W starciach Unii Turza Śląska ze Szczakowianką było wszystko co lubią kibice, którzy swoją postawą także przyczynili się do podniesienia rangi widowiska. Padały gole, zmieniał się obraz gry, falował nastrój, aż wreszcie Piotr Lasyk, który między innymi w tym sezonie prowadził finał Pucharu Polski Legii Warszawa z Rakowem Częstochowa, zakończył rywalizację.
W błyskawicznym skrócie przypomnijmy co się wydarzyło na boiskach. W sobotę: 1:0 dla Unii do 81. minuty meczu w Jaworznie i dwa gole wprowadzonego do gry Jakuba Sewerina, który zapewnił „Drwalom” zwycięstwo 2:1. W środę 1:0 dla Szczakowianki w spotkaniu w Turzy Śląskiej do 85! minuty i gole wprowadzonych do gry Michała Gałkowskiego oraz Patryka Dudzińskiego, którzy w odstępie 88 sekund odwrócili losy potyczki doprowadzając do dogrywki.
Dodajmy, że swoje „trzy grosze” dorzuciła do tego spektaklu także pogoda, bo boiskowym zmaganiom raz towarzyszyło słońce, a raz deszcz. W dogrywce nikt już jednak nie zwracał uwagi na chmury i kapiące z nich krople, bo wszyscy wpatrzeni byli w murawę, na której znowu Michał Gałecki, a na koniec Sławomir Musiolik dobitką po strzale Patryka Dudzińskiego zapewnili turzanom powrót do III ligi.
- Trudno mi znaleźć słowa, które oddałyby te emocje, które dzisiaj przeżyłem i opisać to szczęście, które mnie spotkało – stwierdził Prezes Unii Turza Śląska Zenon Rek. - Cała drużyna stanęła na wysokości zadania i w sposób, o którym pewnie długo będziemy jeszcze opowiadać zdobyła awans i znowu będziemy grać w III lidze. W 2016 roku, bo wtedy też wygraliśmy baraże, pokonując dwukrotnie 2:1 Gwarek Tarnowskie Góry i na dwa sezony zameldowaliśmy się na szczeblu międzywojewódzkim. 7 lat temu jednak mieliśmy boiskowe wydarzenia pod kontrolą, a tym razem emocje sięgnęły zenitu. Przecież jeszcze w 84. minucie rewanżowego meczu przegrywaliśmy 0:1, ale ja ciągle wierzyłem. Myślałem, że skoro w pierwszym meczu Szczakowianka zdobyła dwie bramki w ostatnich minutach to nam też się to może udać. Kiedy czas uciekał ta wiara zaczęła się już zmieniać w marzenia, które przecież nie zawsze się spełniają. Te się jednak spełniły, ale te dwa gole z 85. i 86. minuty nie dawały jeszcze pełni szczęścia. Emocje trwały więc dalej i dopiero po 30-minutowej dogrywce, a właściwie po trafieniu na 4:1 awans był nasz i marzenie się spełniło.
W ten właśnie niesamowity sposób Unia Turza Śląska zakończyła bardzo trudny sezon, w którym na 30 ligowych spotkań 21 wygrała, 3 zremisowała i poniosła 6 porażek. Ponadto w rozgrywkach pucharowych doszła aż do półfinału na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej i po karnych przegrała walkę z Polonią Bytom.
- Sam nie wiem jak wytrzymałem taką dawkę emocji – dodał Zenon Rek. - To znaczy wiem... Jest to moja pasja, moje hobby, które bardzo mnie wciąga. Obok obowiązków zawodowych i rodzinnych angażuję się bardzo zarówno finansowo jak i czasowo właśnie w sportową działalność, która ciągle stawia przede mną wyższe wymagania. Jestem ambitnym człowiekiem i staram się dobierać do współpracy ludzi także głodnych sukcesu. Mogę tak powiedzieć o zawodnikach, którzy walczyli na boisku, ale również o trenerach. Zaczął Marek Hanzel, który miał przykry wypadek i musiał przerwać pracę, ale już jest w pełni sił i też cieszy się z awansu. Zastąpił go Ryszard Wieczorek, który odszedł gdy otrzymał ofertę z Arki Gdynia, walczącej o ekstraklasę, a dokończył dzieła Seweryn Gancarczyk, pełen entuzjazmu. Nie można też zapomnieć o super asystencie Dawidzie Skrzyszowskim i oddanym klubowi kierowniku drużyny Zbigniewie Adamczyku. Każdy ma swój udział w tym sukcesie. Wspólnie z zarządem i sponsorami, którym też serdecznie dziękuję za to, że byli ze mną zrobiliśmy wspólnie wszystko, żeby wywalczyć awans i mam nadzieję, że ten sukces przyciągnie kolejnych ludzie i kolejne firmy, które będą się chciały promować na meczach Unii Turza Śląska. Ta atmosfera jaka panowała na trybunach w trakcie meczu ze Szczakowianką naprawdę pokazuje, że piłka nożna może być znakomitą formą reklamy, a dodam, że to nie był rekord frekwencji na naszych trybunach. Tym razem było jednak coś szczególnego, bo doping zorganizowanej grupy sympatyków klubu z Jaworzna sprawił, że także nasi sympatycy – a my mamy raczej na trybunach widzów, którzy przychodzą raczej rodzinnie oglądać grę w piłkę i nie angażują się w skandowanie – też zaczęli zagrzewać do gry nasz zespół i dodali mu sił w decydujących momentach.
Wyliczając wszystkich, którzy przyczynili się do awansu Unii Turza Śląska do III ligi Prezes Zenon Rek na koniec zostawił sobie... najbliższych.
- Jest taka jedna osoba, której ja osobiście ten awans muszę zadedykować żonie – ze łzami radości w oczach dodał Zenon Rek. - To, że ona to wytrzymała przez cały ten sezon wymaga szczególnego podziękowania. Nie była na meczu, bo ma swoje zajęcia, wśród których są też mecze... naszego syna. Mam nadzieję, że w niedługiej przyszłości Igor dołączy do naszego zespołu, ale na razie jest wypożyczony do młodzieżowych grup WSP Wodzisław, gdzie trenuje, żeby mógł u nas grać. Czwartek zarezerwowałem więc sobie na rodzinną radość, bo wszyscy moi bliscy wiedzą doskonale, że dla mnie zaszczytem jest wypromowanie Turzy Śląskiej na piłkarskie salony. Czekają nas mecze między innymi z drużynami z: Bielska-Białej, Częstochowy, Gorzowa Wielkopolskiego, Wrocławia czy Zielonej Góry więc to świadczy o tym gdzie się znaleźliśmy. Jesteśmy gotowi na to wyzwanie, ale o szczegółach przyjdzie czas porozmawiać za kilka dni. Na razie świętujemy i cieszymy się ze spełnienia marzenia, a na następne przyjdzie czas. Jedno jest jednak pewne. Nie planujemy rewolucji kadrowej choć wzmocnienia się pojawią. Chciałbym, żeby mecze rozgrywane były w Turzy Śląskiej, bo jestem lokalnym patriotą i marzę też o tym, żeby w Turzy Śląskiej powstało boisko na miarę drużyny reprezentującej ten region.