Śląski ZPN

Kinooperator wie doskonale, że najlepsze scenariusze pisze... boisko

15/09/2023 10:53

28-letni Bartosz Strzoda jest grającym prezesem Unii Lisowice, która świętowała 35-lecie działalności.


- Z okazji jubileuszu zrobiliśmy w sierpniu dwudniową imprezę – mówi Bartosz Strzoda. - Połączyliśmy siły z sołectwem i wszystko fajnie się udało. A ostatnim akordem 35-lecia było uhonorowanie najbardziej zasłużonych działaczy Odznakami Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Złotą przyznano Andrzejowi Pankowi, natomiast srebrne otrzymali: Krzysztof Brol, Marek Kaczmarczyk i Adam Kokot. Nie zabrakło także pamiątkowego pucharu od Zarządu Śląskiego Związku Piłki Nożnej wraz z workiem piłek oraz okolicznościowej plakiety od władz Podokręgu Lubliniec przekazanych nam podczas spotkania działaczy wszystkich klubów naszego regionu przez Prezesa Krzysztofa Olczyka.

Jubileusz oraz spotkanie w gronie działaczy Podokręgu Lubliniec były jednocześnie okazją do podsumowania i wspomnień.

- Ja jestem prezesem od lutego 2021 roku, a nasz klub wcześniej prowadzony był przez dwie najbardziej zaangażowane osoby czyli Andrzeja Panka i Krzysztofa Brola – mówi Bartosz Strzoda. - Oni oraz Marek Kaczmarek, który też stał przez dwa lata na czele zarządu, od założenia ciągnęli ten klubowy wózek. A nie było łatwo. Mieliśmy najgorsze boisko w okolicy, które w dodatku na czas remontu było zamknięte i przez dwa lata graliśmy w Lublińcu. Były też takie momenty, że mieliśmy tylko zespół seniorów, którzy jeździli na mecze w dziewięciu i wtedy pojawiały się głosy, że trzeba to wszystko zamknąć i zawiesić działalność, ale na szczęście udało się klub uratować. Powiem szczerze, że gdy w lutym 2021 roku były wybory na prezesa to nie chciałem nim być. Powstała jednak grupa, która postanowiła spróbować poprowadzić klub, który znalazł się „na zakręcie”, bo starej gwardii już się wyczerpał entuzjazm. Wybraliśmy piątkę najbardziej zaangażowanych ludzi, którzy stworzyli nowy zarząd i z niego trzeba było wskazać prezesa. Gdy padło pytanie kto nim zostanie nastała cisza. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie aż wreszcie powiedziałem, że mogę być prezesem, ale pod warunkiem, że wszyscy mi pomogą i działamy wspólnie. Teraz można już nawet powiedzieć, że odbiliśmy się od dna i wychodzimy z dołka. Od maja tego roku mamy nowe boisko z nawodnieniem, które zostało zrobione przez gminę, a wynajmowany nam przez gminę obiekt możemy w sumie uznać za jeden z najlepszych w okolicy. Z szatni, które są w piwnicach wychodzimy na murawę jakby z tunelu. To jest naprawdę fajny efekt. To wszystko zaczęło przyciągać chętnych do gry. Mamy już dwie grupy młodzieżowe – orlika i trampkarza, a planujemy otworzyć kolejną kategorię wiekową. Do tego oczywiście dochodzi zespół seniorów, który gra w klasie A Podokręgu Lubliniec. Mamy w nim też chłopaków z innych miejscowości, ale najważniejsze jest to, że grają u nas ci którzy się w naszej drużynie dobrze czują. Tworzymy „paczkę”, w której kapitanem jest wychowanek Łukasz Brzezina. Ma 32 lata i od pierwszego zarejestrowania jest wierny Unii. Najwięcej goli strzelają młodzieżowiec Wojtek Król i doświadczeni Bartek Szulc oraz Tomek Sobalski, którzy są naszymi snajperami.  

Bartosz Strzoda jak na lisowiczanina przystało utożsamia się w klubem choć prywatnie wyprowadził się do pobliskich Kochcic, a w trakcie piłkarskiej przygodzie odwiedził także inne kluby.

- Nie mieszkam już w Lisowicach, bo przeprowadziłem się do teściów, ale to jest raptem 5-6 kilometrów więc nie ma problemów z dojazdem – dodaje Bartosz Strzoda. - Sercem, głową i nogami jestem jednak w Unii, w której zaczynałem biegać za piłką mając 7 lat. Całą podstawówkę grałem w Lisowicach, a później zacząłem próbować swoich sił na wyjeździe. Na pół sezonu przeniosłem się do Sparty Lubliniec, a następnie całe gimnazjum spędziłem w Górniku Zabrze. Jako junior doznałem jednak poważnej kontuzji i przez Spartę Lubliniec ponad 10 lat temu wróciłem do macierzystego klubu, w którym zaczęliśmy budować drużynę. W tym czasie dwa razy wchodziliśmy do klasy A i mam nadzieję, że to nie jest szczyt naszych możliwości. Udowadniamy na boisku, że nie mamy się czego wstydzić ani bać. Utwierdza nas w tym przekonaniu nasz trener Dominik Panek, który jako sędzia jest pierwszym w historii Podokręgu Lubliniec III-ligowcem, a jako sędzia techniczny był już między innymi na ekstraklasowym meczu Legii Warszawa na stadionie przy Łazienkowskiej.

Nie znaczy to jednak, że sternik i środkowy pomocnik Unii Lisowice myśli tylko i wyłącznie o awansie.

- Piłka nożna niesie w sobie taki ładunek emocji, że wynik czasem schodzi na drugi plan – uważa Bartosz Strzoda. - Mam świeżo w pamięci taki niesamowity mecz z początku września. Graliśmy derby gminy z Orłem Pawonków. Rywale zza miedzy już w 4. minucie wykorzystali rzut karny, a po kwadransie prowadzili 2:0. Wtedy Łukasz Brzezina z karnego strzelił kontaktowego gola, a gdy rywale znowu nas trafili, to Łukasz dorzucił dwa kolejne gole i kompletując hat-tricka z karnych sprawił, że po 33 minutach wynik był 3:3. Tuż przed przerwą znowu jednak rywale wyszli na prowadzenie, ale tuż po przerwie Michał Kopyciok wyrównał, a w 5. minucie doliczonego czasu gry zdobyliśmy zwycięską bramkę. Choć gra nie była ostra to sędzia podyktował w sumie cztery rzuty karne w pierwszej połowie. Ponadto przydarzyły się aż cztery poważne kontuzje w tym uraz głowy i kręgosłupa naszego bramkarza, który prosto z boiska zawieziony został do szpitala. Ale to nie wszystko, bo na koniec okazało się, że do składu nie wpisaliśmy – nie mam pojęcia jak to się stało – naszego rezerwowego bramkarza Kamila Wilka i gdy on wszedł na boisko w doliczonym czasie gry zastępując Marcela Kaczmarzyka to złamaliśmy regulamin. Więc choć po golu na 5:4 cieszyliśmy się ze zwycięstwa to ostatecznie zostaliśmy ukarani walkowerem i przegraliśmy. Takiego scenariusza z taką huśtawką nastrojów na pewno nikt by nie wymyślił. W tym meczu było wszystko od euforii, przez niepokój, a nawet panikę co się stało kontuzjowanym kolegom, aż do goryczy po porażce.

Oprócz tego, że jest zawodnikiem i prezesem Bartosz Strzoda ma także kilka innych ról w swoim życiu.

- Jestem szczęśliwym tatą dwójki chłopców 3-letniego Tymona i 2-letniego Maksa oraz mężem Klaudii – wylicza Bartosz Strzoda. - Cała trójka chodzi na nasze mecze. Synowie mają ze sobą piłkę i po ostatnim gwizdku uwielbiają wbiegać na boisko i kopać, a tata musi z nimi wykonać „dogrywkę”, bo zmęczenie wtedy się nie liczy. Ponadto zawodowo jestem kinooperatorem w Domu Kultury w Lublińcu. Choć pracujemy od 15.00 do 22.00 to tak sobie układam harmonogram, że na dwa treningi w tygodniu oraz na mecz w weekend mam wolne, albo zamieniam się kolegami, którzy idą mi na rękę. Dogadujemy się więc i horrory czy dreszczowce mogę sobie oglądać na ekranie, ale i tak żaden scenariusz nie przebije tego co mieliśmy w Pawonkowie na boisku. Powiem szczerze, że chyba wolałbym to jednak oglądać w kinie. Piłka nożna jest przecież po to, żeby cieszyć się grą i próbować grać najlepiej jak się potrafi. Tak to sobie wyobrażam. A moim marzeniem prezesa jest też to, żeby nasz klub wzbogacił się o zadaszone trybuny i żeby udało się jeszcze odremontować szatnie. Ponadto naszym celem jest utworzenie akademii i wychowanie kolejnych pokoleń piłkarzy i działaczy. Chciałbym żeby ktoś kto wyrastał w naszym klubie od orlika czy trampkarza przejął ode mnie prezesowską pałeczkę, bo jest dla kogo działać. Na otwarciu boiska, gdy graliśmy zwykły ligowy mecz ze Spartą Tworóg było chyba z 400 widzów, ale i wcześniej na mecze do Lublińca też jeździło sporo naszych sympatyków, bo piłka nożna w Lisowicach łączy ludzi i jako prezes klubu chciałbym, żeby tak było nadal.