To było widowisko, które przeszło do historii polskiej piłki. Wicelider III ligi Rekord Bielsko-Biała wpisał się do annałów pucharowych rozgrywek, bo przez 180 minut, bo tyle minęło od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego, walczył z Pogonią Szczecin o awans do 1/8 Pucharu Polski. W dodatku nigdy wcześniej na szczeblu centralnym tych rozgrywek nie padło aż tyle goli.
Poprzedni rekord ustanowiony został 10 października 2001 roku przez zawodników Lecha Poznań i Pogoni Szczecin, bo po bezbramkowym remisie potrzeba było aż 15 serii rzutów karnych, które zadecydowały o awansie „Kolejorza”, a w tablicy wyników zapisano rezultat 12:11. Po 21 latach ten wynik został powtórzony po 14 kolejkach jedenastek, ale przed nimi w trakcie meczu i dogrywki padło 6 bramek więc w sumie kibice na stadionie w Cygańskim Lesie zobaczyli 29 goli!
- Po tym meczu jeszcze kilka godzin spędziłem w klubie – mówi prezes i twórca Rekordu Janusz Szymura. - Mieszały się we mnie dwa sprzeczne uczucia. Z jednej strony był to żal, bo odpadliśmy z dalszej rywalizacji, a awans był tuż tuż. Gol na 2:2 padł przecież w doliczonym czasie gry więc zabrakło sekund, a w dodatku w pełnych dramaturgii rzutach karnych też ocieraliśmy się o zwycięstwo. Z drugiej jednak strony byłem dumny z tego co pokazała drużyna, w której przecież na murawę w podstawowej jedenastce wybiegło aż sześciu młodzieżowców, wychowanków naszej Szkoły Mistrzostwa Sportowego i pod batutą profesora Tomka Nowaka znakomicie realizowało założenia taktyczne nakreślone przez trenera Dariusz Mrózka. Pokazaliśmy naszą rekordową tożsamość i charakter.
Sternik bielskiego klubu mógł być także zadowolony z rekordu frekwencji, bo trybuny stadionu w Cygańskim Lesie pękały w szwach, a wał po przeciwległej stronie boiska także wypełniony został przez widzów.
- Przygotowaliśmy tysiąc wejściówek i oficjalnie nie wiem, że było więcej kibiców niż 999 – z przymrużeniem oka dodaje Janusz Szymura. - Mieliśmy już co prawda w 2013 roku taki mecz, w którym z Górnikiem Piaski graliśmy baraż o awans do III ligi i po remisem 1:1 zakończonym meczu wygraliśmy w karnych 4:3, a liczbę widzów oszacowano wtedy na 1100. Był to jednak przede wszystkim efekt corocznego festynu organizowanego na naszym stadionie, który prze te 9 lat mocno się zmienił. Murawa została dostosowana do światowych standardów, bo przed mistrzostwami świata U20 rozgrywanymi w Polsce w 2019 roku przeprowadzona została gruntowana modernizacja płyty, która wtedy była oficjalną murawą treningową, a remont trybun zakończyliśmy w 2020 roku. Wtedy też zainstalowane zostały urządzenia do transmisji telewizyjnej i to wszystko razem też może być naszym powodem do dumy, bo przyjmując w Cygańskim Lesie Pogoń Szczecin nie musieliśmy się absolutnie wstydzić jako gospodarz. Wręcz przeciwnie mogliśmy być dumni pokazując całej Polsce obiekt, na którym gościliśmy już rozgrywki na najwyższym szczeblu w trzech piłkarskich konkurencjach: futsalu, piłce nożnej kobiet i piłce nożnej mężczyzn. To też chyba jest ewenement na skalę krajową. Z tego punktu widzenia decyzja o tym, że zagraliśmy ten mecz u siebie też się więc obroniła.
Chwaląc cały zespół Rekordu Janusz Szymura podkreślił, że Tomasz Nowak dla uczniów Szkoły Mistrzostwa Sportowego w większości tworzących III-ligowy zespół, jest profesorem. Zbliżający się do 37. urodzin 3-krotny reprezentant Polski przewyższał, a momentami ośmieszał, rywali zaliczanych przecież do najlepszych na naszych krajowych boiskach.
- To był bardzo trudny mecz, w którym osiągnęliśmy korzystny wynik – uważa Tomasz Nowak. - Nie przegraliśmy ani pierwszej, ani drugiej połowy, ani dogrywki. Wiedzieliśmy, że więcej czasu przyjdzie nam spędzić w głębokiej defensywie więc skupialiśmy się na niej i czekaliśmy na swoje okazje, bo znając swoją wartość w ofensywie wiedzieliśmy, że pojawią się bramkowe sytuacje. Udało się je wykorzystać i myślę, że pokazaliśmy się dobrej strony. Dlatego na koniec pozostaje żal, że nie awansowaliśmy do 1/8 Pucharu Polski, bo drużyna i klub na pewno na to zasługuje.
Kibice, którzy nie oglądają Tomasza Nowaka w akcji co tydzień mogą też mieć żal do prezesów, menedżerów i trenerów... klubów z wyższych lig. Bramka z 50. metrów na 1:0, a także błyskawiczne rozegranie rzutu wolnego, po którym padł gol na 3:3 w 110. minucie spotkania świadczą nie tylko o bardzo wysokich umiejętnościach, ale także o znakomitym przygotowaniu fizycznym zdecydowanie przewyższającym III-ligowe normy.
- Dość często myślę sobie, że brakuje mi tej atmosfery, otoczki towarzyszącej meczom na szczeblu centralnym – dodaje lider Rekordu. - Ale powtarzam też regularnie, że dobrze grać można na każdym poziomie i trzeba tylko kochać piłkę. Ja ją kocham, a w Rekordzie przekonałem się, że nawet w wieku uznawanym przez niektórych za oldbojowski można się rozwijać. Jestem za to wdzięczny klubowi i drużynie, która meczem z Pogonią potwierdziła, że potrafi dobrze grać i zna swoją wartość. Staram się odpłacić Rekordowi zarówno swoją grą jak i trenerską pracą, bo przekazuję swoje boiskowe doświadczenie jako asystent w zespołach rocznika 2007 i 2005. Prowadzę ponadto swoje zajęcia indywidualne w ramach projektu Football Idea Piotra Tyszkiewicza. Mam piątkę zawodników, z którymi pracuję regularnie oraz takich z doskoku jak choćby znany z ekstraklasy Konrad Wrzesiński. W dalszym ciągu jestem więc człowiekiem, któremu piłka nożna wypełnia czas i daje radość.