Obydwie drużyny na co dzień grają wprawdzie w IV lidze, ale tyszanie plasują się w niej na 4. miejscu, a lędzinianie zajmują 11. pozycję. Słowo faworyt nie było jednak wypowiadane zbyt głośno, bo w ligowym starciu pod koniec rundy jesiennej lędzinianie wygrali z rezerwami I-ligowca 2:1, a dodajmy, że po drodze do finału odprawili na swoim boisku z kwitkiem III-ligowców – Pniówek-74 Pawłowice w ćwierćfinale wygrywając 3:1 oraz LKS Goczałkowice w półfinale zwyciężając 1:0. Tym razem jednak podopieczni Adriana Napierały nie dali rady, ale trzeba dodać, że w meczowym protokole było ich tylko 16, bo kartki i choroby mocno przetrzebiły kadrę.
Na pierwszego gola kibice czekali do 39. minuty, bo wtedy po dośrodkowaniu Doriana Orlińskiego najsprytniejszy w polu karnym gospodarzy okazał się Michał Ploch i główką z bliska ustalił wynik pierwszej połowy.
Po zmianie stron zespół MKS-u ruszył odważnie do przodu i w 50. minucie gry zapachniało wyrównaniem. Michał Ploch zagrał bowiem piłkę ręką w swoim polu karnym, a sędzia wskazał na „wapno”. Nominalnym wykonawcą jedenastek jest w lędzińskiej drużynie Mateusz Śliwa, ale tym razem rolę egzekutora wziął na siebie Grzegorz Kostrzewa i przestrzelił.
Ta niewykorzystana okazja podcięła miejscowym skrzydła, a rywale ruszyli do ofensywy. Mariusz Kuchta był jednak czujny i obronił strzały z rzutów wolnych wykonywanych przez Aleksandra Biegańskiego i Konrada Pipię, który w 63. minucie z rzutu rożnego dośrodkował jednak idealnie na głowę Bartosza Zarębskiego, a ten szczupakiem z 5. metra podwyższył rezultat. W następnej akcji znakomitą okazję bramkową miał Kacper Źelazowski, ale przegrał pojedynek oko w oko z bramkarzem.
Oblicza meczu nie zmienił też gol dla MKS-u, bo gdy w 66. minucie po dalekim wyrzucie piłki z autu przez Kamila Ingrama główkujący Grzegorz Kostrzewa pokonał Kacpra Danę, to goście błyskawicznie odpowiedzieli trafieniem Doriana Orlińskiego. W 69. minucie bowiem, piłka dośrodkowana przez Konrada Pipię z rzutu wolnego tak odbiła się od Kacpra Żelazowskiego, że 18-latkowi nie pozostało nic innego jak z 5. metra oddać celny strzał. Także w 75. minucie zdobycie bramki było formalnością, bo „zabójcza” kontra wyprowadzona przez GKS II Tychy, zakończyła się podaniem Doriana Orlińskiego z linii końcowej wzdłuż bramki, a Kacper Żelazowski z metra wykonał egzekucję, ustalając wynik spotkania.
Nawet fakt, że lędzinianie od 77. minuty musieli grać w dziesiątkę, bo ukarany drugi raz w tym meczu żółtą kartką Dariusz Zygma osłabił swój zespół, nie zmienił już oblicza spotkania, po którym pokonani odebrali z rąk Prezesa Podokręgu Tychy Piotra Swobody symboliczny czeka na 1500 złotych. Natomiast zwycięzcy razem z Prezesem Leszkiem Bartnickim cieszyli się z vouchera na 2500 złotych oraz efektownego trofeum, stanowiącego klucz do dalszych rozgrywek pucharowych już na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej.
Więcej zdjęć z meczu można oglądać w GALERII.
MKS Lędziny – GKS II Tychy 1:4 (0:1)
0:1 – Ploch, 39 min-głową, 0:2 – Zarębski, 63 min-głową, 1:2 – Kostrzewa, 66 min-głową, 1:3 – Orliński, 69 min, 1:4 – Żelazowski, 75 min.
Sędziował Jacek Bielecki (Pszczyna).
MKS: Kuchta – Todorski, Zygma, Nowrocki (77. Śmigiel) – Ingram, Wodnicki (56. Kaziszyn), Miklosh, Śliwa, Wójcik (80. Kuzak) – Kostrzewa, Pułtorak (65. Krakowiak). Trener Adrian Napierała.
GKS II: Dana – Rabiej, Zarębski, Słanek, Pipia – Kacprowski (55. Oleksy), Ploch, Orliński (75. Chwaja) – A. Biegański (80. Krzak), Żelazowski, Parkitny (75. Gaża). Trener Jarosław Zadylak.
Żółte kartki: Zygma, Nowrocki – Zarębski. Czerwona kartka Zygma (77 min-druga żółta).