Śląski ZPN

Pierwszy trenerski sukces Seweryna Gancarczyka

22/06/2023 10:54

Póki co Seweryn Gancarczyk bardziej znany jest z piłkarskich występów. Na polskich boiskach wystąpił bowiem 100 razy w ekstraklasie i wywalczył z Lechem Poznań mistrzostwo kraju, a w ukraińskim Metaliście Charków w europejskich rozgrywkach dotarł do 1/8 Pucharu UEFA oraz 7-krotnie zagrał w reprezentacji Polski.


W tym sezonie ruszył jednak na trenerskie wody i po roli asystenta Marcina Prasoła w I-ligowym Górniku Łęczna samodzielnie poprowadził Unię Turza Śląska do awansu do III ligi.

O tym, że jego trenerski nos sprawdził się w najtrudniejszym momencie świadczy fakt, że właśnie wprowadzeni do gry w trakcie rewanżowego meczu barażowego ze Szczakowianką napastnicy Unii przechylili szalę zwycięstwa na stronę turzan. Było 0:1 gdy 41-letni szkoleniowiec dał sygnał najpierw do wprowadzenia Michała Gałeckiego, a następnie Patryka Dudzińskiego, którzy w 88 sekund odrobili straty i zapewnili gospodarzom prowadzenie, doprowadzając do dogrywki. Na jej początku Michał Gałecki jeszcze raz pokonał bramkarza Szczakowianki, a w 117. minucie gry Patryk Dudziński znalazł się w sytuacji sam na sam z golkiperem rywali, który wprawdzie nogą odbił piłkę, ale przy dobitce Sławomira Musiolika był już bezradny i Seweryn Gancarczyk mógł świętować zwycięstwo 4:1 i awans do III ligi.

- Po to mamy sztab szkoleniowy, który zna zawodników i w takim celu prowadzimy też konsultacje zarówno przed meczem jak i już w trakcie spotkania, żeby wybrać najlepszą wyjściową jedenastkę, a później dać jeszcze impulsy do poprawy gry – mówi Seweryn Gancarczyk. - Dawid Skrzyszowski, który jest asystentem, bardzo dużo wniósł do tego wyboru, bo on zna tych chłopaków znacznie dłużej i lepiej niż ja, a w takich chwilach oprócz umiejętności piłkarskich bardzo ważną role odgrywa także charakter człowieka. To on właśnie wpadł na ten pomysł, żeby Patryka Dudzińskiego wprowadzić za Mateusza Danieluka i na tej pozycji, na której się „Dudi” znalazł, dał bardzo dobrą zmianę, ożywiając naszą grę ofensywną. W wyjściowej jedenastce nie może być więcej zawodników, ale chętnych i gotowych oraz przydatnych do gry mamy pełną szatnię. Powtarzałem to zawodnikom za każdym razem, że w protokole musi być 20 gotowych do walki bojowników, bo tylko tak można coś osiągnąć. Dzięki temu dokonaliśmy tego co było naszym celem, a okoliczności w jakich to się wydarzyło na pewno przejdą do klubowej historii, w której zostaną też zapisane nazwiska tych, którzy byli autorami tego sukcesu. Na razie świętujemy i cieszymy się ze zwycięstwa, a na rozmowy o tym co dalej przyjdzie czas już niebawem. Miałem za zadanie, przejmując drużynę, z którą wcześniej pracowali Marek Hanzel i Ryszard Wieczorek, doprowadzić ją do awansu i wykonałem zadanie, wpisując sobie w trenerskie CV pierwszy sukces, a reszta należy do włodarzy klubu.