O ile jednak zwycięstwo czołowej drużyny klasy okręgowej AKS-u Mikołów z borykającą się z problemami Unią Kosztowy, można było brać po uwagę, bo nie dość, że kosztowianie zajmują przedostatnie miejsce w IV lidze, to jeszcze ich trenerem zrezygnował z pracy z zespołem i na finał Pucharu Polski Podokręgu Katowice do Mikołowa Unia przyjechała pod wodzą szkoleniowca tymczasowego, to wynik z Sarnowa ociera się o miano sensacji. Po trofeum w Podokręgu Sosnowiec sięgnęła bowiem Sarmacja Będzin zaliczana do grona średniaków klasy okręgowej, a pokonany zespół Unii Dąbrowa Górnicza zajmuje miejsce w czołówce IV ligi. Do miana faworyta zaliczany był również dlatego, że rozstrzygał na swoją korzyść trzy ostatnie finały, ale tym razem zespół Dariusza Klaczy musiał przełknąć gorycz porażki.
- Nie zawsze w piłce nożnej wygrywa zespół, który posiada piłkę i dominuje na murawie – powiedział Dariusz Klacza. - Przez to chyba ta dyscyplina sportu jest taka ciekawa dla kibiców. W naszym finale decydujące okazało się to, kto strzela gole. My niestety nie potrafiliśmy znaleźć skutecznej drogi do bramki rywali i dlatego nie zdobyliśmy czwarty raz z rzędu Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Sosnowiec. Ogromne brawa dla Sarmacji i ogromny żal, tego że nie kontynuujemy świetnej historii, bo nikt w historii Podokręgu Sosnowiec nie wygrał czterech finałów z rzędu. My byliśmy blisko i chcieliśmy tworzyć historię, ale nie udało się i tego najbardziej żałuję.
W zupełnie innym nastroju był po meczu szkoleniowiec zwycięzców Paweł Gasik.
- Graliśmy z zespołem, który piłkarsko na pewno jest od nas lepszy – stwierdził Paweł Gasik. - Samymi umiejętnościami było więc ciężko wygrać i trzeba było znaleźć sposób. Piłka nożna jest takim sportem, że nie zawsze zespół lepszy wygrywa i my to potwierdziliśmy. Mieliśmy troszkę szczęścia, ale przede wszystkim mieliśmy pomysł, który był konsekwentnie realizowany i się udało. Drużyna przeciwna nie miała stuprocentowych okazji, no góra jedną dobrą okazję, a pozostałe akcje były rozbijane, a strzały blokowane i Rafał Dawid, a to nam głównie chodziło, nie musiał się mocno wykazywać. To się w miarę udało. Byłem pewien, że będziemy mieć swoje okazje, bo zawsze mamy i ważne było to, żeby je wykorzystać. Strzeliliśmy dwa gole, pierwszego po stałym fragmencie gry w podbramkowym zamieszaniu, a przy drugim oczywiście dopisało nam trochę szczęście, ale czasem trzeba właśnie sposobem sięgnąć po sukces i nam, choć Unia prowadziła grę, ta sztuka się udała. Liczy się przecież to co na tablicy wyników, a tam po ostatnim gwizdu było 2:0 i możemy świętować. Cały zespół zasłużył na pochwałę. Każdy zawodnik realizował założenia i wszyscy grali z determinacją, ofiarnie rzucali się blokując strzały, bo mieli świadomość, że to nie będzie przyjemne granie, tylko zapieprzanie i bardziej trening biegowy. Pogodzili się z tym i realizowali ten plan za co mają nagrodę.
Prezes Sarmacji Bartosz Kubisa także nie ukrywał zaskoczenia i zadowolenia.
- Jako trener, a prowadziłem przecież IV-ligowe drużyny, nie zdobyłem Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu choć wydawało się, że mogliśmy to zrobić – dodał Bartosz Kubisa. - Tym bardziej cieszę się z tego, że jako prezes mogę podnieść to trofeum. Przed meczem byliśmy raczej skazani na porażkę, bo Unia gra klasę wyżej, dobrze sobie w niej radzi, trzy poprzednie finały wygrała i na pewno jest poukładanym zespołem. Ale tym razem to okazało się za mało. Wygrała ambicja i chęć udowodnienia, że waleczności można wyrównać poziom sportowy i to się nam udało. Wszyscy walczyli o ten puchar i pragnęli go zdobyć. W większości są to młodzi chłopcy, bo w wyjściowej jedenastce było sześciu młodzieżowców i niektórzy dopiero wchodzą w seniorską piłkę, stawiając pierwsze kroki w takiej poważnej piłce. Przed wieloma z nich jest szansa gry wyżej, może nawet w Unii, bo to jest nasz najbliższy sąsiad, a zrazem mocny klub. Ten sukces jest także dziełem trenera, bo Paweł Gasik, który przejął drużynę w trudnym momencie i dał zespołowi impuls. Dzięki temu zdobyliśmy w ostatnich meczach ważne punkty i wyszliśmy ze strefy spadkowej, a pucharowe zwycięstwa z IV-ligowcami – w półfinale 2:0 z Wartą Zawiercie i w finale 2:0 z Unią Dąbrowa Górnicza, sprawia, że ta jesień nabrała radośniejszych kolorów. Mam nadzieję, że na tej fali sięgniemy jeszcze po punkty w ostatnich czterech tegorocznych kolejkach okręgówki i będziemy już mogli na zimową przerwę udać się z odrobiną optymizmu w tych trudnych czasach dla będzińskiej piłki nożnej. Bardzo bym chciał, żeby władze miasta dostrzegły, że Sarmacja to jest duża grupa młodych ludzi, zawodników i działaczy, walczących dla Będzina i fajnie gdyby to zostało dostrzeżone na przyszły rok. Jeżeli nie to będziemy sobie musieli dawać radę tak jak sobie do tej pory dajemy czyli walczyć z dnia na dzień, a walka – co pokazali zawodnicy na boisku w meczu z Unią – w sporcie jest kluczem do sukcesu.