Śląski ZPN

Marian Pradela uporządkował problemy w Unii Świerklaniec

28/07/2020 10:44

Prezes LKS Unia Świerklaniec Marian Pradela bardzo dobrze zna powiedzenie: "Tak krawiec kraje, jak mu materii staje” i stosuje się do niego także w działalności klubowej.


- Prezesem Unii zostałem 8 października 2018 roku - mówi sternik świerklanieckiego 100-latka. - Cała moja rodzina pochodzi ze Świerklańca, w którym mieszkam od 66 lat, ale swoje piłkarskie pierwsze kroki stawiałem w Orle Nakło Śląskie. Grałem jednak tylko do wieku juniora, bo później była służba wojskowa, kopalnia i małżeństwo. Sport, choć bardzo się nim interesowałem musiał więc zejść na drugi plan. Miałem też swój warsztat krawiecki więc nawet na chodzenie na mecze nie zawsze był czas, ale po przejściu na emeryturę wciągnąłem się znowu w sport i nawet z tego powodu zamknąłem swój zakład.

- Jaki sobie pan postawił cel jako prezes?

- Tym celem było uporządkowanie sytuacji w klubie, bo to poprosił mnie były zarząd i zorganizowanie 100-lecia. Jedno i drugie się udało, a teraz czekają nas wybory, które planujemy na koniec września i powiem szczerze, że przez te dwa lata już się wypaliłem. Ciężko jest działać w klubie kiedy nie ma sponsorów, a w dodatku koronawirus też zrobił swoje. Ubyło nam sześciu zawodników z pierwszej drużyny, która przystąpi do rozgrywek w klasie A, ale czy wystarczy nam piłkarzy do dogrania sezonu to się okaże. Mamy też 30 dzieci w grupach młodzieżowych, które prowadzi trener Piotr Wyderka.

- Z czym jest największy problem?

- Z chętnymi do działania. Wiceprezes Staszek Wojtasik i ja musimy stajemy na głowie, żeby klub mógł funkcjonować. Wykładamy swoje pieniądze. Władze gminy to co do nich należy to zrobią i dają dotację, a na wypożyczonym od gminy boisku możemy działać i robić resztę. Mieliśmy trzy zespoły młodzieżowe, ale rocznik 2005 prawie w całości przeszedł do piłkarskiej szkoły w Radzionkowie, a u nas zostali dwaj chłopcy, którzy tam nie poszli. Mamy więc drużyny z roczników 2007 i 2008. Dlatego będziemy formować zespół żaków. Na treningach dzieci jest zawsze komplet, ale co dziwne w LKS Unia Świerklaniec praktycznie nie ma dzieci z mającego około 4 tysięcy mieszkańców Świerklańca. Jest ich zaledwie kilku i nie mamy swojego narybku. Nasze dzieci nie trenują nigdzie, ale przyjeżdżają do nas dzieci z Piekar Śląskich i okolicy, bo przyciąga ich trener, który bardzo dobrze prowadzi zajęcia. Rodzice płacą nawet składki i mogę powiedzieć, że to jest grupa, która się samofinansuje.

- Który z meczów z czasów pana prezesury najbardziej utkwił panu w pamięci?

- Najbardziej utkwiły mi w pamięci porażki. W październiku ubiegłego roku graliśmy w Nakle Śląskim i przegraliśmy z rywalem zza miedzy 0:3. To bolało. Tyle samo przegraliśmy w poprzednim sezonie z Czarnymi Kozłowa Góra. Przeciwnicy maszerowali po awans, a myśmy też byli wysoko, ale nie dali nam szans. Więcej było jednak przyjemnych chwil, bo ja z natury jestem radosny i wolę się cieszyć niż smucić, ale gdy nie ma sponsorów to nic się nie da zrobić i dlatego na najbliższym zebraniu czeka nas męska rozmowa i poważna decyzja. Jeżeli nie znajdą się naprawdę tacy, którzy będą chcieli przyjść do swojego klubu i grać w nim dla przyjemności oraz działać dla siebie samych, to złożę relację z tego co zrobiłem przez te dwa lata i podziękuję, bo może ktoś inny będzie miał to lepszy pomysł, a ja będę dalej kibicował. Ale jeżeli pojawią się ludzie, którzy będą chcieli pomóc w działalności to jeszcze pociągnę ten wózek.