Śląski ZPN

Z kart Historii 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej - Wolał gimnastykę i siatkówkę

23/03/2020 07:38

W pierwszym rozdziale Historii 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej, prezentującym "Mistrzowskie wspomnienia", przedstawiamy sylwetki ikon klubów, które sięgnęły po najcenniejsze krajowe trofeum. Dziś czas na legendę Górnika Zabrze Stanisława Oślizłę, który: Wolał gimnastykę i siatkówkę.


Dziś brzmi to niewiarygodnie, ale człowieka, który z Górnikiem Zabrze osiem razy zdobywał mistrzostwo Polski piłka nożna w dzieciństwie specjalnie nie pasjonowała. Młody Stanisław Oślizło wolał gimnastykę i siatkówkę, które uprawiał w liceum. Ćwiczył na drążku, robił salta. Szkolny rekord w skoku w dal ciągle należy do niego. Był przy tym bardzo silny. Wszystko dlatego, że hartowała go praca na roli w rodzinnym gospodarstwie.

W futbolu pojawił się przypadkowo. Wszystko dlatego, że... w juniorach Kolejarza Wodzisław nie miał kto grać i koledzy namówili go na trening. Spodobało mu się. Nie przyznał się jednak rodzicom, a na zajęcia wychodził pod pretekstem nauki u kolegi do zbliżającej się matury. Na stadion miał trzy kilometry i po treningach wracał do domu truchtem, żeby poprawić kondycję.

Po zdaniu matury rozpoczął studia w Katowicach. Po krótkiej grze w Kolejarzu Katowice wpadł w oko działaczom Górnika Radlin. Dla tego klubu zdobył ostatnią jego bramkę w ekstraklasie. Potem trafił do Zabrza i już zawsze będzie kojarzony z tamtejszym Górnikiem. Jego przejście z Radlina do Zabrza było jednocześnie jednym z pierwszych transferów gotówkowych w Polsce, podobno Górnik wyłożył 100 tysięcy złotych.

W tym samym czasie na Roosevelta przyszedł czeski trener Vilhelm Lugr, który ustawił Oślizłę na jego ulubionej pozycji stopera. Szybko stał się objawieniem polskiej ekstraklasy. Potrafił powstrzymać bez faulu właściwie każdego zawodnika. Kolega z drużyny Hubert Kostka zachwycał się, że Oślizło posiadał niezwykłą umiejętność: charakterystyczny moment „zawiśnięcia” w powietrzu na chwilę, dokładnie w najważniejszym momencie. Idealnie obliczał lot piłki i dlatego bardzo trudno było komukolwiek wygrać z nim pojedynek główkowy. Był w tym elemencie wręcz fantastyczny.

Bezkonfliktowy, powszechnie lubiany, jednocześnie wzór opanowania, elegancji i dobrych manier. Te cechy sprawiły, że latem 1963 roku, po zaledwie trzech latach gry w Zabrzu, został wybrany przez kolegów – w głosowaniu tajnym, na karteczkach – kapitanem drużyny i był nim aż do końca gry w Górniku. W tej roli sześć razy wznosił Puchar Polski, co stanowi absolutny rekord.

Fot. Archiwum Górnika Zabrze

Był nie do zastąpienia, stał się również filarem reprezentacji Polski – przez 10 lat, z orzełkiem na piersi zagrał 57 razy. Zadebiutował na pozycji stopera w towarzyskim meczu ze Związkiem Radzieckim w 1961 roku. Biało-czerwoni nieoczekiwanie zwyciężyli 1:0.

„Rzadko zdarza się tak kapitalny debiut jaki miał miejsce z Oślizłą. Błyskawiczny start, wspaniała gra głową porwała publiczność” – pisała potem zachwycona prasa. W tamtych czasach od stopera wymagano przede wszystkim doskonałej gry w destrukcji, nikt nie oczekiwał ofensywnych wyjść do przodu. Być może dlatego Stanisław Oślizło zdobył dla Polski tylko jedną bramkę – w 1966 roku w remisowym, towarzyskim meczu ze Szwecją we Wrocławiu. Wbił ją oczywiście głową.

W kadrze nie miał jednak szczęścia: nie udało mu się zagrać z Polską na żadnym wielkim turnieju. W eliminacjach mistrzostw świata w 1961 roku lepsza była Jugosławia, cztery lata później – Włochy i Szkocja, a osiem lat później – Bułgaria. Era Kazimierza Górskiego nastała, kiedy Stanisław Oślizło powoli kończył karierę. W drużynie „trenera tysiąclecia” zdążył zagrać tylko jeden mecz, kiedy miał już 34 lata. Jednak dla wielu znakomitych piłkarzy, którzy grali z nim lub przeciw niemu, był najlepszym obrońcą polskiej ligi wszech czasów.

Grę w Górniku zakończył podczas rundy jesiennej 1972/73. Szkoda, że klub nie zdecydował się na dalszą wspólną grę – bardzo prawdopodobne, że kosztowało go to tytuł mistrzowski. Jesienią Górnik, jeszcze z Oślizłą, zajmował pierwsze miejsce w tabeli, mając dwa punkty przewagi. Wiosną 1973 roku, kiedy Oślizły już nie było, próbowano wprowadzić na jego miejsce innych zawodników i w efekcie zabrzanie zakończyli sezon na czwartym miejscu, po raz pierwszy od piętnastu lat spadając z podium. Stanisław Oślizło żałuje tego do dziś. Uważa, że gdyby został jeszcze pół roku, Górnik zdobyłby kolejne mistrzostwo i dziś miałby ich piętnaście. Jak żaden inny klub w Polsce.