Do pierwszego w historii klubu meczu finałowego podopieczni Jerzego Wrzosa doszli wygrywając: w I rundzie na wyjeździe 3:2 z Karoliną Jaworzna Śląska, w 1/16 u siebie 3:0 z Hutnikiem Nowa Huta, w 1/8 na wyjeździe 2:1 z Górnikiem Wesoła, w ćwierćfinale po remisem 1:1 zakończonym meczu z Garbarnią Kraków dzięki zwycięstwu w karnych 4:2 i w półfinale u siebie 2:1 z Odrą Opole.
Andrzej Czechowski – Zdzisław Jaśkiewicz, Mirosław Głowacki, Witold Synoradzki, Engelbert Hojko – Wojciech Pędziach, Ryszard Szwed, Alojzy Krzywoń, Jan Kruk – Bernard Burczyk, Andrzej Drażyk (46. Jerzy Stachowiak), którzy po bezbramkowych 90 minutach ulegli ekstraklasowym przeciwnikom tracąc gole w 107 i 111 minucie gry, doczekali się swoich następców.
W tym sezonie zespół pod wodzą Marka Papszuna swoją pucharową drogę rozpoczął od wyjazdowego zwycięstwa 3:0 w I rundzie z Sandecją Nowy Sącz, a następnie pokonał: w 1/16 w Niecieczy Bruk Bet Termalicę, w 1/8 u „siebie” w Bełchatowie 4:2 Górnika Zabrze, w ćwierćfinale w Poznaniu 2:0 Lecha Poznań i w półfinale w Krakowie 2:1 broniącą trofeum Cracovię.
W 1967 roku za drużyną Rakowa do Kielc pojechało wielu kibiców spod Jasnej Góry, bo Polskie Koleje Państwowe zgodziły się udostępnić częstochowskim sympatykom piłki nożnej zniżkowe bilety, tańsze aż o 33 procent. Dlatego z 6 tysięcy kibiców obecnych na tym spotkaniu, połowa przyjechała z Częstochowy.
Nie wiemy czy tym razem sympatycy Rakowa też będą mogli wspierać swoich pupili, ale jedno jest pewne, że w Lublinie role się odwrócą. To klub, dowodzony przez prezesa Wojciecha Cygana, obchodzący w tym roku jubileusz 100-lecia, wystąpi w finale w roli faworyta. Do tego miana w spotkaniu z I-ligowcem zobowiązuje bowiem trzecia pozycja zajmowana w ekstraklasie. Wyczyn, którego autorami byli: Dominik Holec – Kamil Piątkowski, Andrzej Niewulis, Zoran Arsenić – Fran Tudor, Igor Sapała, Ben Lederman (75. Daniel Szelągowski), Patryk Kun - Mateusz Wdowiak (64. Ivi Lopez), Marcin Cebula (75. Marko Poletanović), Jakub Arak (64. Vladislavs Gutkovskis) według kibiców jest więc tylko przepustką do historycznego sukcesu.