- Moja przygoda z piłką zaczęła się w Zabrzu, czyli w moim rodzinny mieście – mówi zawodnik urodzony 28 marca 1994 roku Marcin Leszczyński. - W wieku 7 lat trafiłem do Górnika i byłem jego zawodnikiem przez 12 lat, pokonując kolejne szczeble piłkarskiej drabinki. Doszedłem nią do seniorów, ale choć miałem okazję trenować z pierwszym zespołem, to skończyło się na występach w III-ligowych rezerwach, a jak 20-latek, czyli latem 2014 roku na 6 lat zostałem zawodnikiem Wilków Wilcza. Drama, w której gram od początku 2020 roku jest więc moim trzecim i myślę, że ostatnim klubem, bo czuję się w niej znakomicie. Dużo zawdzięczam ludziom, którzy tworzą ten klub, czyli prezesom i trenerowi. Jestem im wdzięczny za wiele rzeczy, a szczególnie za to, że gdy pół roku temu zerwałem więzadła krzyżowe w kolanie to pomogli mi się wyleczyć i wrócić do gry. Mam więc wobec nich spory dług wdzięczności i chciałbym go spłacić, grając najlepiej jak potrafię i pracując w klubie, w którym jestem praktycznie na co dzień i od święta, bo mecze są dla nas świętem.
Dla mającego za sobą III-ligowe występy zabrzanina Marcina Leszczyńskiego gra w IV lidze nie stanowi piłkarskich Himalajów, ale kapitan Dramy ostrzega przed lekceważeniem wyzwania, które w nowym sezonie czeka rozpędzonego beniaminka.
- To fakt, że poprzedni sezon w okręgówce zakończyliśmy zdobywając 80 punktów oraz strzelając 145 goli, ale ja pamiętam też doskonale to co wydarzyło się rok temu – dodaje Marcin Leszczyński. - Spadliśmy z IV ligi, w której jesienią boleśnie zderzyliśmy się z rzeczywistością. Na zimową przerwę udawaliśmy się mając tylko 11 punktów, zdobytych w 16 meczach i choć wiosną mocno goniliśmy, zdobywając w niej 28 punktów i plasując się w czołówce tabeli drugiej rundy, to ostatecznie musieliśmy się pogodzić z degradacją. Zabrakło jednego punktu. Takie jest jednak sport i dlatego w nadchodzącym sezonie – nauczeni doświadczeniem – chcemy od pierwszego spotkania grać tak jakby każdy mecz był tym najważniejszym. Chcemy dawać z siebie wszystko, żeby po ostatnim gwizdku każdego spotkania schodzić do szatni z przekonaniem, że zrobiliśmy dobrą robotę i cieszyć się z wyniku, które przy takim podejściu do gry przyjdą same. Piłka przede wszystkim powinna nas cieszyć, bo to jest dodatek do codziennego życia, a w nim najważniejsza jest radość i uśmiech.
Grający na pozycji stopera Marcin Leszczyński swoje boiskowe i życiowe doświadczenie stara się też wykorzystywać pełniąc rolę kapitana Dramy.
- Dla mnie jest to mobilizujące do pracy na treningach – wyjaśnia Marcin Leszczyński. - Duże nazwiska wiążą się z dużymi umiejętnościami więc staram się być w jak najlepszej formie. Marcin Lachowski ma już na przykład 41 lat, ale skoro strzela 31 goli w sezonie to znaczy, że nie zwalnia tempa, a wręcz przeciwnie. Krzysiek Bodziony jest 4 lata od niego młodszy i też stanowi wzór. Obaj mogą być wzorem zaangażowania i ambicji zarówno na treningach jak i w meczach. Jednocześnie trzeba mieć mocny charakter, żeby rządzić w takiej drużynie, ale na pewno jest to przyjemność i jestem dumny, że mogę być kapitanem wśród takich zawodników. Wszyscy gramy jednak do jednej bramki i to sprawia przyjemność. Mogę się jej poświęcić w pełni także dlatego, że jestem jeszcze kawalerem do wzięcia (śmiech). Na razie na pierwszym planie jest piłka, która jest moją pasją. Takie najmilsze wspomnienie mam z czasów, w których grałem w juniorach Górnika i w Śląskiej Lidze Juniorów spotkaliśmy się z Ruchem Chorzów. Jako środkowy obrońca, bo to jest moja ulubiona pozycja i zawsze grałem w defensywie, strzeliłem dwa gole. Wygraliśmy chyba 3:0 i to wydarzenie wspominam gdy potrzebuję motywacji do pracy, albo pocieszenia po niepowodzeniu. Chętnie wspominam też przyjemność treningów z pierwszą drużyną, w której byłem między innymi z moim rówieśnikiem Rafałem Wolsztyńskim i pracowałem spod okiem uznanych trenerów, ale nie powiem, że tam spotkałem najlepszych piłkarzy i szkoleniowców w moim życiu, bo ciągle jeszcze gram i idę do przodu. Nasz prezes powiedział wyraźnie, że IV liga to wcale nie jest szczyt jego marzeń. Naszym celem też jest więc III liga i mając 28 lat zdaję sobie sprawę z tego, że wielkim piłkarzem już nie będę, ale marzę o tym, żeby z Dramą zrobić ten kolejny krok w górę. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że nasz klub ma wszystko czego potrzeba, żeby IV liga nie była sufitem tylko stacją pośrednią. Wszystko jednak w naszych nogach i głowach.