Śląski ZPN

Cztery lata Krzysztofa Klonka czyli od złota do złota

6/07/2021 12:42

Trener Krzysztof Klonek doprowadził dziewczęcą reprezentację Śląskiego Związku Piłki Nożnej do drugiego złotego medalu Mistrzostw Polski Kadr Wojewódzkich.


Pierwszy tytuł wywalczył w 2018 roku, kiedy to w finale rozgrywek U13 „Frelki” pokonały rówieśniczki z Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej na stadionie w Wiśle, po bezbramkowym remisem zakończonym meczu wygrywając 4:3 w karnych. Drugi przywiózł z Łodzi, gdzie w rywalizacji U15, zaliczanej także do klasyfikacji Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży, jego podopieczne pokonały zespół Wielkopolskiego ZPN 1:0.

- Uczucie jest fantastyczne – mówi Krzysztof Klonek. - Myślę, że ten tydzień spędzony od zgrupowania w Lublińcu do finału w Łodzi, zostanie na zawsze zarówno w mojej pamięci, jak i w pamięci dziewczyn. Stworzyliśmy fajną grupę, która było zespołem nie tylko na boisku, ale także poza nim. Widać to było na każdym kroku. Dziewczyny były zdyscyplinowane i świadome tego o co grają. Nie zabrakło też problemów, bo mieliśmy spore kłopoty zdrowotne, ale dziewczyny na tyle się zaangażowały w proces regeneracji, że byliśmy w stanie zwycięsko dotrwać do końca finału. Zdaję sobie sprawę, że w ostatnim – najważniejszym meczu sezonu dziewczyny „oddychały już rękawami”, ale nie pozwoliły sobie odebrać prowadzenia. Któryś z doświadczonych trenerów powiedział, że finałów się nie gra tylko się wygrywa... To było także nasze motto. Dlatego ruszyliśmy od razu do szturmu z „grubej rury”. Zaryzykowaliśmy, bo zdawaliśmy sobie, że po trzech meczach jedziemy już na oparach sił i ustaliliśmy, że spróbujemy strzelić szybko gola, a później będziemy się bronić. Byliśmy świadomi tego co mamy. Zuzia Witek grała z urazem, „Gucio” czyli Julka Gutowska też, a o innych, drobniejszych nawet nie wspominam. Uznałem, że nawet gdybyśmy próbowali rozkładać siły i to i tak na koniec by ich zabrakło. Ale skoro już miało ich zabraknąć to chcieliśmy ostatkiem sił bronić zdobytej na początku zaliczki i to się nam sprawdziło. Zagraliśmy va banque, a szybko strzelony gol przez Zosię Dubiel dał nam mistrzostwo. Fantastyczna bramka, zresztą jak większość zdobywanych przez nasz zespół w tym turnieju, sprawiła, że możemy świętować i cieszyć się z tytułu, który naprawdę wywalczyliśmy. Żadnego meczu nie zagraliśmy tylko tak żeby zagrać. W każdym graliśmy od początku do końca z pełnym zaangażowaniem i o bramki. Dlatego, choć reprezentacja Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej była na pewno bardzo trudnym rywalem, to uważam, że za całokształt turnieju my najbardziej zasłużyliśmy na ten mistrzowski tytuł. W finale na złoto zagrał cały zespół, ale linia obrony od Ewy Sikory, uznanej za najlepszą bramkarkę mistrzostw zaczynając, zasługuje na szczególne słowa uznania. Iga Witkowska nie dała się przejść w żadnym momencie i doskonale współpracowała z pozostałymi obrończyniami to był nasz największy atut.

- Jak pan podsumuje ten złoty okres od Wisły do Łodzi?

- Zacznę od tego, że jeszcze rok przed mistrzostwem wywalczonym w Wiśle, czyli w 2017 roku sięgnąłem po brązowy medal Mistrzostw Polski Kadr Wojewódzkich U13 w Wieńcu-Zdroju pod Włocławkiem. Od tego momentu wiedziałem, że we wszystkich kadrach, które będę jeszcze prowadził muszę zadbać o to, żeby dziewczyny były jedną drużyną, żeby nie były odpuszczania, żeby jedna za drugą walczyła, żeby nie było sytuacji, że ktoś kogoś nie wesprze kto ma akurat słabszy moment. I to jest klucz do sukcesu. W łódzkim finale też były przecież dziewczyny, które miały słabszy dzień, ale tak bywa na meczach, dlatego budując zespół trzeba myśleć o tym, żeby mieć do dyspozycji wszystkie zawodniczki. Wszystkim dać pograć w trakcie turnieju, żeby w finale postawić na te, które w dużym tempie grania i w wielu stykowych sytuacjach dadzą się z siebie wszystko. Dlatego mistrzostwo zdobyła cała osiemnastka w takim samym stopniu. A ja mam satysfakcję, że ta moja filozofia zaowocowała trzema medalami w ciągu pięciu lat i dalej będę się jej trzymał.

- Ile dziewczyn przeszło przez mistrzowską drogę od Wisły do Łodzi?

- W finale Wiśle w 2018 roku grały: Ewa Sikora, Zuzia Witek i Natalia Ostalecka. W przeddzień łódzkiego meczu o złoto oglądaliśmy ten wiślański finał, który też był trudny, też był emocjonujący i myślę nawet, że niewiele różnił się od tego z Łodzi. Z tym, że trzy lata wygraliśmy w karnych, a teraz szybko strzeliliśmy bramkę i ona zadecydowała. Gra jednak wtedy i teraz wyglądała podobnie. Naprawdę jestem pełen podziwu dla rywalek, które mocno nas przycisnęły i zagrały świetny mecz. A my odpowiedzieliśmy obroną i choć ktoś może powiedzieć, że graliśmy gorzej, ale na pewno stworzyliśmy wspaniałe widowisko. Kibice też się do tego przyczynili i to był mecz, w którym się fantastycznie grało. To był finał – spełnienie dwóch lat pracy z tym zespołem, podsumowanie pracy dziewczyn i sztabu szkoleniowego.

- Co dalej z tą drużyną?

- To zależy od decyzji PZPN. Jeżeli za rok Mistrzostwa Polski Kadr Wojewódzkich będą nadal w kategorii U15 to z rocznika 2007 mamy w złotej drużynie z Łodzi jedenaście zawodniczek, które za rok znowu będą mogły zagrać, a jest jeszcze kilka kandydatek z tego rocznika i z rocznika 2008. Wydaje się, że to może być jeszcze mocniejsza drużyna, ale w innych województwach też trenerzy pracują i budują swoje zespoły. Natomiast jeżeli mistrzostwa będą dla młodszego rocznika to cykl budowy zespołu trzeba będzie zacząć od nowa.

- Komu dedykuje pan ten złoty medal?

- Nie myślałem o tym, ale na pewno nie byłoby mnie w tym zespole gdyby nie rodzina. Mimo wielu innych obowiązków zawodowych, dzięki wsparciu żony, znajduję czas na dodatkowe zajęcia, bo prowadzenie reprezentacji Śląskiego Związku Piłki Nożnej to zaszczytna, ale „tylko” dodatkowa praca. Najbliżsi na tym cierpią, ale żona ogląda wszystkie mecze i pewnie gdyby nie to, że do Łodzi miała kawałek drogi to byłaby na finale. Została jednak w domu z dzieckiem, ale czuję cały czas wsparcia z ich strony i dziękuję za to, bo to pozwala mi cały czas myśleć o tym co dalej. A najpiękniejsze w tym mistrzostwie jest nie samo wygranie finału, ale ta droga, którą przeszliśmy z dziewczynami. Rok temu, a mieliśmy bardzo dobrą drużynę, która wygrała grupę eliminacyjną, pandemia pokrzyżowała nam plany i nie było finałów. Musieliśmy więc rok czekać i pracować, żeby się rozwijać i to było super, a turniej finałowy stanowił zwieńczenie tego wszystkiego. Były relacje z meczów, kibice, którzy nam dopisywali, wszystko dopięta na ostatni guzik więc na koniec po prostu podziękuję Śląskiemu Związkowi Piłki Nożnej, który zadbał o to, żeby niczego nam nie brakowało od zgrupowania po lody od prezesa Henryka Kuli w przeddzień finału i gratulacje od niego i Wiceprezesa Jarosława Brysia na murawie po finale. Dla tego wszystkiego warto pracować i chyba dlatego już myślę o kolejnych wyzwaniach.