Wydaje się, że 1 maja 1986 roku do dziś jest najważniejszą datą w sportowej historii GKS-u Katowice. Tego dnia piłkarze „GieKSy” osiągnęli wielki sukces, dzięki któremu katowicki klub zaczął być inaczej oceniany w całym kraju. W dodatku podopiecznym Alojzego Łyski udało się tego dokonać w oszałamiającym wręcz stylu. Tego dnia zespół z Bukowej zdobył pierwszy w historii Puchar Polski po znakomitym meczu z teoretycznie silniejszym rywalem.
Do finału katowiczanie dotarli eliminując: AKS Górnik Niwka Sosnowiec, Lecha Poznań, Legię Warszawa i Pogoń Szczecin, a w najważniejszym meczu rozgrywek na Stadionie Śląskim, stanęli naprzeciw Górnika Zabrze, który w lidze kontynuował niezwykłą serię zwycięstw.
Zabrzanie, prowadzeni przez trenera Huberta Kostkę, byli najsilniejszą drużyną w Polsce, aż sześciu zawodników otrzymało nominacje na mundial do Meksyku. Z „GieKSy” powołanie od Antoniego Piechniczka dostał tylko Jan Furtok, który został bohaterem meczu na Śląskim. W 22. i 27. minucie pokonał Józefa Wandzika, ustalając wynik pierwszej połowy.
W chorzowskim finale z Górnikiem „GieKSa” wykorzystała to, co potrafiła robić w tamtym czasie bodaj najlepiej w Polsce: bezlitosne kontry. Właśnie tak zdobyła pierwsze dwa gole. Po przerwie katowiczanie desperacko się bronili, często we własnym polu karnym.
Wydawało się, że Górnik zdoła odrobić straty, tym bardziej, że kontaktowa bramka zdobyta przez Ryszarda Komornickiego padła tuż po przerwie. Stadion Śląski, w przeważającej większości zajęty wówczas przez kibiców Górnika, dosłownie wrzał. Uspokoił się jednak w 83. minucie, kiedy po kolejnej kontrze Marek Koniarek minął Józefa Wandzika i z 35 metrów posłał piłkę do pustej bramki. W 87. minucie Jan Furtok skompletował hat-trick i postawił pieczęć na triumfie. GKS wygrał… 4-1!
Katowiczanie z pierwszym w historii klubu Pucharem Polski. Fot. Z prywatnych zbiorów Franciszka Sputa
Przed meczem uroczyście pożegnano bramkarską legendę „GieKSy” Franciszka Sputa, który grał na Bukowej przez 21 lat. Trener Alojzy Łysko chciał nawet wystawić doświadczonego golkipera w finale, ale 37-letni wówczas Sput wskazał młodszego o prawie dwadzieścia lat kolegę – Roberta Sęka. Ten bez zarzutu spisał się w trudnym spotkaniu i nie spalił się psychicznie. Wydawało się wtedy, że nastolatek z osiedla Tysiąclecia może być bramkarzem GKS-u Katowice przez długie lata, ale jego kariera szybko się skończyła. Najpierw przegrał rywalizację o miejsce w katowickiej bramce, a następnie wyjechał do Niemiec.
– W przerwie byłem trochę zdenerwowany, bo choć chłopcy prowadzili 2:0, to „oddychali rękawami”. Kiedy tuż po przerwie Komornicki strzelił kontaktową bramkę, moje obawy wzrosły. Na szczęście przetrzymaliśmy ataki Górnika, a w końcówce Jasiu Furtok wygonił zabrzańskich kibiców do domu – wspominał po latach trener katowiczan Alojzy Łysko.
Po meczu Jan Furtok, nie bez satysfakcji, poszedł do szatni zabrzan, żeby… pożyczyć szampana, którego wcześniej przygotowali zapobiegliwi działacze Górnika, a który dla nich był zbędny.
Kibice zabrzan szybko opuścili trybuny, na których zostali kibice GKS-u, ubrani w charakterystyczne tekturowe trójkolorowe czapeczki, przygotowane właśnie na ten mecz. Długo fetowali zwycięstwo, szaleli ze szczęścia w dwóch zajmowanych przez siebie sektorach. Szczęśliwy Marian Dziurowicz (wówczas jeszcze wiceprezes GKS-u) załatwił dla każdego piłkarza magnetowid – jako nagrodę za zwycięstwo. W połowie lat osiemdziesiątych to było coś! Niektórzy piłkarze tamtej drużyny z sentymentem trzymają je do dziś, a katowiccy kibice rok 1986 nazywają „rokiem przełomu”. Klub stał się krajową potęgą futbolową i choć mistrzostwa nigdy nie zdobył (było blisko, ale cztery razy musiał zadowolić się wicemistrzostwem), to przez dekadę utrzymywał się w ścisłej czołówce i zdobył Puchar Polski jeszcze dwukrotnie.
W 1991 roku na stadionie w Piotrkowie Trybunalskim zwycięstwem 1:0 z Legią Warszawa, po trafieniu Andrzeja Lesiaka, katowiczanie zakończyli pucharową drogę, na której wyeliminowali: Szombierki Bytom, Koronę Kielce, Górnika Zabrze i Zawiszę Bydgoszcz. Natomiast w 1993 roku wrócili na Stadion Śląski.
ZOBACZ FILM - o finale Pucharu Polski w 1993 roku
Po zwycięstwach z: Górnikiem Pszów, Wisłą Kraków, ŁKS-em Łódź i Legią Warszawa zmierzyli się z nominalnie grającym pod szyldem rezerw Ruchem Chorzów. Po 90 minutach było 1:1, bo na gola Mariusza Śrutwy z pierwszej połowy, po przerwie odpowiedział Marian Janoszka. Dogrywka nie przyniosła goli, a w rzutach karnych bezbłędnie strzelali: Marian Janoszka, Roman Szewczyk, Krzysztof Maciejewski, Marek Świerczewski i Adam Ledwoń. Natomiast Janusz Jojko obronił strzał Radosława Gilewicza i katowiczanie wygrali 5:4.
Od lewej: Mirosław Dreszer, Franciszek Sput i Janusz Jojko - najbardziej zasłużeni bramkarze GKS Katowice. Fot. Z prywatnych zbiorów Franciszka Sputa.