Śląski ZPN

Na pierwszym miejscu... w sercu Romana Wiki

21/04/2023 10:23

Zbliżający się do 80. urodzin Roman Wika nie bez powodu nazywany jest chodzącą legendą Koszarawy Żywiec.


Jako bramkarz oraz działacz zarówno klubowy jak i Podokręgu Żywiec, a obecnie kibic, który nie opuszcza żadnego meczu „czarno-niebieskich” od wielu lat jest ze swoją drużyną na dobre i na złe. Świętował awanse i cieszył się gdy drużyna klubu założonego w 1910 roku i mającego swojego delegata na zebraniu założycielskim Polskiego Związku Piłki Nożnej, grała w III lidze, a teraz przeżywa gorycz porażek zespołu okupującego pozycje w dolnych rejonach klasy A. Nawet wręczony przez Prezesa Podokręgu Żywiec Dariusza Mrowca oraz Przewodniczącego Kolegium Sędziów Podokręgu Żywiec Daniela Kruczyńskiego pamiątkowy puchar nie osłodził goryczy porażki 0:5 z Magórką Czernichów w ostatniej kolejce.

- 10 lipca będę obchodził 80. urodziny, a w ubiegłym roku miałem swój osobisty jubileusz 70-lecia związku z Koszarawą – mówi Roman Wika. - Zaczęło się w 1952 roku, bo wtedy jako 9-letni chłopiec, zresztą do dzisiaj mam zdjęcie z podpisem kronikarza i działacza Kazimierza Polaka zrobione wtedy na tę okoliczność, wstąpiłem do Koszarawy. Zawsze byłem bramkarzem. Największym piłkarskim przeżyciem był dla mnie mecz w drugi dzień Świat Wielkanocnych w 1959 roku. Graliśmy wtedy w III lidze z Tarnovią w Tarnowie, gdzie pojechaliśmy ciężarówką Starem 20. Na „pace” pod plandeką były ławeczki i tak wygodnie pokonaliśmy te ponad 150 kilometrów, a na boisku zremisowaliśmy 1:1 w czym była też moja zasługa, bo obroniłem karnego. Najlepsze recenzje zebrałem jednak po występie w Oświęcimiu, gdzie wygraliśmy z walczącą o awans do II ligi Unią. Cały czas mecz rywale siedzieli w naszym polu karnym, ale nie mogli mnie pokonać, a w dodatku po jednej z moich interwencji złapałem piłkę i szybko wykopałem ją do Rudka Jeziorskiego, który stał na środku boiska. A ponieważ był bardzo szybki to uciekł obrońcom i zapewnił nam sukces, które wszyscy określili mianem sensacji.

Boiskowe występy Romana Wiki w Koszarawie, z przerwą na służbę wojskową, trwały do końca lat sześćdziesiątych.

- Kontuzja sprawiła, że musiałem przerwać występy, ale dalej byłem w klubie, bo powołano drugą drużynę i prezes Wiktor Duniewicz powierzył mi funkcję kierownika tego zespołu – dodaje Roman Wika. - Jednocześnie byłem też trenerem i od C klasy przeszliśmy do okręgówki. Między innymi grał u mnie Sławek Szymala, bramkarz który kiedyś poprosił mnie, żeby zagrać z przodu i wpuściłem go do ataku, a on strzelił 3 gole Spójni Zebrzydowice i wygraliśmy na wyjeździe 6:3. A kiedy rozwiązano drugą drużynę to Wiktor Duniewicz zaproponował mi przejście do Podokręgu Żywiec, gdzie był wtedy Prezesem. Zacząłem od funkcji weryfikatora rozgrywek trampkarzy, a następny Prezes Podokręgu Żywiec Dariusz Mrowiec awansował mnie na Przewodniczącego Wydziału Dyscypliny, ale po okresie pandemii przeszedłem już na pozycję kibica. Co prawda już nie jeżdżę na wyjazdowe mecze Koszarawy, ale na domowych spotkaniach staram się być i niestety... przeżywam te nasze porażki, a na pocieszenie wspominam miłe chwile. Te najprzyjemniejsze były na pewno jesienią 2004 roku. Mieliśmy naprawdę mocną drużynę, która w Pucharze Polski najpierw wygrała 3:0 z Polarem Wrocław i trafiła do grupy z Wisłą Kraków, Szczakowianką Jaworzno i Tłokami Gorzyce. Wisła, jak przystało na mistrza Polski i zespół, który w Lidze Mistrzów grał z Realem Madryt, wygrała u nas 2:0, ale ze Szczakowianką, która wtedy grała na zapleczu ekstraklasy zremisowaliśmy 1:1, a z III-ligowymi Tłokami wygraliśmy 2:0 i ostatecznie z drugiego miejsca w grupie weszliśmy do następnej fazy. Wiosną 2005 roku walkę o ćwierćfinał stoczyliśmy z maszerującą do ekstraklasy Koroną Kielce. W Żywcu zremisowaliśmy 2:2, a w kieleckim rewanżu przegraliśmy 1:2 i pożegnaliśmy się z rywalizacją, ale to był na pewno najlepszy okres naszego klubu w XXI wieku. A trzeba też dodać, że XX wiek pożegnaliśmy z największą pompą, bo na obchody 90-lecia klubu przyjechała do Żywca polityczna, działaczowska i sportowa śmietanka. Na boisku miałem okazję zagrać miedzy innymi z: Józefem Młynarczykiem, Włodzimierzem Lubańskim, Stanisławem Oślizłą, Janem Furtokiem, Markiem Koniarkiem czy Markiem Motyką. Życzę więc następnym pokoleniom naszego klubu żeby w tym nowym budynku, będącym już na ukończeniu, też mieli okazję przeżyć takie chwile, ale póki co musimy się martwić o utrzymanie w klasie A. Nawet jednak gdyby się to nie udało to i tak Koszarawa będzie dalej na pierwszym miejscu... w moim sercu.