Śląski ZPN

Pniówek Pawłowice na drodze po pieniądze i prawo gry z uznanymi firmami

30/07/2020 09:44

Po meczu półfinałowym meczu Pucharu Polski na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej z Szombierkami trener Pniówka 74 Pawłowice Grzegorz Łukasik był zadowolony.


Pawłowiczanie wygrali 3:0. Awans przypieczętowali zawodnicy, którzy weszli na boisko w drugiej połowie, a więc można powiedzieć, że szkoleniowiec "miał nosa".

- Nasze zwycięstwo było zasłużone, aczkolwiek mecz wcale nie był taki łatwy jak pokazuje wynik - mówi Grzegorz Łukasik. - W pierwszej połowie, choć bardzo szybko strzeliliśmy gola, to Szombierki zaskoczyły nas mocnym pressingiem i bardzo agresywnym dojściem. Dlatego w szatni uczulałem swoich zawodników, że musimy odpowiedzieć tym samym, bo pozwoliliśmy się zdominować. Na pewno gol Wojtka Caniboła po akcji Mateusza Szatkowskiego z Rafałem Adamkiem w 2 minucie miał wpływ na taki obraz gry, w której bytomianie starali się wyrównać i mieli swoje okazje, ale my także dochodziliśmy do okazji bramkowych, po kontrach i Adamek miał sam na sam z bramkarzem. Dlatego uważam, że ten wynik 1:0 do przerwy był sprawiedliwy. A po przerwie, gdy rywal już opadł z sił i nie był tak agresywny, graliśmy spokojniej i będąc bardziej agresywni niż w pierwszej połowie udokumentowaliśmy swoją piłkarską przewagę.

- Czy Kamil Glenc i Damian Zajączkowski wchodzili na boisko z zadaniem szybkiego strzelenia goli?

- Kamil zachował się tak jak trzeba w typowej piłce sytuacyjnej. W polu karnym, a uczulam na to chłopaków, zdarzają się takie akcje, a nawet jest ich bardzo dużo, że trzeba szybko zareagować. Taka "przebijanka" sprawiła, że zawodnik przeciwnika i bramkarz się zawahali, a Kamil na 7 metrze zachował się super. Uderzył piłkę szpicem buta i to wystarczyło. Tak czasem bywa w piłce, że ładne strzały mierzone w okienko, albo po wygranej sytuacji jeden na jeden nie wpadają, a o wyniku decydują te sytuacje, po których piłka wpada do siatki. Bez względu na urodę akcji takie gole się liczą i ustawiają mecz. A za gola na 3:0 muszę pochwalić Damiana Zajączkowskiego, który nie spanikował tylko popatrzył gdzie stoi bramkarz i główkując z 16 metra postawił pieczęć na naszym awansie do finału.

- Czy pucharowa lipcowa droga: wygrana 6:1 z byłym III-ligowcem Unią Turza Śląska, zwycięstwo 4:0 z III-ligowym ROW-em 1964 Rybnik i pokonanie 3:0 "niemal" III-ligowca z Bytomia pokazuje, że jesteście już gotowi na inaugurację ligowego sezonu?

- W sobotę o 15.00 czeka nas inauguracja ligowych rozgrywek z Piastem Żmigród i wtedy się okaże... Z pucharowych występów możemy być jednak zadowoleni. Oczywiście, po każdym meczu, już po jego zakończeniu, przychodzi taka myśl, że można było zagrać lepiej. Ale też nie mamy kadry 30-osobowej i na pewno trzeba o tym pamiętać. Większość tych zawodników, którzy grali w środę w Bytomiu będzie brana pod uwagę przy ustalaniu jedenastki na sobotni mecz ligowy. Dlatego w czwartek dałem chłopakom wolne, żeby odpoczęli, bo w poprzednim tygodniu graliśmy czwartek-sobota. Mam nadzieję, że w sobotę trafimy ze składem i wynik będzie podobny.

- 10 tysięcy złotych macie już zagwarantowane, a w finale Pucharu Polski na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej zagracie o 40 tysięcy i awans na szczebel centralny. Jaki jest wasz pucharowy cel?

- Pomijając kwestię finansową uważam, że gra w Pucharze Polski jest fajną przygodą. Można przecież zagrać z przeciwnikiem z wyższej ligi i to na pewno wewnętrznie mobilizuje. Dlatego mecz finałowy z rezerwami Rakowa potraktujemy bardzo prestiżowo. Jednak mimo wszystko na pierwszym planie stawiamy ligę, bo ona jest ważniejsza - całosezonowa, a puchar to "tylko" przygoda. W końcu, oby jak najpóźniej, okaże się jednak, że są to dla nas za wysokie progi i trzeba się będzie z nim pożegnać, a z ligi i ligą... żyjemy na co dzień. W pierwszym pełnym sezonie mojej pracy w Pawłowicach zajęliśmy 8 miejsce i chcieliśmy ten wynik poprawić, ale przez pandemię rozegraliśmy tylko 18 kolejek, po których też zostaliśmy sklasyfikowani na 8 pozycji. Dlatego każde miejsce powyżej ósmego przyjmiemy jako sukces.

- Kto ma być liderem drużyny Pniówka 74 Pawłowice w sezonie 2020/2021?

- Liczę na kolektyw. Tylko jeżeli będziemy drużyną, która będzie sobie pomagać na boisku, która będzie scalona i dążyć wspólnie do celu, jakim w każdym meczu będzie zwycięstwo, to myślę, że mamy na tyle fajny potencjał, żeby wycisnąć z naszej gry maksimum tego co się da.