- Gdy w 1959 roku koledzy ze szkoły i przyjaciele ze szkolnego boiska, namówili mnie na przyjście do Uranii Kochłowice nie sądziłem, że to będzie mój drugi dom – mówi Stanisław Mitas. - Zacząłem treningi i grałem w juniorach, ale pewnego dnia, z tak zwanego przedmeczu, bo młodzież miała swoje rozgrywki przed spotkaniami seniorów, zostałem wezwany do pierwszej drużyny, której bramkarz doznał kontuzji. W ten sposób, w spotkaniu z Sępem Godula, zadebiutowałem w zespole, w którym spędziłem niemal 20 lat. Startowaliśmy z klasy A, ale już w sezonie 1964/65 po wygraniu rozgrywek w naszym regionie wywalczyliśmy prawo gry w barażach o awans do II ligi, czyli zaplecza ekstraklasy. W grupie naszymi rywalami były: Stilon Gorzów Wielkopolski, KS Nysa, Czarni Radom, Bielawianka Bielawa i Karpaty Krosno, które okazały się naszym najtrudniejszym przeciwnikiem. W Krośnie bowiem, po zwycięstwie 1:0 na naszym boisku, rozgrywaliśmy decydujący o awansie mecz rewanżowy. Pół żartem, pół serio mogę powiedzieć, że przez 90 minut tego spotkania więcej czasu spędziłem w powietrzu niż na ziemi, bo rywale atakowali non stop. Nie dałem się jednak pokonać, a wynik 0:0 dał nam historyczny awans.
Pierwsza przymiarka do szczebla centralnego w przypadku drużyny z Kochłowic trwała rok.
- Ponieważ boisko w Kochłowicach nie spełniało wymagań to nasze mecze w II lidze musieliśmy grać na stadionach sąsiednich klubów – dodaje Stanisław Mitas. - W roli gospodarza występowaliśmy więc w Wirku albo w Nowym Bytomiu i nie potrafiliśmy się utrzymać. Wyciągnęliśmy jednak wnioski z tej lekcji i gdy w 1968 roku zdobyliśmy mistrzostwo III ligi to zakotwiczyliśmy na zapleczu ekstraklasy na 8 sezonów. Z tego okresu mam też najmilsze boiskowe wspomnienie, bo w Pucharze Polski w 1970 roku doszliśmy aż do ćwierćfinału, w którym naszym rywalem była Legia, który wtedy doszła do półfinału Pucharu Europy Mistrzów Krajowych. Na stadion Slavii przyszło wtedy 10 tysięcy kibiców więc trybuny „pękały w szwach”, a my na boisku dotrzymaliśmy kroku gwiazdom polskiej piłki. Obok mnie grali: Eryk Knop, Alfred Skorupiński, Stefan Pietraszewski, Piotr Chmielarski, Werner Wieczorek, Marian Winczek, Paweł Gancarczyk, Jerzy Mrowiec, Jan Cieślik, Ginter Cholewa i Eugeniusz Przygoda, który wszedł za Cieślika. W tym składzie wywalczyliśmy remis 0:0 i na rewanż do Warszawy jechaliśmy z wielkimi nadziejami, które rozwiał Kazimierz Deyna, strzelając gola w 67. minucie.
Swój ostatni mecz w Uranii Stanisław Mitas rozegrał w 1978 roku, ale to nie znaczy wcale, że 39-letni bramkarz zakończył piłkarską przygodę.
- Ostatni mecz rozegrałem przeciwko MCKS Czeladź w III lidze, a w sumie miałem w Uranii około 600 meczów, z czego około 300 w II lidze – wylicza Stanisław Mitas. - Miałem też propozycje z Górnika Zabrze, Ruchu Chorzów i nawet z Pogoni Szczecin, ale Urania była mi najbliższa. Opuściłem ją dopiero w 1978 roku, kiedy po ukończeniu dwuletniego kursu trenerskiego na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach z dyplomem trenera II klasy pojechałem do Kanady. Poprosiłem wtedy na kopalni Nowy Wirek, na którą zostałem przeniesiony gdy zacząłem grać w pierwszym zespole Uranii, o roczny urlop i zostałem zawodnikiem Polonii Toronto Falcons i tam już definitywnie zakończyłem karierę. Po powrocie zacząłem działać w Uranii i prowadzić zajęcia w klasie sportowej Szkoły Podstawowej numer 18 w Rudzie Śląskiej, ale ponieważ pojawiła się oferta pracy trenera w kanadyjskim klubie to wróciłem do Toronto i spędziłem tam kolejne półtora roku. Do Kochłowic wróciłem w 1981 roku i jako asystent Augustyna Bujoka świętowałem zdobycie mistrzostwa III ligi i kolejny awans na zaplecze ekstraklasy. Zacząłem też mocno działać w klubie, zostając jego wiceprezesem, a jako trener w sezonie 1985/86 znowu cieszyłem się z awansu do II ligi, w której graliśmy dwa lata.
To był ostatni „złoty” okres w historii Uranii, ale Stanisław Mitas nie zrażał się problemami i działał zarówno w swoim klubie jak i w Podokręgu Katowice i Śląskim Związku Piłki Nożnej.
- Ponieważ w pełni sił przeszedłem na emeryturę to mogłem poświęcić się działalności w klubie – wyjaśnia Stanisław Mitas. - Od 1995 roku przez 10 lat byłem jej prezesem, a jednocześnie udzielałem się w Podokręgu Katowice, w którym pierwsze kroki stawiałem w 1975 roku w Wydziale Szkolenia, a od 1982 roku byłem w zarządzie. W latach 2000-2016 pełniłem rolę prezesa Podokręgu Katowice i miałem okazję jako kierownik reprezentacji Śląskiego Związku Piłki Nożnej jeździć na Mistrzostwa Polski Kadr Wojewódzkich, na których nasze drużyny sięgały po medale. Można powiedzieć, że aktywny jestem nadal, bo od 2016 roku jestem jego Prezesem Honorowym Podokręgu Katowice, a w poprzedniej kadencji byłem Przewodniczącym Sądu Koleżeńskiego, natomiast w obecnej kadencji jestem Przewodniczącym Funduszu Koleżeńskiego. Śląska rodzina piłkarska to w dalszym ciągu bardzo bliska mi rodzina.