35-letni wychowanek Zagłębia Sosnowiec, w którym 4-krotnie wystąpił w ekstraklasie, a następnie 81 razy grał w II lidze i ma także za sobą grę w: Gwarku Zabrze, Milenium Wojkowice, Górniku Wesoła i Górniku Piaski gdzie w 2014 roku zakończył karierę, w czechowickiej drużynie wkracza na trenerski szlak. Wędrówkę po nim rozpoczął od pracy z grupami młodzieżowymi swojego macierzystego klubu, a w styczniu 2021 roku został asystentem trenera w Unii Dąbrowa Górnicza, żeby po roku przenieść się do Czechowic-Dziedzic. Wprawdzie na „dzień dobry” jego zespół zainkasował 3 punkty walkowerem, bo w pierwszej kolejce rundy wiosennej miał grać z zespołem Czarni-Góral Żywiec, który wycofał się z rozgrywek, ale później zaczęły się schody czyli porażka 1:2 z Unią Turza Śląska na wyjeździe i remis 1:1 z Unią Książenice u siebie.
- Cieszymy się ze zwycięstwa w Tychach – powiedział Wojciech Białek. - Byliśmy na pewno kolektywem. Wszystkie zadania jakie sobie założyliśmy, jeżeli chodzi o ustawienia i wywiązywanie się z nich w defensywie i ofensywie zawodnicy mocno sobie wzięli do serca i zrealizowali to w 99 procentach. Widać było też trenowane przez nas przechodzenie w fazie ataku na grę większą liczbą zawodników. Mocno nad tym pracowaliśmy i nie baliśmy się zostawać w tyłach nawet jeden na jeden, bo piłka nożna idzie w tym kierunku, że trzeba się nastawiać na takie pojedynki, żeby robić przewagę. Nie baliśmy się tego mimo że naszym rywalem był przecież lider.
Mówiąc o atutach swojego zespołu Wojciech Białek jeszcze raz podkreślił siłę zespołu.
- Zawodnicy cały czas współpracowali ze sobą i byli w pełni zaangażowani w to co się dzieje na boisku – dodał Wojciech Białek. - Nieustannie podpowiadali sobie i w zasadzie ja nie musiałem nic mówić, bo miałem na boisku jedenastu trenerów, którzy dyrygowali, ostrzegali, zachęcali. Baliśmy się trochę, nauczeni doświadczeniem z poprzednich kolejek, że nasz wysiłek może zaprzepaścić jakiś błąd sędziowski i dlatego może nawet za bardzo pomagaliśmy „sędziować”, ale najważniejsze, że skończyło się po naszej myśli. Wprawdzie w ostatnich sekundach meczu nasz kapitan Damian Zajączkowski po drugiej żółtej kartce musiał zejść z boiska, ale szybko zastąpiłem wtedy Michała Czernka wprowadzając Michała Przemyka, żeby wzmocnić defensywę, przechodząc na ustawienie z pięcioma obrońcami i dotrwaliśmy do ostatniego gwizdka.
Gdy Wojciech Białek przychodził do MRKS-u zespół był na ósmym miejscu w tabeli i po pokonaniu lidera nadal jest na tej samej pozycji.
- Naszym celem na starcie rundy wiosennej było jak najszybsze doskoczenie do czołówki i oddalenie się na bezpieczną odległość punktową od strefy spadkowej – wyjaśnia Wojciech Białek. - Na pewno nie jesteśmy w gronie zespołów, które walczą o awans, ale jednocześnie myślimy o tym co chcemy zrobić w przyszłości. Prezesi mi zaufali i dokonaliśmy zimą takich zmiany w zespole jakie chciałem. Nie pozostaje więc nic innego jak tylko pokazać efekty i rozwijać się praz piąć się coraz wyżej.