Śląski ZPN

Okno na piłkarski świat dla Jakuba Pochcioła

7/04/2022 08:54

Trener ROW-u 1964 roku Dariusz Widawski na zwycięstwo finale Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Rybnik patrzy z kilku punktów widzenia.


- Zdobycie Pucharu Polski chyba dla każdego piłkarza, bez względu na to na jakim szczeblu sięga się po to trofeum, ma swoje znaczenie – mówi trener trzynastej w tej chwili drużyny w tabeli Zina IV liga - Grupa II Dariusz Widawski. - Dla nas także jest powód do dumy i radości, ale w żadnym momencie nie możemy z oczu stracić celu głównego, a tym w naszej sytuacji jest skuteczna walka o utrzymanie w IV lidze.

- Nie zastanawiał się pan nad tym czy gra na dwa fronty, czyli w IV lidze i w Pucharze Polski na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej, może być dla was problemem?

- Odpowiem tak. Trudno byłoby wyjść na boisko w Bełku i przy tak licznej grupie kibiców nie walczyć o zwycięstwo w meczu o tak prestiżowe trofeum. Bardzo się cieszymy z jego zdobycia, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że każdy medal ma dwie strony. Na jednej jest radość i duma z osiągnięcia, a na tej drugiej troska o to, żeby do soboty zawodnicy ogarnęli się fizycznie i z takim samym zaangażowaniem walczyli o punkty w czekającym nas IV-ligowym meczu wyjazdowym z Orłem Łękawica. Wiem także, że jeszcze w tym miesiącu rozpoczną się rozgrywki pucharowe na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej więc mam świadomość, że czeka nas dodatkowe obciążenie. Ma jednak nadzieję, że mamy na tyle szeroką kadrę i taką mieszankę rutyny i młodości w naszej drużynie, że podołamy fizycznie tej grze na dwa fronty, a przede wszystkim zrealizujemy ten cel główny, czyli utrzymanie w IV lidze.

- Czy wybór Jakuba Pochcioła na najlepszego zawodnika meczu finałowego Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Rybnik wskazuje na to, że był to spektakl jednego aktora?

- Absolutnie nie można powiedzieć, że był to mecz jednego aktora. Był to mecz walki. Obydwie drużyny zmagały się z boiskiem, które – co jet normalne o tej porze roku – nie było optymalne. Zmagały się też z porywistym wiatrem więc nie było to piłkarsko widowisko na najwyższym poziomie, ale zaangażowania nikomu odmówić nie można. W takich warunkach na pewno więc jeden zawodnik nie byłby w stanie przeważyć losów meczu. Ale wracając do Kuby Pochcioła bardzo się cieszę, że to jego wyróżniono. Od pierwszego meczu w tej rundzie wiosennej pokazuje, że skala jego talentu – tak uważam – jest porównywalna do skali naszego wychowanka Bartka Slisza, grającego obecnie w Legii Warszawa i mającego już za sobą debiut w reprezentacji Polski. Czy Kubie tak się piłkarsko powiedzie tego nie wiem, ale warto żeby zainteresowały się nim kluby z wyższych klas rozgrywkowych, bo gra na poziomie IV ligi, to już dla niego za mało.