Śląski ZPN

LKS Tworków stracił wiosną tylko 4 gole!

3/07/2023 13:48

W niezwykle zaciętym wyścigu dwóch zespołów o awans do IV ligi w grupie Rybnico-Raciborskiej klasy okręgowej minimalnie lepszy okazała się drużyna LKS-u Tworków, która na mecie o 2 punkty wyprzedziła LKS Krzyżanowice.


- Jestem wychowankiem klubu z Tworkowa, a grałem jeszcze po sąsiedzku w LKS-ie Owsiszcze – mówi kapitan mistrzów Piotr Złoty. - Od ośmiu lat jestem już jednak cały czas w tworkowskiej drużynie i przeszedłem szlak od klasy do do IV ligi. Mogę powiedzieć, że wszystko robione było systematycznie, a nie „na wariata”. Z roku na rok dochodziło po dwóch-trzech zawodników, którzy byli wzmocnieniami i zespół rósł w siłę, aż wreszcie wywalczyliśmy historyczny awans do IV ligi, której jeszcze nigdy w Tworkowie nie było. Nie można jednak powiedzieć, że od samego początku byliśmy faworytami. Zresztą tabela półmetka najlepiej o tym świadczy, bo po rundzie jesiennej byliśmy na trzecim miejscu i mieliśmy 5 punktów straty do lidera. Wiadomo, że to jest piłka amatorska więc w letnim okresie zawsze jest dużo rodzinnych wyjazdów, wojaże zagraniczne, wakacje i graliśmy w kratkę trzy raz doznając porażek. W dodatku mnie przytrafiła się kontuzja i złamana ręka wyeliminowała mnie z gry, ale zimą ja się wyleczyłem, a drużyna przygotowała dobrą formę i wiosną na 15 spotkań pierwsze zremisowaliśmy 1:1 w Krzyżanowicach, a później 14 razy wygraliśmy. Mieliśmy szczęście, bo kontuzje nas omijały, a mając pełny skład byliśmy niepokonani. W większości tych spotkań dominowaliśmy, no może poza starciem z GKS-em II Jastrzębie, bo w tym wyjazdowym meczu wynik mógł być różny, ale po moim trafieniu w 77. minucie wygraliśmy 1:0. Bilans jest niesamowity. W 15 wiosennych meczach straciliśmy tylko 4 bramki, a strzeliliśmy 59 więc jest się czym chwalić. Ludzie żyli tymi naszymi meczami i naprawdę w niedzielę na naszym stadionie było święto. Na takie „zwykłe” mecze przychodziło po 300 kibiców, a na derby to nawet dwa razy tyle i stadion był pełny. Dlatego tu tak długo gram, bo jest dla kogo. Atmosfera jest taka, że mówimy o naszych spotkaniach „Mała Champions League”. Na wyjazdach także mamy wsparcie naszych sympatyków i nieraz dwie-trzecie stadionu, gdy gramy jako goście, stanowią nasi fani.

Do mety sezonu w Grupie III Rybnicko-Raciborskiej Klasy okręgowej LKS Tworków dotarł z dorobkiem 73 punktów za 23 zwycięstwa 4 remisy i 3 porażki oraz bilansem bramkowym 90:22. 50-letni Roman Bindacz, wychowanek LKS Tworków, a mieszkaniec Krzyżanowic, dobrze znany kibicom w regionie oraz 26-letni Adam Horny stawali między słupkami, a przed nimi ustawiała się żelazna obrona, która nie przepuszczała ataków rywali.    

- Mamy paru doświadczonych zawodników ze stoperem Grzegorzem Jakoszem, który ma przecież za sobą 104 występy w ekstraklasie – dodaje Piotr Złoty. - Na zapleczu ekstraklasy występował natomiast „Pele”, czyli Bartek Sikorski i to jest nasza dwójka liderów, od których się uczymy i słuchamy ich podpowiedzi zarówno przed meczem jak i w trakcie gry. Szczególnie Bartek ma ten dar, że szatnia go słucha i wtedy kiedy mówi poważnie i kiedy żartuje. W tej drugiej roli pomaga mu też Konrad Kochan, a całą atmosferę robi trener Adam Jachimowicz, który ma duży wkład w zbudowaniu tego zespołu, bo w większości grał z tymi zawodnikami, których do nas ściągnął i tworzymy „paczkę”, która jest głodna sukcesu. Zdajemy sobie sprawę z tego, że IV liga to już jest jednak inny wymiar piłki, tym bardziej, że za rok będziemy już mieli tylko jedną grupę IV ligi więc walka o utrzymanie będzie wymagała gry na maksymalnych obrotach, ale z drugiej strony cieszymy się, że wykorzystaliśmy szansę jaką mieliśmy w tym sezonie, bo kto wie czy mielibyśmy jeszcze drugi raz taką szansę awansu do IV ligi. Zresztą szczerze pod koniec sezonu porozmawialiśmy na ten temat czy chcemy walczyć o awans. Wiadomo, wielu zawodników pracuje i to na zmiany więc nie będzie łatwo, ale ostatecznie uznaliśmy, że chcemy spróbować. Po pierwsze dlatego, że zawsze łatwiej się utrzymać niż awansować, a po drugie nawet jak spadniemy to będziemy w V lidze. Liczymy też na kolejne udane posiłki i zawodników, którzy podniosą nasz poziom. Organizacyjnie klub na pewno jest przygotowany na grę w IV lidze, bo mamy kryte trybuny, nawodnienie, oświetlenie, bo przez te kilka lat klub naprawdę się rozwijał.

Najważniejsze jednak jest to, że są w nim ludzie przywiązani do barw klubowych. Wprawdzie kapitan Piotr Złoty jest w zespole jedynym tworkowianinem, ale liczy na to, że Akademia LKS-u Tworków, znana z pracy z młodzieżą już niebawem zacznie „dostarczać” wychowanków, którzy mają już po 15 i niebawem powinni zacząć pukać do drzwi szatni seniorów.

- Jestem zawodowym strażakiem – wyjaśnia Piotr Złoty. - Pracuję w Raciborzu, będąc 24 godziny w pracy, a następnie mam 48 godzin wolnego więc można pogodzić życie zawodowe i sportowe tym bardziej, że nasz trener też pracuje w tej samej branży, ale w Wodzisławiu Śląskim. Rozumie więc gdy nie mogę przyjść na trening. Natomiast gdy mamy w sobotę albo niedzielę ważny mecz, a mnie wypada akurat służba to można się z kolegą zamienić. Na szczęście nie są kibicami Krzyżanowic ani naszych innych rywali więc idą na rękę. Na szczęście dużo cierpliwości dla tej mojej sportowej pasji ma też żona. Kasia co prawda nie interesuje się piłką, ale dzięki jej wyrozumiałości mogę się jeszcze cieszyć i patrzeć jak nasz syn łapie bakcyla. Olek ma 6 lat i trenuje piłkę nożną w Tworkowie, natomiast 9-letnia córka pływa i choć to bardzo trudny sport, bo treningi są monotonne i trwają po dwie godziny cieszy się i zdobywa już medale w stylu klasycznym. A jeżeli chodzi o nasz klub i wychowanków to mieliśmy kilkuletnią „wyrwę” w pracy z młodzieżą, a ci najstarsi chłopcy w Akademii to są jeszcze trampkarze i klub powinien zadbać o to i popracować nad tym, żeby to płynnie przeszło i żeby z tego narybku młodzi zawodnicy płynnie weszli do kadry seniorów żeby o przyszłości LKS-u Tworków decydowali jego wychowankowie.