Śląski ZPN

Górnik 09 honorowo pożegnał się z „Pucharem 100-lecia” Śląskiego Związku Piłki Nożnej

9/09/2020 11:18

Wiktor Kaczyński poprowadził zespół Górnika 09 Mysłowice do meczu z Ruchem Radzionków. Co prawda „Kocina” odpadła z rywalizacji o „Puchar 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej”, ale asystent mysłowiczan może pierwszemu trenerowi zespołu Stanisławowi Gaży zameldować, że było to honorowe pożegnanie.


Zespół, który po sześciu kolejkach w klasie okręgowej ma na koncie 3 zwycięstwa i 3 porażki, dzielnie stawiał opór IV-ligowcowi, a licznie zgromadzeni kibice do ostatniej akcji przeżywali spore emocje.

- Przez pierwsze pół godziny dyktowaliśmy warunki gry – mówi Wiktor Kaczyński. - Zdobyta bramka, którą udokumentowaliśmy swoją przewagę, trochę nas jednak uśpiła i po tym golu za głęboko się cofnęliśmy, broniąc prowadzenia. Zaczęliśmy grać zbyt nerwowo i do końca pierwszej połowy nie byliśmy już w stanie stworzyć sytuacji, a między formacjami zaczęły się tworzyć za duże przestrzenie. To ułatwiło grę przeciwnikowi, który w drugiej połowie – po dokonaniu sześciu zmian w składzie – narzucił wyższe tempo, a nam zaczęło brakować siły. Umiejętności rywali też były już po tych zmianach wyższe i zaczęliśmy odstawać. Przy naszych atakach za bardzo zawodnicy ofensywni zapędzali się do przodu i to powodowało luki w defensywie. W ten sposób straciliśmy dwie bramki w krótkim odstępie czasu, ale w końcówce zdołaliśmy się jeszcze zmobilizować i postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Po ostatnim strzale 18-letniego Grzesia Jochimczyka myślałem nawet przez moment, że piłka wpadła do siatki rywali, ale zabrakło kilkunastu centymetrów, żeby przedłużyć emocje.

- Jest pan zadowolony z gry drużyny?

- Za początek na pewno trzeba pochwalić nasz zespół, bo mocno daliśmy się we znaki wyżej notowanemu przeciwnikowi. Tworzyliśmy sytuacje i nie dopuszczaliśmy rywali pod swoją bramkę, nie pozwalając im na zbyt wiele w swoim polu karnym. Słowa uznania należą się także za końcówkę, w której wola walki i chęć doprowadzenie do remisu, bo naprawdę niewiele brakowało, żeby losy awansu rozstrzygały się w rzutach karnych.

- Jak potraktowaliście rozgrywki o „Puchar 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej”?

- Bardzo poważnie i prestiżowo. Niestety nasz pierwszy z zaplanowanych meczów nie doszedł do skutku, bo Rymer Rybnik nie przyjechał, ale za to w następnej rundzie podejmowaliśmy znaną firmę jaką jest Ruch Radzionków. W dodatku ten mecz wskoczył nam w terminarz po weekendzie, w którym mieliśmy vacat więc idealnie wpasował się jako podtrzymanie rytmu meczowego. Walczyliśmy o awans i choć się nie udało to możemy powiedzieć, że te medale, które na pomeczowym spotkaniu otrzymaliśmy na pamiątkę będą nam przypominały fajną przygodę.

- Jaką rolę w waszym zespole odgrywa Grzegorz Fonfara, który ma na koncie 240 występów w ekstraklasie?

- Jego rolę trudno przecenić. To jest postać bardzo charyzmatyczna w szatni i na boisku, gdzie indywidualnie swoimi podpowiedziami i wskazówkami oraz postawą dużo daje zespołowi. To było widać od jego pierwszego treningu w naszej drużynie. To jego doświadczenie ciągnie zespół i jesteśmy z jego postawy bardzo zadowoleni. Mamy nadzieję, że nasz cel, którym jest zwycięstwo w każdym meczu, na mecie pierwszej części sezonu pozwoli nam wywalczyć miejsce w pierwszej czwórce i wiosną grać w grupie mistrzowskiej. A tego co będzie później, gdy rywalizacja rozpocznie się od zera, nikt nie jest w tej chwili w stanie przewidzieć. O to będziemy się jednak martwić później, jak zrealizujemy nasz pierwszy cel czyli miejsce w pierwszej czwórce.