS walczył o awans do klasy A, czyli na trzeci szczebel rozgrywkowy. Graliśmy ze Sławięcicami, który jak na tamte czasy był bogatym klubem, bo gdy my na mecze jeździliśmy na rowerach, to nasi rywale, mający zakładowy patronat, przyjeżdżali autobusem. Przywieźli też sędziego, który na boisku wyprawiał takie rzeczy, że to przechodziło ludzkie pojęcie. A ja wtedy jeszcze nie byłem bramkarzem tylko grałem na środku ataku i byłem bramkostrzelnym napastnikiem. Strzeliłem w tym spotkaniu dwie albo trzy bramki, nie wiem dokładnie, bo kilku naszych goli sędzia nie uznał, co zbulwersowało wszystkich. Na stadionie nie było szatni więc arbiter przebierał się w domu kowala blisko boiska. Po drodze został dotkliwie pobity, a ja znalazłem się na liście podejrzanych. Na szczęście w drużynie ze Sławięcic grało dwóch moich znajomych z czasów kolonii. Mówię, na szczęście, bo zaprosiłem ich do mnie do domu żeby się przebrali. Dlatego po meczu szliśmy razem i odprowadziłem ich też do autobusu więc miałem świadków. Zanim się jednak wytłumaczyłem miałem już nakaz aresztu, zawieszenie w czynnościach uczniowskich oraz dożywotnią dyskwalifikację. Nie wiem czy ta dyskwalifikacja została cofnięta, ale wiem, że w 1960 roku w pucharowym meczu Unii z Górnikiem dobrze wypadłem i wpadłem w oko trenerowi Augustynowi Dziwiszowi. To on uznał, że będę potrzebny zabrzańskiej drużynie. Studiowałem wtedy w Gliwicach więc gdy usłyszałem, że dwukrotny już wtedy mistrz Polski mnie chce to nic mnie było w stanie zatrzymać i bez wahania zrobiłem najważniejszy krok w swoim życiu.

Ten krok zaowocował wieloma sukcesami, które sprawiły, że Hubert Kostka w historii polskiej piłki nożnej zapisany został złotymi zgłoskami.

- To wszystko nie byłoby możliwe bez ówczesnych działaczy i trenerów. Dlatego przy okazji gratulacji z okazji 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej życzę obecnym prezesom i szkoleniowcom, żeby ich praca przyniosła efekty. Zwróćcie szczególną uwagę na wychowanie młodzieży. Nie ma lepszej formy wychowawczej jak sport. Byłem z nim związany praktycznie przez całe życie, bo zakończeniu kariery zawodniczej od razu zostałem trenerem i pracowałem przez długie lata. Teraz już co prawda wiek i zdrowie nie pozwalają na pracę na boisku, ale wierzę, że nasza młodzieży nawiąże do tych pięknych tradycji i w następnym stuleciu Śląskiego Związku Piłki Nożnej przysporzy mu jeszcze więcej sukcesów – zakończył Hubert Kostka.