Śląski ZPN

12-latkowie z Akademii 2012 już byli w Warszawie, ale teraz chcą zajść wyżej

13/02/2020 14:02

O zwycięstwie 12-latków z Akademii 2012 w turnieju finałowym o Puchar Prezesa Śląskiego Związku Piłki Nożnej pisaliśmy w kategoriach niespodzianki.


Zespół z Jaworzna sięgnął jednak po pierwsze miejsce w hali w Suszcu jak najbardziej zasłużenie i wywalczył bilety do Warszawy na turniej finałowy Pucharu Prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Podopieczni Nikodema Motyki i Krzysztofa Bednarka swój awans wywalczyli zespołową grą i cała drużyna zasługuje na pochwały, ale trzeba też dodać, że "ojcami sukcesu" zostali: Jakub Falkowski - strzelec wszystkich trzech goli (2:0 w mecz z LUKAM 2010 i 1:1 z SMS ŻAPN) oraz Mikołaj Zuber - bramkarz, który w wielu podbramkowych sytuacjach potrafił zachować zimną krew i odpierał ataki przeciwników.

- Do Warszawy jedziemy w tym samym składzie, który wywalczył awans - mówi trener Nikodem Motyka. - W zespole są więc: Mikołaj Zuber; Piotr Dubiel, Karol Kurek, Patryk Sobieniowski, Marceli Motyka - Mateusz Radomski, Jakub Falkowski, Krzysztof Hołownia, Igor Piskorz, Aleksander Steczek. Co prawda lutowa pogoda sprawiła, że trzej zawodnicy musieli się borykać z problemami zdrowotnymi, ale myślę, że do wyjazdu na niedzielny turniej wszyscy będę w pełni sił.

Nie przygotowujemy się jednak specjalnie na grę w warszawskiej hali. Dla nas najważniejsze jest przygotowanie formy na rundę wiosenną, w której grać będziemy w I Lidze Wojewódzkiej D2 Młodzik, bo po wywalczeniu awansu chcemy się w niej dobrze zaprezentować.

Oczywiście występ w Warszawie też będzie dla nas ważny. W stolicy byliśmy już na turnieju finałowym Turnieju z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku w kategorii U10. Wtedy uplasowaliśmy się na trzecim miejscu w grupie. Teraz zagramy z pełną koncentracją, bo chcemy poprawić swoje notowania wśród 16 mistrzów województw, ale przede wszystkim liczyć się będzie radość gry i promocja naszego klubu. Możliwość spotkania osobistości polskiej piłki też na pewno robi wrażenie na zawodnikach i... rodzicach. Jedziemy więc do Warszawy po ciekawą piłkarską przygodę - kończy Nikodem Motyka.