Śląski ZPN

Z kart Historii 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej - Z Katowic na fotel prezesa PZPN

25/04/2020 09:09
Z kart Historii 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej - Z Katowic na fotel prezesa PZPN Fot. Biblioteka PZPN

W szóstym rozdziale Historii 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej - zatytułowanym "Raz na sto lat" - prezentujemy niezapomniane chwile oraz sylwetki bohaterów, tworzących historię śląskiej piłki. Dziś czas na Mariana Dziurowicza, który z Katowic dotarł na fotel prezesa PZPN.


Marian Dziurowicz to niezwykła, wywołująca mnóstwo kontrowersji osobowość, która odcisnęła piętno na śląskiej piłce. Do historii przeszedł jako prezes GKS Katowice, choć pochodził z Sosnowca. Tam jako junior grał w piłkę, ale karierę przerwała mu kontuzja. Charakterystycznego stylu pracy i zarządzania nauczył się w górnictwie, gdzie przeszedł wszystkie szczeble kariery – był sztygarem zmianowym w kopalni Sosnowiec, a w końcu został pełniącym obowiązki dyrektora generalnego drugiego stopnia w Katowickim Zjednoczeniu Przemysłu Węglowego. W 1979 roku obronił doktorat pt. Określenia szczelności oraz charakterystyk aerodynamicznych tam izolacyjnych.

Niezwykle skuteczny, nie było dla niego rzeczy nie do załatwienia. Działał w charakterystyczny sposób: wprowadzał żelazny porządek (każdy wiedział, za co odpowiada), stwarzał warunki (znajdował pieniądze, zatrudniał dobrych trenerów), a potem wymagał i czekał na wyniki.

Sprawdził się na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, w czasach transformacji ustrojowej, gdy klubom ciężko było związać koniec z końcem i obowiązywała zasada: co nie jest zabronione, jest dozwolone. Nazywano go wówczas „Magnatem”, zarzucając mu oschłość i autokratyczny styl działania, ale w zakulisowych rozgrywkach był niezrównany. W trakcie jednej kolacji potrafił z wroga zrobić sojusznika.

Marian Dziurowicz w środku drugiego rzędu. Fot. Prywatne Zbiory Mirosława Widucha.

Ukochał GKS Katowice, którego mecze oglądał z tunelu prowadzącego do szatni, nerwowo paląc jednego papierosa za drugim. „Porządek musi być” – to było ulubione powiedzenie Mariana Dziurowicza. Zaglądał wszędzie. Wszystko go interesowało. Nawet, czy w toalecie jest papier (który podczas takiej inspekcji prostował się ze strachu – jak żartował Franciszek Sput wieloletni bramkarz katowiczan). Wypytywał o nastroje w klubie, dopytywał, co jeszcze poprawić, a co zmienić.

Ten styl rządzenia przeniósł także do PZPN, którego był prezesem w latach 1995–99. W 1998 roku stoczył słynną futbolową wojnę z prezesem UKFiT Jackiem Dębskim, który zawiesił trzech najważniejszych działaczy związku, bo nie pozwolili na kontrolę dokumentów w PZPN. Prezes Urzędu zdecydował się na przeprowadzenie kontroli, ponieważ w kuluarach mówiono o nieprawidłowościach finansowych. Ostatecznie Dębski odwiesił Dziurowicza, gdy nie udowodniono mu działalności sprzecznej z prawem.

Kiedy przegrał kolejne wybory na szefa PZPN z Michałem Listkiewiczem, wycofał się z działalności w związku i w GKS-ie, pozostawiając klub młodszemu synowi Piotrowi. Mimo kłopotów ze zdrowiem pracował w Śląskim ZPN aż do śmierci w 2002 roku.