Śląski ZPN

Trener Damian Mikołowicz wskazał ojców zwycięstwa reprezentacji Śląskiego ZPN U14

14/10/2020 09:13

Damian Mikołowicz po meczu w Kolbuszowej stwierdził, że to był najtrudniejszy mecz prowadzonej przez niego już trzeci sezon reprezentacji Śląskiego Związku Piłki Nożnej rocznika 2007.


Wynik 3:1, bo takim rezultatem zakończyło się wyjazdowe spotkanie reprezentacji Śląskiego Związku Piłki Nożnej w drugiej kolejce grupowej fazy eliminacji Mistrzostw Polski Kadr Wojewódzkich U14 z reprezentacją Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej, nie oddaje tego co działo się na kolbuszowskiej murawie.

- To był najtrudniejszy mecz prowadzonej przeze mnie reprezentacji Śląskiego Związku Piłki Nożnej rocznika 2007 – mówi Damian Mikołowicz. - Zaczął się od bardzo agresywnej gry ze strony rywali. Spodziewaliśmy się tego, że będą chcieli bardzo szybko zdobyć bramkę, ale nie zdołaliśmy zapobiec jej stracie. Bardziej niż akcją rywali byliśmy przejęci tym, że Kajetan Leszczyk leży na murawie, bo nabawił się urazu i myśleliśmy dlaczego sędzia nie odgwizdał faulu. Po tym trafieniu też nie potrafiliśmy się podnieść. Naszym głównym problemem na początku był fakt, że nasze głowy – mówiąc kolokwialnie – nie dojechały na to spotkanie. Zawodnicy byli ospali i do każdej reakcji każdego zawodnika mieliśmy uwagi i zastrzeżenia. W dodatku ten nasz odważny system 1-3-5-2 spowodował, że mieliśmy luki w bocznych sektorach, a przeciwnicy mieli skrzydłowego, który fantastycznie grał jeden na jeden i z tego powodu pod naszą bramką raz za razem rodziły się groźne sytuacje, w których Miłosz Bednarek musiał się wykazywać swoimi umiejętnościami i szczęściem, bo słupek i poprzeczka ratowały nas z opresji, gdy nasz bramkarz nie miał już kontroli nad piłką. Naprawdę po 30 minutach gry mogliśmy przegrywać 0:3.

- Czy zmiana ustawienia na grę czwórką obrońców okazała się kluczem do zwycięstwa?

- Wzięliśmy się w garść w systemie 1-4-1-4-1 zaczęliśmy bardziej kontrolować grę, a w dodatku błyskawicznie doprowadziliśmy do wyrównania. Dzięki niemu, drużyna która mogła schodzić na przerwę przegrywając kilkoma golami schodziła do szatni podbudowana, a po mocnej rozmowie na drugą połowę zawodnicy wyszli już przygotowani do tego co ich czeka. Zwróciliśmy uwagę na działania taktyczne, ale przede wszystkim podkreśliliśmy cechy wolicjonalne. Powiedzieliśmy wprost, jeżeli nie będziemy jeździć na tyłkach, to tego meczu nie wygramy. Poskutkowało. Pojawił się charakter i ambicja, które otworzyły nam drogę do zwycięstwa.

- Kiedy pomyślał pan, że ten mecz zakończy się zwycięstwem?

- Po przerwie mecz był bardzo otwarty, ale bez sytuacji bramkowych. Około 70 minuty poczułem jednak, że te ostatnie 10 minut może być nasze, bo coraz dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce, a nasze akcje się zazębiały. O rezultacie zadecydowały jednak stałe fragmenty gry, bo w zamieszaniu po rzucie wolnym Dominik Skiba wywalczył rzut karny i sam go wykorzystał, a w doliczonym czasie gry po rozegranym rzucie wolnym dobitka Mateusza Blachy przypieczętowała nasze zwycięstwo. Zdobyliśmy trzy punkty na bardzo trudnym terenie z bardzo wymagającym rywalem.

- Kogo można nazwać ojcem sukcesu drużyny?

- Hubert Jasiak w środku boiska jak zwykle prowadził naszą grę, ale tym razem miał znakomite wsparcie ze strony Miłosza Swatowskiego, który dołożył to czego nam było najbardziej potrzeba w tym meczu, a więc siłę, determinację i charakter, które spowodowały, że ten środek pola został zamknięty. Mogliśmy przytrzymać piłkę i to się przełożyło na zmianę obrazu gry. Na pewno także Miłosze Bednarek, który w tych trudnych momentach dzięki swoim interwencjom i szczęściu był ostoją drużyny, która po dwóch meczach rundy jesiennej eliminacji Mistrzostwo Polski Kadr Wojewódzkich U14 ma komplet punktów. Uważam, że 28 października stać na trzecią wygraną, bo gościć będziemy w Chorzowie reprezentację Opolskiego Związku Piłki Nożnej i wtedy zadowoleni będziemy mogli zameldować się półmetku rywalizacji o awans do turnieju finałowego.