Jako szkoleniowiec prowadzi Sołę Kobiernice, która remisując w niedzielę bezbramkowo na wyjeździe z KS Bystra utrzymała pozycję lidera klasy A Podokręgu Bielsko-Biała. Natomiast w roli zawodnika, okazał się bohaterem sobotniego starcia, które może mieć istotne znacznie dla losów zespołów walczących o utrzymanie w klasie A Podokręgu Żywiec. Magórka Czernichów wygrała z Koszarawą w Żywcu 5:0 i odbiła się od dna tabeli.
- Jestem wychowankiem LKS-u Magórka – mówi Kamil Zoń. - W tym właśnie klubie w wieku 11 lat, bo w tamtych czasach od takiego wieku można się było zapisywać na treningi, czyli dopiero w czwartej klasie podstawówki, stawiałem pierwsze oficjalne piłkarskie kroki. Oczywiście wcześniej kopałem piłkę na podwórku i chodziłem na mecze, bo ciągnęło mnie na boisko, bo chciałem grać jak Roberto Carlos. Lewy obrońca reprezentacji Brazylii i Realu Madryt z czasów, w których grał tam też Zidane i pozostali piłkarze „Galacticos” rozbudzali dziecięce marzenia.
W Magórce, która grała w klasie A, Kamil Zoń poznał smak seniorskiej piłki, a następnie ruszył w piłkarski świat.
- Z racji przeprowadzki na studia grałem w Fortunie Gliwice, był też czas występów w MRKS-ie Czechowice-Dziedzice, LKS-ie Leśna, Góralu Żywiec i bardzo pamiętny dla mnie okres gry w Sole Kobiernice – dodaje Kamil Zoń. - Tam świętowałem awans do okręgówki więc bardzo dobrze ten czas wspominam. Miałem wtedy dużo fajnych meczów, zresztą pod wodzą trenera Zbigniewa Skórzaka, który teraz prowadzi Magórkę. Najmilsze jednak jest to najświeższe wspomnienie, bo hat-trick w spotkaniu z Koszarawą i nasze zwycięstwo 5:0 – mam nadzieję – otworzyły nam drzwi prowadzące do utrzymania.
Po okresie gry w klasie okręgowej i IV lidze Kamil Zoń wrócił do Magórki przed tym sezonem, żeby się odbudować fizycznie.
- Po kontuzji, której nabawiłem się w Góralu Żywiec miałem roczną przerwę więc postanowiłem ten proces powrotu do pełni boiskowych sił rozpocząć wśród swoich – wyjaśnia Kamil Zoń. - Mieszkam w Czernichowie. Praktycznie wszyscy, którzy grają w naszym zespole wcześniej występowali już w Magórce. Mieli też swoje epizody w innych klubach, ale znamy się, tworzymy „paczkę” i atmosfera w szatni jest bardzo fajna, bo spotykamy się nie tylko na murawie, ale także poza boiskiem jesteśmy razem. Uważam, że stać nas na utrzymanie i o to będziemy walczyć, a jak będziemy w pełnym składzie na meczach to jesteśmy w stanie to zrobić.
Kamil Zoń nie tylko mieszka i gra w Czernichowie. Tam także pracuje w szkole jako wuefista.
- Przez cztery lata miałem tu też swoją akademię z oddziałem w Kobiernicach, gdzie prowadzę drużynę Soły – dodaje Kamil Zoń. - W zeszłym roku rozwiązałem jednak akademię i dzieci przeszły do lokalnych klubów. Myślę, że tak będzie lepiej i dla rozwoju młodych zawodników, i dla przyszłości klubów. A ja zyskałem trochę czasu dla rodziny, bo jestem żonaty. Basia, choć przychodzi na moje mecze, nie jest jednak taką pasjonatką futbolu jak ja więc muszę trochę ograniczać swoje sportowe zaangażowanie. Był bowiem czas, że rzadko byłem w domu, a życie jest za krótkie, żeby cały czas spędzać na boisku. Musiałem więc pójść na ustępstwa i osiągnęliśmy konsensus. Na grę w Magórce i prowadzenie Soły, jak mecze się nie nakładają, mam więc czas, a najważniejsze, że sprawia mi to ciągle radość. Skupiam się już raczej na trenerce, a grę traktuję jako przyjemność, ale może, jeżeli zdrowie pozwoli, zagram jeszcze na poziomie okręgówki. Wyżej już jednak nie mierzę. Dopóki jednak zdrowie jest to chcę sobie przyjść pograć i spędzić miło czas z kolegami, a jeżeli ten sezon zakończymy utrzymaniem Magórki i awansem Soły będę podwójnie szczęśliwy.