Śląski ZPN

Witamy w IV lidze - Szczakowianka z 10 punktami przewagi na półmetku nie pozostawiła rywalom złudzeń

3/06/2020 12:31
Witamy w IV lidze - Szczakowianka z 10 punktami przewagi na półmetku nie pozostawiła rywalom złudzeń Fot. Archiwum Klubu

Na półmetku rozgrywek Zina Klasa Okręgowa Katowice-Sosnowiec Grupa IV drużyna JSP Szczakowianka okazała się bezkonkurencyjna. Podopieczni grającego trenera Pawła Cygnara wyraźnie uciekli grupie pościgowej, wyprzedzając wicelidera o 10 punktów. Także imponujący bilans bramkowy 76:14 świadczył o tym kto grał po mistrzowsku. Można więc stwierdzić, że wizytówka klubu, na którego czele stoi prezes Janusz Kręcichwost, nie pozostawiła rywalom złudzeń i zasłużenie awansowała do IV ligi.


- Nasz nowy zarząd został wybrany 9 lipca, czyli miesiąc przed rozpoczęciem tego sezonu - mówi Janusz Kręcichwost. - Co prawda do tej pory nie działałem w klubie, ale byłem jego zawodnikiem, a później kibicem. Starszy syn, ponieważ nie było grupy młodzieżowej w jego roczniku 2007 trenuje w Rozwoju Katowice, a młodszy z rocznika 2011 od 4 lat jest w akademii Szczakowianki więc znałem też problemy i bolączki nie tylko pierwszej drużyny. Ponieważ na boisku byłem obrońcą więc do władz klubu też wszedłem, żeby go bronić, żeby go ratować, ale szybko okazało się, że rację mają trenerzy mówiący, że najlepszą obroną jest atak. Nie tylko w szybkim tempie udało się nam to wszystko organizacyjnie i finansowo sklecić oraz scalić, ale także sportowo zrobiliśmy wielki skok. Duża w tym zasługa trenera Pawła Cygnara, który bardzo się zaangażował i zbudował "maszynkę do wygrywania".

Szczakowianka w 17 meczach rundy jesiennej zanotowała 15 zwycięstw, jeden remis i jedną porażkę.

- Zaczęliśmy od skromnego wyjazdowego zwycięstwa 1:0 z Cyklonem Rogoźnik, ale po golu Bartka Chwalibogowskiego worek się rozwiązał - przypomina Janusz Kręcichwost. - W następnym meczu, na naszym boisku, pokonaliśmy 6:0 MK Górnik Katowice, a strzelecki popis zakończył znany w gry w ekstraklasie Grzegorz Fonfara, pozyskany przed tym sezonem. Po 8 kolejkach mieliśmy już 6 punktów przewagi nad wiceliderem, a bilans bramkowy 33:2 trochę nas... uśpił. Po wygraniu 3:0 wyjazdowego meczu z Górnikiem Wojkowice, który jawił się nam jako najgroźniejszy rywal, tak bardzo skoncentrowaliśmy się na akcji charytatywnej, prowadzonej podczas meczu z Podlesianką, że "zapomnieliśmy" o tym, że trzeba walczyć do końca. Jeszcze w 90 minucie prowadziliśmy 2:1, ale w doliczonym czasie gry straciliśmy dwie bramki i goście cieszyli się ze zwycięstwa. Szybko się jednak otrząsnęliśmy i wróciliśmy na zwycięski szlak. Nawet w Pucharze Polski pokonaliśmy IV-ligową Przemszę Siewierz, dzięki czemu awansowaliśmy do finału tych rozgrywek na szczeblu Podokręgu Sosnowiec. Do końca rundy nie zaznaliśmy już goryczy porażki, a tylko wicelider Tęcza Błędów na swoim boisku trochę nas "postraszyła", bo prowadziła po 25 minutach 2:0, ale po przerwie Marcin Smarzyński strzelił kontaktowego gola, a Dawid Wadas w końcówce doprowadził do remisu. Ciekawy był też wyjazdowy mecz przedostatniej kolejki z Niwami Brudzowice wygrany 3:2, bo gospodarze po strzeleniu kontaktowego gola próbowali nas dogonić. Nie daliśmy sobie jednak wydrzeć punktów, a pieczęć na mistrzostwie jesieni postawiliśmy efektownym 9:0 na swoim boisku z Uranią Ruda Śląska. Od gola Igora Szopy w 1 minucie, po trafienie piąte w tym meczu trafienie Pawła Cygnara w 90 minucie fetowaliśmy udane zakończenie roku.

Zakończenie sezonu przyszło niespodziewanie w maju. Najpierw komunikat PZPN, a następnie uchwała zarządu Śląskiego Związku Piłki Nożnej, zapewniły Szczakowiance powrót do IV ligi, z której spadła po sierpniowych barażach w 2018 roku.

- Żałujemy, że nie mogliśmy przeżywać tych emocji i cieszyć się z mistrzostwa sezonu razem z kibicami na boisku - dodaje Janusz Kręcichwost. - Oczywiście po decyzjach, które do nas dotarły każdy na swój sposób uczcił awans. Ja również świętowałem, a teraz już trenujemy. W planach mamy jeszcze finał Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Sosnowiec, bo jego termin został wyznaczony na 24 czerwca na Stadionie Ludowym więc grając z Unią Dąbrowa Górnicza będziemy mogli upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Przymierzymy się już do IV-ligowej rzeczywistości i mam nadzieję, że będziemy mogli odtańczyć mistrzowski taniec na boisku. Mamy dobrą drużynę, do której zimą Paweł Cygnar sprowadził między innymi kolejnego doświadczonego zawodnika Marcina Drzymonta, mającego na koncie 130 występów w ekstraklasie. Razem z nim przyszli młodzi piłkarze Bartosz Marędowski i Jakub Bąk, który wrócił do nas po grze w Przeboju Wolbrom. Mogą więc nabierać doświadczenia razem z 16-letnimi Maćkiem Kurzawą i Jakubem Szczechlą, którzy już byli w zespole. Mówiąc o młodych zawodnikach nie mam niestety na myśli naszych kolejnych wychowanków, bo mamy "rocznikową lukę" i dopiero za kilka lat będziemy mogli liczyć na tych, którzy w tej chwili są w grupach młodzieżowych. Staramy się jednak, żeby nasz klub skupiał lokalną społeczność. Akcja charytatywna, podczas której na meczu z Podlesianką uzbieraliśmy 5 tysięcy złotych na rehabilitację dla chorej 3-letniej Julki Pajor nie była jedyna. W czasie epidemii wsparliśmy szpital i hospicjum oraz przedszkola i szkoły w Jaworznie, którym przekazaliśmy 1120 maseczek i 1350 przyłbic. Atmosfera wokół klubu jest coraz lepsza. Zaangażowanie wielu ludzi, do których zaliczyć też mogę moją żonę oraz tych, którzy razem ze mną prowadzą klub czyli wiceprezesa Daniela Jamróza i sekretarza Wojciecha Barana, daje efekty. Współpracujemy z władzami miasta, które przekonały się, że jesteśmy partnerem, który dużo daje od siebie i dlatego warto go wesprzeć. Klub się rozrasta i już podwoiliśmy liczbę drużyn, bo przychodziliśmy gdy były trzy, a teraz jest sześć. Dzięki temu możemy śmiało patrzeć w przyszłość. Bez względu na to jaki ostatecznie kształt będzie miała IV liga w sezonie 2020/2021 przystąpimy do niej i nie będziemy chcieli grać o nic. Docelowo na horyzoncie jest III liga, a w marzeniach nawet szczebel centralny, ale życie zweryfikuje nasze plany.