Śląski ZPN

Już w gimnazjum było widać, że Bartosz Slisz wyrośnie na piłkarza

3/03/2020 11:53

Najdroższy polski piłkarz na krajowym rynku transferowym, czyli Bartosz Slisz, który trafił z Zagłębia Lubin do Legii Warszawa za 1,5 miliona Euro, wychował się w Rybniku.


Jan Janik znany jest kibicom w naszym regionie jako zawodnik III-ligowego ROW 1964 Rybnik. 29-letni obrońca, mająca za sobą występy w II lidze, większe sukcesy zanotował jednak jako… trener. To właśnie spod jego ręki wyszedł najbardziej rozpoznawalny w tej chwili w piłkarskim światku rybniczanin Bartosz Slisz.

- Bartek trafił do piłki w RKP Rybnik, gdzie stawiał pierwsze piłkarskie kroki, a następnie już do gimnazjum przeszedł do Szkoły Mistrzostwa Sportowego – mówi Jan Janik. – Miałem to szczęście, że trafił mi się dobry rocznik, bo oprócz Bartka w klasie byli miedzy innymi: Radek Dzierbicki, Piotrek Dudzik i Olek Łubik, którzy w ROW-ie przebili się do pierwszej drużyny i grali w II lidze. W pierwszej klasie gimnazjum zdobyliśmy z zespołem, którego Bartek był kapitanem mistrzostwo Śląska, a w drugiej klasie wicemistrzostwo Śląska. Byliśmy też na Mistrzostwach Polski w Łodzi, ale zajęliśmy trzecie miejsce w grupie, z której Pogoń wyszła jako lider i zdobyła tytuł, a Warta z drugiej pozycji w grupie grała o brązowe medale i też wygrała. To był także ten czas, w którym Bartek jeździł na zgrupowania i mecze kadry Śląska i awansował do reprezentacji Polski.

- Czym wtedy się wyróżniał?

- Zawsze mu było mało. Po treningach przychodził i dopytywał co robi źle, jak się poprawić i nigdy nie był zadowolony z tego co już potrafi. Na boisku też ta nieustępliwość i waleczność rzucała się w oczy, bo dla niego nie było straconych piłek. Wybiegany też był zawsze. Dzięki temu chyba z taką łatwością wszedł do pierwszej drużyny, w której z dnia na dzień z relacji trener-zawodnik, przeszliśmy na układ kolegów z zespołu. Na początku miał z tym problemy, ale w końcu się przełamał i mówił do starszych od siebie czasem o kilkanaście lat panów po imieniu. Zaczął z nami grać jako 15-latek, bo zadebiutował w seniorach w rezerwach występujących wtedy w okręgówce i dołożył swoją cegiełkę do awansu wywalczonego w sezonie 2014/2015. A w następnym sezonie już wszedł do II-ligowej drużyny i od debiutu z Puszczą Niepołomice zaczął się nowy rozdział.

- Czy już wtedy grał z numerem 99?

- Nie. Jako junior najchętniej ubierał koszulkę z 6 i 16, ale nie przywiązywał do tego jakiejś większej wagi. W II lidze debiutował chyba z 19, a później wybrał 6. Dopiero w Zagłębiu, już po zadomowieniu się w pierwszej drużynie w Lubinie wybrał 99. Cały czas utrzymuje kontakt z kolegami ze szkoły i drużyny, szczególnie z Olkiem Łubikiem. Ja też wysyłam mu esemesy na przykład po debiucie w ekstraklasie, po pierwszym golu czy po transferze do Legii i odpowiada, albo oddzwania. Mieliśmy wspólny język i wtedy kiedy byliśmy w relacjach zawodnik-trener i później gdy byliśmy kolegami z drużyny, a teraz też się rozumiemy. Ojciec Bartka to Ślązak z krwi im kości więc myślę, że Bartek też „godo” i „rozumi”, ale akurat ta umiejętność w Warszawie już mu chyba nie będzie potrzebna. Teraz najważniejszy jest ten piłkarski język, bo wszyscy mamy nadzieję, że to co najlepsze jest dopiero przed Bartkiem. Życzymy mu wszyscy powodzenia i on wie w Rybniku ściskamy za niego kciuki, licząc że na koniec tego sezonu odwiedzi nas już jako mistrz Polski.