Śląski ZPN

Z kart Historii 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej - Awanse reprezentacji Antoniego Piechniczka

24/04/2020 07:25

W szóstym rozdziale Historii 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej - zatytułowanym "Raz na sto lat" - prezentujemy niezapomniane chwile oraz sylwetki bohaterów, tworzących historię śląskiej piłki. Dziś czas na - Awanse na mundiale reprezentacji Antoniego Piechniczka.


Reprezentacja Antoniego Piechniczka jest ostatnią, która osiągnęła znaczący sukces w światowym futbolu. Od tamtej pory żaden z następców selekcjonera z Chorzowa nie zdołał wyjść z biało-czerwonymi z grupy w turnieju mistrzostw świata, nie mówiąc o zdobyciu medalu.

Kolebką jego osiągnięć był Stadion Śląski. Droga na podium w pamiętnym hiszpańskim Mundialu ‘82 rozpoczęła się od zwycięstwa z NRD, odniesionego 2 maja 1981 roku w „Kotle czarownic”. Moment był trudny, trener Piechniczek dopiero co objął reprezentację, a debiut w towarzyskim meczu z Rumunią się nie udał. Dlatego do gry z NRD, w trybie awaryjnym, powołał aż trzech piłkarzy grających zagranicą, co dotychczas się nie zdarzało: Tomaszewskiego (po trzyletniej przerwie), Latę i Szarmacha. Piechniczek wystawił aż trzech napastników, a Latę przesunął do pomocy.

Manewr się opłacił. Po twardej walce, jedynego gola zdobył głową malutki Andrzej Buncol – odkrycie Piechniczka. Po tym meczu odprężony szkoleniowiec wracał, z żoną Zytą, do domu w Chorzowie na piechotę.

Z kolei awans na meksykański Mundial ‘86 został przypieczętowany pamiętnym, nerwowym spotkaniem z Belgią, rozegranym na Stadionie Śląskim 11 września 1985 roku. Polsce do awansu wystarczał remis. Przed meczem na chorzowskim gigancie trenerzy Antoni Piechniczek i Bernard Blaut przygotowali bramkarzowi Józefowi Młynarczykowi filmik na kasecie wideo, prezentujący zagrania Belgów, co w tamtych czasach nie było na porządku dziennym. Natomiast podczas treningów szkoleniowcy imitowali zagrania „Czerwonych Diabłów” korzystając z podpowiedzi Marka Kusty i Stanisława Gzila, którzy wówczas grali w tamtejszej lidze.

W pierwszej połowie Zbigniew Boniek trafił w słupek. Potem Belgowie, którzy nie mieli nic do stracenia, rzucili się do ataku. Na szczęście w rewelacyjnej formie był Młynarczyk, który wybronił wszystkie strzały oraz wyłapał piłkę po wielu dośrodkowaniach. W efekcie mecz zakończył się bezbramkowym remisem, który urządzał biało-czerwonych. Cała Polska odetchnęła z ulgą.

Po końcowym gwizdku zapanowała euforia, ale na pomeczowej konferencji polscy dziennikarze narzekali na styl gry. Jeden z przedstawicieli prasy zagranicznej, zaskoczony taką reakcją, stwierdził, że u nich trenera, który dwa razy z rzędu awansował na mundial, wszyscy nosiliby na rękach. Ostatecznie Belgowie też awansowali – pokonali w barażach Holendrów (których ówczesny szkoleniowiec Leo Beenhakker też zapisał się w historii Stadionu Śląskiego, ale 20 lat później), a potem w Meksyku byli rewelacją turnieju i zajęli czwarte miejsce. Natomiast biało-czerwoni zakończyli swój udział w 1/8 rozgrywek, przegrywając z Brazylią.