- Chcieliśmy pozytywnie zacząć ten trudny sezon, pamiętając o tym, że czeka nas w nim reorganizacja – mówi 36-letni Wojciech Białek, mający za sobą 4 mecze w ekstraklasie w barwach Zagłębia Sosnowiec. - Weszliśmy więc w rozgrywki skoncentrowani i wystartowaliśmy pozytywnie, a trzeba dodać, że od razu na starcie poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko, bo pojechaliśmy na mecz z Zagłębiem II Sosnowiec, naszpikowanym 10 zawodnikami z I-ligowej drużyny, a w dodatku 2 dni później mieliśmy już mecz drugiej kolejki. Zdaliśmy jednak egzamin zarówno pod względem mentalnym jak i piłkarskim więc mogę powiedzieć, że to był bardzo ważny moment dla naszej drużyny, która latem przeszła spore zmiany. Przejąłem ją po półtorarocznym okresie pracy w MRKS-ie Czechowice-Dziedzice, ale mogę powiedzieć, że wróciłem do siebie, bo przecież wcześniej byłem w tu asystentem Darka Klaczy, który został trenerem III-ligowego Rekordu Bielsko-Biała. W Unii zaczynałem swoja trenerską pracę z seniorami więc zżyłem się zarówno z klubem jak i ze środowiskiem. Nie zmieniły tego zmiany, które były w kadrze, bo pojawiło się ośmiu nowych zawodników, z których trzech wybiegło w podstawowej jedenastce na inaugurację z Zagłębiem II. W sumie zespół mamy wyrównany i w tych pięciu kolejkach zagrało już 18 zawodników z 21-osobowej kadry, co pozwala nam na utrzymanie intensywności w naszej grze, ale najważniejsze jest to, że zostało DNA zespołu. On dalej ma ten swój dobry stary styl i było to także widać w meczu piątej kolejki w Siewierzu.
Wspominając to ostatnie spotkanie Wojciech Białek miał na myśli fakt, że dąbrowianie pokazali charakter i wygrali 3:1, grając od 42. minuty w dziesiątkę.
- To był trudny mecz z kilku powodów – dodaje Wojciech Białek. - Szybko strzeliliśmy pierwszego gola po uderzeniu Jakuba Hata, który przyszedł do nas z Unii Kosztowy, ale rywale błyskawicznie wyrównali. Odpowiedzieliśmy więc drugim trafieniem autorstwa Sebastiana Stefańskiego i po kwadransie prowadziliśmy 2:1. Jednak gdy tuż przed końcem pierwszej połowy Igor Krzykowski został drugi raz ukarany żółtą kartką i musiał zejść z boiska mieliśmy twardy orzech do zgryzienia. Na szczęście w przerwie mogliśmy w szatni nastawić i przestawić zespół, dokonując dwóch zmian. Zostawiliśmy sobie jednak jeszcze asa w rękawie i na końcówkę wprowadziliśmy do gry Józefa Misztala, który w doliczonym czasie gry postawił pieczęć na naszym zwycięstwie. Cieszę się, że w dziesiątkę zagraliśmy mądrze i konsekwentnie. Zdaliśmy ten egzamin jako zespół, bo choć jest w nim kilka osobowości takich jak wychowanek i kapitan Sebastian Koziński, który stadion ma „pod nosem” czy Igor Krzykowski albo Krzysiek Bąk to najważniejsza jest zżyta drużyna, która i na murawie i poza boiskiem trzyma się razem.
Ten trzymający się razem i charakterny zespół szósty sezon gra w IV lidze więc można już mówić o obyciu i doświadczeniu. Taki początek daje jednak także nadzieję na coś więcej niż zdobywany seryjnie Puchar Polski na szczeblu Podokręgu Sosnowiec.
- Celem postawionym tej drużynie było utrzymanie w IV lidze – wyjaśnia Wojciech Białek. - Mamy w tej chwili 13 punktów, a taki dorobek na pewno nie gwarantuje miejsca ponad strefą spadkową więc walczymy dalej. Zdajemy sobie doskonale sprawę jak wymagająca i trudna jest nasza liga dlatego nastawiamy się na solidną pracę na treningach i grę na 100 procent w każdym meczu. Może to zabrzmi banalnie, że najbliższy mecz jest najważniejszy, ale mając przed sobą wyjazdowe spotkanie z Podlesianką nie ma sensu patrzeć dalej w terminarz. Wprawdzie zespół z dzielnicy Katowic nie zanotował zbyt dobrego startu, ale patrząc na jego możliwości przez pryzmat wzmocnień dokonanych przed sezonem trzeba się mieć na baczności. Cały nasz sztab trenerski, bo ze mną jest jeszcze asystent Gustaw Cyankiewicz oraz trener bramkarzy Piotr Iwaniuk, a także wspierający nas trener przygotowania motorycznego Michał Puchała, stara się tak przygotować i nastawić zawodników, żeby za każdym razem pokazywali pełnię swoich umiejętności. Od najbardziej doświadczonego, bo nie powiem najstarszego 36-letniego Józka Misztala od lat związanego z Unią po młodzieżowców Kacpra Janusa, Łukasza Szczurka i Sebastiana Turka, którzy do niej doszli wszyscy mają być częściami jednej całości, bo Unia to przecież jedność.