Śląski ZPN

Prezes smaży kiełbaski i z optymizmem patrzy w przyszłość

24/08/2021 08:33

W roku jubileuszu 75-lecia klubu Soła Kobiernice weszła pod wodzą Prezesa Mariusza Żurka.


- Prezesem jestem od półtora roku – mówi Mariusz Żurek. - Wcześniej byłem w zarządzie, a poprzedni prezes Marek Wrona namówił mnie do przejęcia schedy i przekazał obowiązki. Wprawdzie nie jestem z Kobiernic, bo pochodzę z Kęt, a mieszkam w Heczanrowicach, ale z Sołą związany jestem już ponad 20 lat. Jestem wychowankiem Hejnału i mam też za sobą epizod w Niwie Nowa Wieś, ale mogę spokojnie powiedzieć, że w Kobiernicach jest mój klub. Przyszedłem do niego mając 26 lat i jeszcze dwa lata temu byłem zawodnikiem. Grałem w ataku przeżywając wiele bardzo miłych chwil, ale był też taki mecz, w którym karetką zostałem zwieziony z boiska z bardzo mocna skręconą kostką. Przerwa trwała rok, ale wróciłem do gry.

- Od ilu lat działa pan w klubie?

- Jako działacz jestem już w klubie od około 8 lat. Cieszę się, że mamy grupy młodzieżowe: skrzatów, żaków, młodzików i juniorów oraz zespół seniorów, grających w klasie A. Naszym celem jest inwestowanie w młodzież, bo bardzo się cieszymy gdy dzieci przychodzą na treningi i biorą udział w rozgrywkach. W sumie mamy zarejestrowanych około stu zawodników, którymi zajmuje się czterech trenerów. A jeżeli chodzi o seniorów to myślę, że w tym sezonie realne jest miejsce w pierwszej trójce. Nie ma jednak parcia na awans. Po prostu chcemy być w czołówce, ale proszę mi wierzyć, że oglądanie spotkań kosztuje mnie sporo zdrowia, bo poziom adrenaliny jest wtedy bardzo wysoki.

- Czy Soła jest klubem kobierniczan?

- W zespole seniorów gra dużo chłopców z Kobiernic. Między nimi są też obaj moi synowie Michał i Maciek. Nie udało się nam wprawdzie zagrać razem, bo zabrakło roku między moim zejściem z boiska, a ich awansem do seniorów, ale może jeszcze uda się nam wybiec razem na murawę. Mógłbym jeszcze zagrać, bo czuję się na siłach i może – na przykład – jak będziemy już pewni awansu to w takim pokazowym spotkaniu, bez stawki, mogę się jeszcze zaprezentować i zaliczyć ojcowsko-synowski występ.

- Czym zajmuje się pan poza działalnością w klubie?

- Pracuję w gazownictwie i mam normowany czas pracy, więc po powrocie do domu szybko wyjeżdżam do klubu. Żona nie interesuje się sportem, ale mając w domu trzech piłkarzy nie może uciec od piłkarskich tematów i... prania. Asia nie chodzi jednak na mecze, bo mówi, że za bardzo się na nich denerwuje. Nie mogłaby patrzeć na to jak synowie walczą, bo za bardzo to przeżywa i nie nadaje się do tego.

- Kto pana zdaniem mógłby kandydować do miana piłkarza 75-lecia klubu?

- Trudno mi ocenić 75-lecie, ale z tego okresu, w którym grałem w Sole uważam, że najlepszym zawodnikiem był Rafał Fabia. Graliśmy razem w ataku i to była wielka przyjemność, bo znakomicie się na współpracowało. Obecnie kapitanem jest Kuba Zoń, a najlepszym strzelcem w poprzednim sezonie był Oskar Kojder. To są kobierzanie, którzy są mocnymi punktami zespołu, ale nie ma w nim jakiegoś jednego lidera czy gwiazdy. Jest za to fajna atmosfera. Zawodnicy przychodzą, bo się im tu podoba. Nie płacimy za grę, ale spotykamy się na pomeczowej kiełbasce, którą prezes smaży i częstuje. Na jakość nikt nie narzeka. Wręcz przeciwnie wszyscy chwalą, bo dostajemy pyszne wyroby od Pana Rajdy. Korzystamy też ze wsparcia sponsorów z Kobiernic, którzy pomagają i żyją sportem co było widać po frekwencji na dwudniowym świętowaniu jubileuszu 75-lecia klubu.

- Jak zdobywacie środki na działalność klubu?

- Sami organizujemy festyny, zabawy, sprzedajemy kalendarze oraz korzystamy ze wsparcia gminy, która jest właścicielem obiektu i boiska. Mamy bardzo dobrą współpracę z władzami Gminy Porąbka i tak naprawdę potrzebujemy przede wszystkim wytrwałości, żeby to wszystko funkcjonowało. Mamy dziewięcioosobowy zarząd, w którym role są podzielone i każdy robi swoje więc wspólnie potrafimy ciągnąć ten klubowy wózek. Staramy się, żeby na każdej naszej imprezie, czy to festynie, czy zabawie karnawałowej było jak najwięcej ludzi i na brak uczestników nie narzekamy. Kosztuje nas to dużo wyrzeczeń, bo robimy to wszystko siłami, zawodników, działaczy i znajomych, ale radość z tego gdy coś się udaje jest ogromna i dlatego po udanych obchodach 75-lecia klubu z optymizmem patrzymy w przyszłość.