Śląski ZPN

Mobilna strefa regeneracji

14/06/2023 09:56

Kapitan JSP Szczakowianka Marcin Smarzyński mówi o przygotowaniach mistrza I Grupy IV ligi do spotkań barażowych o awans do III ligi. Przypomnijmy, że pierwszy mecz zostanie rozegrany 17 czerwca o godzinie 17.00 na boisku w Jaworznie przy ulicy Tadeusza Kościszuki 1, a rewanż w Turzy Śląskiej, gdzie poznamy nowego III-ligowca, rozpocznie się 21 czerwca o godzinie 18.00.


Czy wasza gra w rundzie jesiennej była „zasłoną dymną”?

Marcin SMARZYŃSKI: Zaczęliśmy ten sezon „wystrzałowo”, bo po drugiej kolejce z kompletem punktów i bilansem bramkowym 8:1 byliśmy nawet liderem. Jednak na krótko i faktycznie można powiedzieć, że w rundzie jesiennej nie uwolniliśmy potencjału, który drzemał w naszej drużynie. Na półmetku zameldowaliśmy się jednak na trzecim miejscu z bilansem 10 zwycięstw i 5 porażek oraz dorobkiem bramkowym 34:18. Mieliśmy 4 punkty straty do Podlesianki i jedno oczko do Rozwoju więc pozycja wyjściowa – tym bardziej,  że łatwiej jest gonić niż uciekać – był bardzo dobra. W dodatku dołączył do nas zimą Marcin Sierczyński i jego doświadczenie bardzo dużo nam dało szczególnie w rozgrywaniu piłki od obrony. Dodało też pewności naszej defensywie, a liczba straconych bramek w całym sezonie może być naszą wizytówką. Straciliśmy tylko 31 goli co miało spore znaczenie na mecie rozgrywek w naszej lidze, bo przepustką do gry w barażach okazał się ostatecznie bilans bramkowy. Mieliśmy bowiem z Piastem II Gliwice taki sam dorobek bramkowy i równy dorobek z bezpośrednich spotkań. My mieliśmy jednak ostatecznie różnicę bramek plus 36, a gliwiczanie plus 32. Co prawda pod względem liczby zdobytych bramek nie byliśmy liderami, ale za to mieliśmy w swoich szeregach czterech-pięciu zawodników, na których barkach spoczywał ten ciężar strzelania goli i dzięki temu łatwiej było go unieść. Można więc powiedzieć, że dzięki temu obrońcy rywali mieli utrudnione zadanie, ale też nasz trener miał „ból głowy”, bo musiał się mocno zastanawiać na kogo postawić. Najważniejsze jednak jest to, że wszystko skończyło się po naszej myśli.

Z jakim nastawieniem zaczynaliście rundę wiosenną?

Marcin SMARZYŃSKI: Zimowe sparingi dały nam sygnał, że możemy się liczyć w wiosennej rywalizacji o prawo gry w barażach o III ligę. Powiem szczerze, że ja osobiście nie jestem zaskoczony tym, że zdobyliśmy pierwsze miejsce w naszej grupie, bo osobiście gram w niej od 2014 roku i wiem jak rozkładają się siły zespołów. Wiem jednak także doskonale, że zajęcie pierwszego miejsca w swojej grupie IV ligi nic nie znaczy, bo po tych 30 meczach, po tych 2700 minutach spędzonych przez zespoły na boiskach przychodzi najważniejsza próba, po której dopiero można będzie stwierdzić, kto zakończył sezon sukcesem.

Który z meczów w rundzie wiosennej był dla was najważniejszy?

Marcin SMARZYŃSKI: Przekornie powiem, że nie te z serii 6 zwycięstw z rzędu na finiszu, choć oczywiście dzięki nim wskoczyliśmy po przedostatniej kolejce na fotel lidera, bo wyjazdowa wygrana 8:0 z Wartą Zawiercie dała nam przewagę nad Piastem II i utrzymaliśmy pierwsze miejsce, pieczętując sezon ligowy zwycięstwem 2:0 z rezerwami Zagłębia Sosnowiec, z którym jesienią przegraliśmy 0:2. Okazało się, że niezwykle cenne były remisy spotkaniach, po których schodziliśmy z boiska z uczuciem niedosytu, mówiąc sobie że straciliśmy 2 punkty. Tak było w Dąbrowie Górniczej, gdzie dwa razy prowadziliśmy z Unią, ale skończyło się wynikiem 2:2. Były też mecze, w których graliśmy osłabieni brakiem czterech-pięciu zawodników i przychodziły chwile zwątpienia, ale mimo to walczyliśmy i dzisiaj możemy powiedzieć, że remis 0:0 w Bytomiu z Szombierkami na inaugurację rundy wiosennej czy 1:1 dwa tygodnie później w Myszkowie też dały nam mistrzostwo grupy. Wiosną przegraliśmy tylko jedno spotkanie choć po porażce 2:3 z Przemszą Siewierz na naszym boisku w 20 kolejce było trudno. Szybko wróciliśmy na zwycięską ścieżkę, na której pokonanie 2:1 Piasta II Gliwice było bardzo ważnym krokiem. Te trafienia Michała Chrabąszcza i Jakuba Serwina były bardzo ważne, tak samo jak mój gol i bramka Kamila Bochenka w spotkaniu 28 kolejki z Dramą Zbrosławice. Wygraliśmy 2:0 i na ostatnią prostą weszliśmy depcząc po piętach gliwiczanom. Dlatego nie można powiedzieć, że w tym sezonie jedno spotkanie było szczególnie ważne.

A które było najlepsze w waszym wykonaniu?

Marcin SMARZYŃSKI: Mam nadzieję, że te dwa najlepsze właśnie nadchodzą. Przystępujemy do nich podbudowani tym co pokazaliśmy na finiszu ligowych rozgrywek, bo w meczu z Zagłębiem II Sosnowiec mieliśmy już przymiarkę do tego co nasz czeka w barażach. Po pierwsze to spotkanie przyciągnęło kibiców i widać było, że nasza gra odbija się echem w Jaworznie, które tęskni za piłką na wyższym niż IV-ligowym poziomie. Po drugie pojawiła się… nie presja, bo to byłoby złe słowo. Raczej motywacja, takie pozytywne ciśnienie. Zawodnicy w naszej drużynie chcą i lubią grać „pod prądem”. Dlatego mając doświadczenie z tego co już za nami i wierząc w swoje możliwości chcemy się znowu pokazać z tak dobrej strony jak właśnie w spotkaniu z młodymi sosnowiczanami, którym dwa gole zaaplikował Bartek Kędzierski czy w meczu z Dramą Zbrosławice, rozegranym dwa tygodnie wcześniej. O nim już zresztą wspominałem, ale warto jeszcze dodać jedno spotkanie – wyjazdowe z Podlesianką, bo wygrywając 2:1 golami Michała Chrabąszcza i Jakuba Serwina udowodniliśmy, że w trudnych chwilach, walcząc z mocnym rywalem potrafimy wygrywać. I z takim nastawieniem przystąpimy do meczów barażowych.

Czy do spotkań z Unią Turza Śląska przygotowujecie się w jakiś specjalny sposób?

Marcin SMARZYŃSKI: Zacznę od haseł, które wszyscy znają. Będziemy walczyć o zwycięstwo, a o wyniku zadecyduje dyspozycja dnia. Nie mieliśmy specjalnych wysłanników na meczach Unii Turza Śląska, ale w dobie Internetu każdy z nas śledził filmiki czy nawet cały mecz półfinału Pucharu Polski na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej, w którym nasi barażowi rywale podejmowali Polonię Bytom. Znamy więc atuty rywali, ale i tak wszystko zweryfikuje zielone boisko. Żebyśmy się na nim zaprezentowali jak najlepiej uruchamiam jednak w ramach promocji mojej firmy „Mobilną strefę regeneracji”. Jestem właścicielem spółki „Recosport”, zajmującej się sprzedażą certyfikowanych urządzeń medycznych do fizjoterapii – głównie do krioterapii połączonej z kompresją, przyspieszające regenerację. Mogę nawet dodać, że z moich urządzeń korzystają reprezentanci Polski, a między meczami barażowymi skorzystają z nich także zawodnicy Szczakowianki. Mogę powiedzieć, że mnie pomaga więc polecam też innym.