Dzisiaj biało-czerwoni zmierzą się ze Słowacją i jej pokonanie to obowiązek zespołu, który deklaruje chęć dłuższego pobytu w Amsterdamie. Natomiast zwycięstwo z Rosją, trzecim zespołem poprzednich mistrzostw Starego Kontynentu byłoby ogromnym sukcesem.
- Z Chorwacją zagraliśmy wycofani jakbyśmy ciągle byli Kopciuszkiem, a nie jesteśmy – mówi selekcjoner. - Powinniśmy już wziąć na siebie odpowiedzialność za wynik. Tym bardziej, że mieliśmy swoje okazje i o to do zawodników po pierwszej połowie miałem trochę pretensji. Sam początek nie wyglądał źle, bo szybko wypracowaliśmy pierwszą bramkową sytuację, ale zabrakło zimnej krwi. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy tych szans na prowadzenie.
Na potwierdzenie tych słów można przytoczyć liczby: 57:26 w strzałach, 19:12 w strzałach celnych czy 12:6 w rzutach rożnych. Jednak to nie wystarczyło do zdobycia 3 punktów.
- Dopóki są matematyczne szanse to wyjście z grupy jest jak najbardziej możliwe – dodaje Błażej Korczyński. - Jeżeli Rosja, która na starcie wygrała 7:1 ze Słowacją, pokona w drugiej kolejce Chorwację, a my w ostatnim spotkaniu odniesiemy zwycięstwo z Rosją to o wszystkim zadecyduje „mała tabela”. Dlatego w końcówce meczu z Chorwacją, gdy graliśmy piątką w polu, prosiłem zawodników o nie podejmowanie zbytniego ryzyka i mam pretensje o akcję, w której bramkarz Chorwatów oddawał strzał, bo nikt nie doskoczył i nie zaatakował go, nawet ryzykując faul. Przy wyniku 3:1 przy małej tabeli to jeszcze nie jest tragedia. Mamy minus 2 w bramkach i droga ciągle jest otwarta.
Żeby teoria Korczyńskiego mogła się zrealizować dzisiaj w Amsterdamie (o 17.30) Rosja powinna wygrać z Chorwacją, ale przede wszystkim (o 20.30 – transmisja w TVP Sport) Polska musi pokonać Słowację.
- Zdajemy sobie z tego doskonale sprawę – zapewnia opiekun biało-czerwonych. - Nie możemy lekceważyć Słowaków i na pewno tego nie zrobimy, bo to jest w tej chwili mecz kluczowy.
Najbardziej na dobrym występie w Amsterdamie zależy grającemu na co dzień w Rekordzie Bielsko-Biała Sebastianowi Leszczakowi, który 20 stycznia obchodził 30. urodziny. Następnego dnia zawodnik, który na trawie jako 17-latek zadebiutował w ekstraklasie w barwach Wisły Kraków i był reprezentantem Polski juniorów, ale ostatecznie wybrał futsal, musiał wprawdzie przełknąć gorycz porażki z Chorwacją, ciągle jednak wierzy, że jeszcze będzie świętował. Kibice futsalu w Polsce także na to liczą i mają nadzieję, że już dzisiaj wieczorem rozpocznie się nowy rozdział.
O Polakach na ME w futsalu czytaj także TUTAJ.
Zapowiedź meczu ze Słowakami czytaj TUTAJ.