Doświadczony działacz i społecznik, oddany całym sercem społeczności Brzezin Śląskich, od pewnego czasu rozglądał się za swoim następcą i jak sam podkreśla znalazł osobę, której może przekazać stery... kiedy już wyprowadzi klubowy okręt na spokojne wody, czyli doprowadzi do końca odbudowę zniszczonego przez wandala budynku klubowego.
Marcina Dziembałę, formalnie wiceprezesa do spraw sportowych, można dziś nazwać prawą ręką, a raczej „prawym skrzydłem” Prezesa.
- Jestem wychowankiem innego piekarskiego klubu Andaluzji Brzozowice Śląskie – wspomina Marcin Dziembała. - Kiedy jednak w 2005 roku nasz klub wchłonął Olimpię Piekary Śląskie i przejął jej zawodników, tak jak większość kolegów z brzozowickiego klubu szukałem nowej drużyny i mając 24 lata trafiłem do Orła Białego. Patrząc na moją piłkarską drogę był to więc drugi klub w moim życiu, ale na pewno stawiam go na pierwszym miejscu, bo okazał się najbliższy mojemu sercu. Atmosfera, radość, przyjaźnie. Wszystko co dobre spotkało mnie w tym właśnie klubie, z którym świętowałem dwa awanse do ligi okręgowej i grałem tu ponad 10 lat. Później na pierwszy plan wysunęły się sprawy osobiste oraz biznesowe, ale w końcu i tak wróciłem pod skrzydła Orła Białego i od trzech lat pomagam panu Tadeuszowi Wieczorka. Życzę mu żeby jak najdłużej stał na czele klubu, bo jest jego lokomotywą i nawet gdy kiedyś ogłosi, że kończy karierę Prezesa to i tak nie wyobrażam sobie tego, żeby się od klubu odciął. Jestem przekonany, że będzie z tym klubem, w który włożył całe swoje serce, będzie dopóki starczy mu sił.
Na piłkarski boisku Marcin Dziembała był napastnikiem i w życiu także kieruje się dewizą, że najważniejsza jest gra do przodu.
- Najbardziej pamiętny mój mecz to pucharowe starcie Orła Brzeziny z Andaluzją – dodaje Marcin Dziembała. - Gra na boisku w Brzezinach Śląskich przeciwko swojemu byłemu klubowi, który na co dzień występował w wyższej klasie i był faworytem, zakończyła się nie tylko naszym zwycięstwem, ale jeszcze strzeliłem dwa fajne gole Dariuszowi Stańczykowi, ale tych miłych momentów było znacznie więcej i dzisiaj chętnie do tego wracam. Sport jest bowiem nie tylko pasją, ale także odskocznią od codziennych zajęć. Jestem właścicielem zakładu produkującego wędliny. 20 lat pracowałem w tej branży, a później otworzyliśmy firmę rodzinną, produkującą tradycyjne śląskie wyroby. Przy okazji wspomagamy naszych zawodników i mam nadzieję, że „wykarmimy” ambicje, bo nie ma przecież sportowca, który wychodzi na boisko żeby przegrać. Chcemy wygrywać, ale przede wszystkim myślimy o tym, żeby Orzeł Biały znowu miał swoje pisklęta. Mamy plany rozwoju sekcji młodzieżowej i otworzenia darmowej szkółki dla dzieci z naszej dzielnicy i okolic. Staramy się pozyskać sponsorów, ale przede wszystkim wkładamy to swoje serce, bo to jest największy skarbiec. Przynajmniej ja taki kierunek widzę. Oczywiście nie zrezygnujemy z seniorów, bo oni są wizytówką klubu więc ich wyniki są ważne, ale najważniejsze będzie odbudowanie grup młodzieżowych i o nich myślimy przede wszystkim.