Śląski ZPN

Najważniejszy dzień z życia 100-latka – LKS Krzyżanowice

15/12/2020 14:19

Prezes LKS Krzyżanowice Waldemar Drobny przechodząc rok temu na górniczą emeryturę wiedział, że przed nim wyjątkowy okres w dziejach klubu, szykującego się do obchodów 100-lecia.


- Plany był bogate, ale pandemia zweryfikowała nasze zamierzenia – mówi Waldemar Drobny. - Udało się jedynie na skromnej oficjalnej uroczystości nagrodzić najbardziej zasłużonych i rozegrać miniturniej oldbojów, a przygotowywaliśmy się na dużo więcej. W maju mieliśmy mieć turniej dla młodzieży, w czerwcu przez trzy dni miały grać u nas znane zespoły: Banik Ostrawa, SFC Opava i GKS 1962 Jastrzębie, a wszystko miały zwieńczyć rozgrywki oldbojów. Liczyliśmy, że nasi sympatycy i zaproszeni goście wezmą udział w wielkim święcie, bo 100-lecie to przecież wyjątkowe wydarzenie.

- Czym rok 2020 zapisał się w historii klubu?

- Tego też nie planowaliśmy, ale „zakręciliśmy się” na trenerskiej karuzeli. Sezon zaczęliśmy pod wodzą Roberta Żbikowskiego, z którym pożegnaliśmy się po 4 kolejce i rozstaliśmy się też z „jego” zawodnikami. Jego miejsce zajął Marcin Malinowski, którego przyjście odmieniło zespół, bo trochę z konieczności, ale także z przekonaniem, że to jest droga na przyszłość, postawił na młodzież. Jednak w listopadzie odszedł do pracy w sztabie I-ligowej Sandecji. Jego rolę, kontynuując rozpoczęte dzieło, kontynuował Mariusz Adaszek i to on ostatecznie doprowadził naszą drużynę do 4 miejsca na mecie rundy jesiennej w klasie okręgowej. To oznacza, że wiosną będziemy grać w grupie mistrzowskiej.

- Czy to znaczy, że życzenia awansu do IV ligi, składane podczas jubileuszowego spotkania mogą się spełnić?

- Podtrzymuję moje słowa, że na takiej wsi jak nasza okręgówka to jest górna granica. Ważniejsze dla mnie jest wychowanie juniorów i ich rozwój, a gra w grupie mistrzowskiej daje nam znakomitą okazję ogrywania naszych wyróżniających się juniorów. Gdy Marcin Malinowski wprowadzał w meczu z Silesią Lubomia juniorów: Pawła Gruda, Piotrka Gołąbka i Kacpra Mrozka byliśmy pełni obaw, ale poradzili sobie, a doświadczeni zawodnicy z Marcinem Pawłowskim wzięli ich pod swoje skrzydła i powstała fajna mieszanka. Nasi zawodnicy Mateusz Kuhn, Adam Tunkiewicz, Łukasz Musioł i nawet Przemek Szewieczek, wcześniej odstawiony do rezerwy oraz ci którzy do nas dołączyli stworzyli zespół. Było kilka naprawdę fajnych meczów, takich jak te z LKS 1908 Nędza. Wygraliśmy na wyjeździe 1:0 po golu Adama Turkiewicza, a u nas zwyciężyliśmy 4:1 po dwóch trafieniach Tobiasza Wodeckiego i bramkach Adama Turkiewicza i Łukasza Reinharda, a to był przeciwnik, który był tuż za nami. Podobał mi się też mecz z LKS Tworków, bo to drużyna, która zajęła drugie miejsce, w dodatku sąsiad zza między i zespół, z którym jeszcze za kadencji Roberta Żbikowskiego przegraliśmy 1:3, a więcej było fauli i kartek niż gry. U nas w rewanżu wygraliśmy 2:0 po eleganckim spotkaniu, które oglądało się z przyjemnością. Tobiasz Wodecki przed przerwą i Łukasz Musioł w końcówce strzelili gole i naprawdę mieliśmy się z czego cieszyć.

- Z czego najbardziej cieszył się pan w kończącym się roku?

- Z rozwoju drużyn młodzieżowych. Adrian Tlon robi bardzo dobrą robotę i mamy nie tylko juniorów, z których możemy sformować dwie drużyny, ale także skrzatów, które garną się na zajęcia, a rodzice są zadowoleni. Dlatego myślimy o jeszcze jednym trenerze, który pomógłby Adrianowi. Zadowolony jestem też ze współpracy z naszymi działaczami, bo członek zarządu i bramkarz Mateusz Kuhn ogarnia zespół seniorów, państwo Kubikowie czyli Janek z żoną Emilią od zawsze byli w klubie i są z nim na co dzień, żyjąc jego sprawami. Wszyscy się starają. Wspiera nas też sympatyk klubu Martin Bugdoł, dzięki któremu w czasie pandemii kibice mogli nasze mecze oglądać na żywo dzięki transmisji na you tube. Wdzięczny jestem też Radzie Wojewódzkiej Zrzeszenia LZS, bo dzięki prezesowi Andrzejowi Sadlokowi mogliśmy dopiąć koszty wyjazdów na mecze w Lidze Juniorów, w której gramy w Podokręgu Rybnik, bo w naszym regionie nie było z kim grać. Pomogła nam też Rada Sołecka, bo dzięki inicjatywie sołtysa Huberta Fichny mieliśmy dresy i nie muszę dodawać, że mój zastępca Fabian Fichna to syn sołtysa, bo my to wszystko robimy społecznie dla naszego środowiska.

- Kto jest jego sportową wizytówką?

- Największe sukcesy osiągnęła Ewelina Kamczyk. Zaczynała u nas i ma na koncie mistrzostwo Europy juniorek U17, sześć tytułów mistrzyni Polski i cztery tytuły króla strzelców Ekstraligi, a w drużynie narodowej rozegrała blisko 70 spotkań. Z mężczyzn natomiast od nas w górę zaczął się piąć Dawid Gojny, grający obecnie na zapleczu ekstraklasy w Zagłębiu Sosnowiec. Liczymy jednak, że nasza młodzież, na rozwój której stawiamy, pójdzie jeszcze dalej.

- Czego życzy pan sobie na progu 2021 roku?

- Sobie i wszystkim, którzy są zaangażowani w działalność piłkarską życzę zdrowia i zakończenia pandemii. Piłka nożna jest radością, ale wtedy kiedy możemy się nią cieszyć, przeżywając mecze swoich drużyn i patrząc jak rozwijają się talenty. U nas dobrze układa się też współpraca z dyrekcją szkoły, przy której jest Orlik, a my z niego korzystamy oraz z władzami samorządowymi, bo boisko jest gminne, a my go dzierżawimy. Obyśmy więc nadal współpracowali i potrafili się porozumieć nawet wtedy kiedy tematy będą trudne.