- Murawa jest jeszcze do poprawy, ale obiekt mamy wyremontowany – podkreśla Ryszard Gaszczyk. - Szatnie są powiększone. Trybuny są nowe, bo mamy w zarządzie dwójkę radnych, którzy poparli w gminie nasz projekt i 240 krzesełek czeka na widzów. Możemy więc kibicować drużynie, która w rundzie jesiennej zdobyła 30 punktów za 9 zwycięstw i 3 remisy, a poniosła tylko jedną porażkę. Zajmujemy trzecie miejsce w tabeli i myślimy o tym, żeby wiosną powalczyć o awans. Byłaby to na pewno niespodzianka i powiem szczerze, że zastanawiamy się czy nie byłoby to jednak ponad nasze siły, ale nie zabronimy przecież zawodnikom wygrywać. A, że potrafią to robić przekonaliśmy się wiele razy. Najlepszy mecz rozegrali z sąsiadem zza miedzy Strażakiem Dębowiec i to na jego boisku. O naszym sukcesie zadecydowała jedna bramka. Krystian Czudek chwilę po przerwie pokonał bramkarza gospodarzy i wracaliśmy do domu ciesząc się z dobrej gry i trzech punktów.
W Iskrze, której kapitanem jest Kamil Staniek panuje rodzinna atmosfera, bo w większości zespół złożony jest z mieszkańców Iskrzyczyna i wychowanków klubu, z którym mieszkańcy wioski położonej na zboczach Górki Tarnawa utożsamiają się od najmłodszych lat.
- Prezesem jestem już 15 lat, ale z klubem związany jestem od czasów trampkarskich, bo wtedy miałem w nim swój zawodniczy epizod – mówi Ryszard Gaszczyk. - Później jednak zacząłem pracować i to w dodatku na dwie zmiany więc jako junior nie miałem już czasu na treningi, a to powodowało, że nie łapałem się do składu i w ten sposób z boiska przeniosłem się na trybuny. Byłem kibicem i razem z żoną chodziliśmy na mecze, a w 2006 roku dałem się namówić do działalności w klubie, a ona prowadzi księgowość. Ponadto dwaj nasi synowie Kuba i Kacper grają w naszej drużynie więc można powiedzieć, że mamy takie rodzinne hobby. Najlepszy okres mieliśmy przez trzy lata, w których nasi juniorzy i trampkarze grali w IV lidze wojewódzkiej, a teraz większość z nich występuje w pierwszej drużynie. Mamy też jeszcze drużynę trampkarzy więc na kolejną „dostawę” zawodników do pierwszej drużyny trzeba trochę poczekać. Z tych, których mamy możemy być jednak zadowoleni. Filarem defensywy jest Henryk Krzywoń. To młody chłopak z Iskrzyczyna. W trampkarzach trenował w Beskidzie Skoczów, a później był w Podbeskidziu w juniorach, ale wrócił do domu i jest z nami. Cały zespół stanowi jednak fajną grupę i zimą nie zanosi się na żadne zmiany. Mamy szeroką kadrę i na niej bazujemy.
Prezes, który w klubową działalność zaangażował całą rodzinę ma ten przywilej, że nie musi się w domu tłumaczyć dlaczego znowu idzie do klubu.
- Żona czasem narzeka i mówi, że moglibyśmy to już zostawić, ale na razie, wspólnie z zarządem ciągniemy ten wózek – dodaje Ryszard Gaszczyk. - Pracuję w Elektrometalu w Cieszynie więc po dniówce wracam do rodziny i zajmujemy się sprawami klubowymi, bo ta cała biurokracja jest niesamowita. Cieszę się, że władze Śląskiego Związku Piłki Nożnej też widzą ten problem i mam nadzieję, że zgodnie z tym o czym mówił Prezes Henryk Kula na spotkaniu z Prezesami Klubów, odciążą nas od tej „papierologii”, która zabiera bardzo dużo czasu i energii, bo wtedy łatwiej można byłoby działać i dałoby się zrobić więcej dla piłki nożnej.