Śląski ZPN

Selekcjoner odwiedził siedzibę Śląskiego Związku Piłki Nożnej

21/03/2022 18:40

W mocno napiętym harmonogramie swoich zajęć na rozpoczętym w niedzielę zgrupowaniu reprezentacji Polski, która mieszka w katowickim hotelu „Monopol” i trenuje na Stadionie Śląskim, selekcjoner Czesław Michniewicz znalazł czas by odwiedzić siedzibę Śląskiego Związku Piłki Nożnej i spotkać się z Prezesem Henrykiem Kulą.


- Bardzo lubię Śląsk i społeczność śląską – powiedział Czesław Michniewicz. - Nigdy nie miałem co prawda okazji pracować w sercu tego regionu, ale prowadziłem Podbeskidzie więc mogę powiedzieć, że się otarłem o śląską piłkę nożną. Miałem jednak dużo kontaktów z piłkarzami, trenerami i kibicami. Bardzo miło je wspominam, tak samo jak wszystkie mecze, które tu przyszło mi rozgrywać czy to jako bramkarzowi gdy z Amicą Wronki występowałem w Zabrzu, Wodzisławiu Śląskim i Chorzowie czy to później już jako szkoleniowcowi. Zawsze były to trudne mecze, bo Ślązacy mają swój charakter i są charakterni także poza boiskiem. To mi się zawsze bardzo podobało, bo spotkałem na piłkarskiej i trenerskiej drodze wielu Ślązaków i o wszystkich mogę powiedzieć dużo dobrego.

- Jaki śląski moment swojego życia wspomina pan najchętniej?

- Było ich kilka, ale taki najbardziej pamiętny moment miał miejsce wiosną 2007 roku, bo wtedy przyjechałem z drużyną Zagłębia Lubin na mecz z Górnikiem. Mieszkaliśmy na Stadionie Śląskim, szykując się do spotkania i gdy schodziliśmy z rozruchu z głównej płyty chorzowskiego giganta w tunelu usłyszeliśmy, że Polska została gospodarzem mistrzostw Europy EURO 2012. Dlatego teraz gdy przyjechaliśmy na Stadion Śląski to pokazywałem, w którym miejscu staliśmy gdy Michel Platini otwierał kopertę i w świat poszły słowa, że będziemy gościć najlepsze drużyny Starego Kontynentu. Natomiast z piłkarskich wspomnień na pierwsze miejsce wysuwa się baraż reprezentacji młodzieżowej z Portugalią. W listopadzie 2018 roku graliśmy w Zabrzu przy stadionie wypełnionym kibicami, którzy bardzo mocno nas wspierali i choć przegraliśmy 0:1 to rewanż zakończył się naszym zwycięstwem i pojechaliśmy na turniej finałowy. Zagraliśmy wtedy w Zabrzu, bo gdy po zwycięskim spotkaniu z Gruzją w Gdyni było już wiadomo, że będziemy w barażach, zapytałem zawodników gdzie chcą grać. Większość, bo mieliśmy silną kolonię zawodników grających wtedy na Śląsku: Żurkowski, Ściślak, Bochniewicz czy Wieteska, odpowiedziała, że w Zabrzu i to się sprawdziło.

- Czym dla pana jest Stadion Śląski?

- Przede wszystkim kojarzy mi się z pierwszym meczem, który zapamiętałem, czyli z 2 maja 1981 roku Polska – NRD rozpoczynającym naszą drogę na mistrzostwa świata w Hiszpanii gdzie Polska zdobyła trzecie miejsce. Zdobyta wtedy bramka przez Andrzeja Buncola po rzucie rożnym utkwiła mi mocno w pamięci choć miałem wtedy 11 lat. Znam też dobrze historię „Kotła czarownic”, bo reprezentacja Polski grała tu wiele wspaniałych meczów, choćby ten z października 1977 roku, kiedy to cały stadion gwizdał na Kazimierza Deynę, a on strzelając gola bezpośrednio z rzutu rożnego zapewnił nam awans na finały mistrzostw świata w 1978 roku. Z odtworzenia znam też mecze z Holandią z września 1975 roku, kiedy to trzecia drużyna świata pokonała wicemistrzów świata 4:1 czy z czerwca 1973 roku, gdy w drodze na mistrzostwa świata w Niemczech nasza drużyna narodowa pokonała 2:0 Anglików, a Włodek Lubański w słynnej akcji zabrał piłkę Bobby'emu Mooreowi i pokonał Petera Shiltona. Dużo historii, wiele wspaniałych meczów, ale osobiście najbardziej jako widz przeżyłem spotkanie z listopada 2007 roku, gdy Polska pokonała 2:0 Belgię i awansowaliśmy do turnieju finałowego Mistrzostw Europy EURO 2008. Wtedy poczułem tę magię i moc chorzowskiego giganta.

- Czego się pan spodziewa po Stadionie Śląskim i kibicach, którzy wykupili bilety na mecz barażowy o awans do turnieju finałowego mistrzostw świata 29 marca?

- Spodziewam się mocnego dopingu. Wsparcia. Może to już nie jest „Kocioł czarownic”, bo ten obiekt to już teraz piękny stadion, ale ma swój klimat i wierzę, że znowu ożyje. Bardzo się cieszę, że ten najważniejszy mecz pierwszego półrocza mamy okazję grać właśnie tutaj. Na pewno to, że gramy w Chorzowie przyciągnie na trybuny w większości kibiców ze Śląska, czyli ludzi którzy znakomicie czują piłkę nożną, ale wiem, że także z całej Polski wybiera się tu mnóstwo kibiców. Moi znajomi przyjadą na przykład z Trójmiasta i pokonają całą Polskę, żeby stworzyć ten klimat, którego nasza drużyna będzie potrzebowała. Liczymy na tę atmosferę i nie chcielibyśmy zawieść. Chcielibyśmy zagrać jak najlepsze spotkanie i zrobimy wszystko, żeby 29 marca na listę spotkań, które dały reprezentacji Polski awans do turnieju finałowego mistrzostw świata można było wpisać kolejne spotkanie.