O tym jak trudny jest to rywal najlepiej świadczy bilans polsko-szwedzkich potyczek, bo na 27 spotkań naszych drużyn narodowych 8 zakończyło się zwycięstwami biało-czerwonych, 4 razy były remisy, a 15-krotnie zwyciężał zespół „Trzech Koron”. Przewertujmy więc kroniki.
Historia meczów reprezentacji Polski i Szwecji zaczyna się 28 maja 1922 roku. Tego dnia bowiem na murawie Stadionu Olimpijskiego w Sztokholmie biało-czerwoni pokonali gospodarzy 2:1, a pierwszą bramkę zapisaną w kronikach naszej drużyny narodowej zdobył Józef Klotz. Piłkarz występujący na co dzień w Jutrzence Kraków pewnie wykonał w 27 minucie rzut karny, a pieczęć na zwycięstwie postawił w 74 minucie spotkania Józef Grabień z Pogoni Lwów.
Reprezentacja odradzającej się Polski ze skandynawskim rywalem rywalizowała praktycznie co roku więc nic dziwnego, że mecz z 1 lipca 1928 roku był już szóstym towarzyskim starciem tych zespołów, ale pierwszym występem biało-czerwonych na Śląsku.
Spotkanie odbyło się na stadionie 1. FC Katowice (po wojnie Gwardii i katowickiej AWF). Na mecz przyszło prawie 20 tysięcy ludzi, cały stadion był udekorowany chorągiewkami obu krajów „Śląski OZPN dołożył wszelkich starań, by spotkanie to wypadło jak najokazalej, co do formy zewnętrznej – pisały ówczesne gazety. - Goście przyjechali na mecz pociągiem z Berlina. W przeddzień spotkania delegacja związku witała gości już na granicy polsko-niemieckiej. Potem pokazano Szwedom nasz okręg przemysłowy obwożąc ich samochodami po kopalniach i hutach, a wieczorem konsul szwedzki w Katowicach wydał przyjęcie na cześć gości”.
W tym meczu na pozycji środkowego napastnika zadebiutował w reprezentacji Karol Kossok z 1. FC Katowice. „Śląski olbrzym” dwa lata później – już w barwach Cracovii – został królem strzelców ekstraklasy i mistrzem Polski. Warto jeszcze dodać, że Polska wygrała 2:1, po golach strzelonych przez Wawrzyńca Stalińskiego i Wacława Kuchara, bo na następne spotkanie polsko-szwedzkie na Śląsku trzeba było czekać aż do 25 października 1989 roku, kiedy to na Stadionie Śląskim, w ramach eliminacji mistrzostw świata goście wygrali 2:0. Ich zwycięstwami zakończyły się także następne potyczki w „Kotle Czarownic” w ramach eliminacji mistrzostw Europy – 31 marca 1999 roku 1:0 oraz 10 września 2003 roku 2:0.
Czekając na chorzowskie przełamanie wspomnijmy miłe chwile. Bez wątpienia najwięcej radości dostarczył polskim kibicom bój w Stuttgarcie 26 czerwca 1974 roku, bo w turnieju finałowym mistrzostw świata po główce Grzegorza Laty w 44 minucie oraz obronionym przez Jana Tomaszewskiego rzucie karnym maszerujący po trzecie miejsce zespół Kazimierza Górskiego wygrał 1:0. Warto też wspomnieć spotkanie towarzyskie z 18 maja 1966 roku, bo w towarzyskiej potyczce na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu gol Stanisława Oślizły ustalił wynik na 1:1.
To już jednak „stare dzieje”. Ostatni raz po zwycięstwo biało-czerwoni sięgnęli 21 sierpnia 1991 roku, po golach Wojciecha Kowalczyka i Mirosława Trzeciaka wygrywając w Gdyni 2:0. Natomiast najświeższy obraz konfrontacji naszych drużyn zapisany został 23 czerwca ubiegłego roku, kiedy to w Sankt Petersburgu, w ostatnim meczu fazy grupowej finałów mistrzostw Europy Szwedzi sięgnęli po 3 punkty. Wprawdzie na dwa gole Emila Forsberga odpowiedział Robert Lewandowski doprowadzając w 84 minucie do wyrównania, ale w doliczonym czasie gry Viktor Claesson, pokonując Wojciecha Szczęsnego zakończył udział Polski w turnieju EURO 2020.
To wszystko jest jednak historią. A przed nami... przyszłość. 29 marca o 20.45 zabrzmi pierwszy gwizdek meczu, który zadecyduje o awansie do listopadowo-grudniowego turnieju mistrzostw świata w Katarze. To może być najważniejsze 90 minut – ewentualnie z dogrywką i rzutami karnymi – dla współczesnej polskiej piłki.