Śląski ZPN

Mistrzowie półmetka – Orzeł Miedary mierzy w rekord

23/01/2023 11:00

Samo stwierdzenie, że po rundzie jesiennej na czele tabeli klasy okręgowej Grupy I Bytom-Zabrze znajduje się Orzeł Miedary nie oddaje pełnego obrazu sytuacji. Podopieczni Sebastiana Foszmańczyka zdominowali bowiem rozgrywki.


Świadczy o tym bilans meczów 14 zwycięstw i 1 remis oraz bramek 53:8! Tylko jeden raz rywale zdołali urwać punkty zespołowi, który po wystrzałowym początku: 5:0 z Concordią Knurów na wyjeździe i 8:1 z Jednością 32 Przyszowice na swoim boisku umacniali się w fotelu lidera. Bezbramkowy remis w 9. kolejce z Tempem Paniówki można więc było nazwać „wypadkiem przy pracy”, bo w kolejnych 6 spotkaniach miedarzanie sięgnęli po komplet punktów.

- Nasza runda jesienna była jedną z najlepszych jakie pamiętam – podsumował kapitan i najlepszy strzelec zespołu Karol Kajda. - 14 zwycięstw i 1 remis to naprawdę wyjątkowy bilans. Ten jedyny mecz, w którym straciliśmy punkty, też zresztą był do wygrania, bo w starciu – jak się na koniec rundy okazało – z wicemistrzem półmetka mieliśmy dogodne sytuacje. Trzeba też jednak powiedzieć szczerze, że rywal wysoko zawiesił nam poprzeczkę i było to na pewno jedno z najtrudniejszych spotkań w tej pierwszej części sezonu, którą mamy już za sobą. Podsumowaliśmy ją najlepszym meczem, czyli zwycięstwem w 15. kolejce z Silesią Miechowice, która przyjechała do nas jako wicelider i też pokazała się z dobrej strony. Po bardzo fajnym widowisku wygraliśmy ostatecznie 3:2 i powiększyliśmy przewagę. Dla mnie pamiętny był jeszcze mecz z Jednością 32 Przyszowice, bo zakończył się naszą najwyższą w tej rundzie wygraną 8:1, a ja ustrzelił hat-tricka. Moje indywidualne osiągnięcia nie były jednak najważniejsze. Trener dawał możliwość pogrania jak największej grupie zawodników, bo mamy bardzo wyrównany skład i dobrą drużynę, która już sporo czasu gra razem, a jeszcze przed tym sezonem została wzmocniona. Najważniejsze jednak jest to, że mamy świetną atmosferę i oby tak dalej.

Karol Kajda w rundzie jesiennej zdobył 10 bramek. Za jego plecami w klasyfikacji strzelców uplasowali się: Wojciech Popiel z 8 trafieniami, Oskar Ziemianek z 6 golami oraz Remigiusz Curyło, Piotr Kocot i Paweł Daszkiewicz, którzy po 4 razy wpisali się na listę strzelców, na której ostatecznie znalazło się 15. zawodników Orła.

Chwaląc zespół z Miedar za skuteczność w ofensywie trzeba też docenić znakomitą grę obronną. Tomasz Masina, który bronił w 10 meczach i Jakub Szołtysik, który strzegł bramki Orła w 5 spotkaniach w sumie skapitulowali tylko 8 razy – przepuszczając do siatki po 4 strzały rywali.

- Obaj jesteśmy do dyspozycji trenera – zapewnił bardziej doświadczony w tym bramkarskim duecie Tomasz Masina. - Obaj tak samo pracujemy na dobry wynik drużyny i rywalizując na treningu staramy się wypracować formę, która zapewni zespołowi spokój w tyłach. Zazębiamy się na treningach i wspieramy podczas gry. Wspólnie też cieszymy się z tego bilansu, bo 8 bramek straconych przez zespół w 15 meczach to na pewno wyjątkowe osiągnięcie. Co prawda analizując poszczególne stracone gole mówiliśmy, że ten wynik mógł być jeszcze lepszy, ale to nas tylko mobilizuje przed rundą wiosenną. Zdajemy sobie oczywiście sprawę z tego, że liczba straconych goli to także efekt gry obronnej całej drużyny. Jesienią wyglądało to bardzo dobrze i chciałbym, żeby wiosną wyglądało to jeszcze lepiej. Mam nadzieję, że już nic nie wpadnie do naszej bramki i po dobrze przepracowanym zimowym okresie przygotowawczym staniemy się monolitem. Mamy jednak świadomość, że ta runda rewanżowa będzie trudniejsza, bo każdy już wie co Orzeł Miedary gry i jakie są nasze atuty. Wiadomo też, że zawsze każdy nastawia się na mecz z liderem, ale wierzę, że uda się nam jeszcze poprawić bilans z jesieni i z 15. wiosennymi zwycięstwami awansujemy wreszcie do IV ligi. Nie nastawiam się na to, żeby wygrać rywalizację z Kubą i zostać na stałe pierwszym bramkarzem drużyny. Decyzja należy do trenera i czy będziemy bronić na zmianę czy też będziemy się wymieniać co jakiś czas to nie jest istotne. Najważniejsze jest to, żeby koledzy zawsze byli pewni, że mają za sobą pewny punkt.

W rundzie jesiennej tak właśnie było i Sebastian Foszmańczyk, planując zimowe przygotowania mierzy w to, żeby również wiosną zespół stanowił monolit.

- Przygotowania zaczęliśmy 17 stycznia – powiedział trener Orła Miedary. - Na razie trenujemy dwa razy w tygodniu, bo to jest początek i chcemy drużynę spokojnie wprowadzać na wyższy pułap obciążeń. Do tego dochodzą oczywiście sparingi, które zaczęliśmy mierząc się z IV-ligowym Piastem II Gliwice. Większość meczów kontrolnych zagramy właśnie z drużynami z wyższej ligi, bo zawodnicy mając świadomość, że chcemy wywalczyć awans, będą się już przymierzać do tego pułapu. Będziemy też grać z zespołami z klasy okręgowej, głównie z takimi, które się potrafią dobrze bronić i dużo biegać. Myślę, że do 11 marca, kiedy to w próbie generalnej przed inauguracją rundy rewanżowej zagramy z Unią Strzybnica, wszystko przebiegać będzie zgodnie z planem i 18 marca na mecz z Concordią będziemy już w formie godnej lidera i kandydata do awansu. Jeżeli chodzi o kwestie kadrowe to na razie grozi nam tylko odejście Oskara Ziemianka, który był u nas na wypożyczeniu z Gwarka Tarnowskie Góry, ale jego macierzysty klub chce go mieć znowu u siebie. Rozmowy jeszcze trwają, bo nie chciałbym go tracić jednak muszę się z tym liczyć. W drugą stronę, bo z Gwarka przyjdzie do nas Mateusz Urbański, który jest bardzo doświadczonym zawodnikiem i wzmocni drugą linię. Myślę, że reszta kadry zostanie i będzie walczyć o awans do IV ligi.

O tym, że nie wszystko układa się jednak po myśli trenera świadczy wynik pierwszego sparingu. Orzeł przegrał w sobotę 1:5 z Piastem II Gliwice, ale bardziej niż końcowy wynik szkoleniowca zespołu z Miedar zmartwiła kontuzja Karola Kajdy. Kapitan i snajper zespołu opuścił bowiem sztuczną murawę bytomskiego boiska z kontuzją stawu skokowego.

- Dopiero po wizycie w klinice specjalistycznej będziemy mieć dokładną diagnozę, a póki co jesteśmy na etapie domysłów – dodaje Sebastian Foszmańczyk. - Wersja pesymistyczna zakłada, że na pękniętą kość trzeba założyć śruby, a to znaczy 6-7 miesięczną przerwę. Natomiast wersja optymistyczna to „tylko” złamanie i powrót za 2-3 miesiące. Dlatego nawet z pierwszej w tym roku bramki strzelonej dla naszej drużyny przez Arnolda Imiołczyka nie potrafiliśmy się cieszyć, ale wierzymy, że z tej opresji też wyjdziemy silniejsi.

Więcej zdjęć TUTAJ.