Śląski ZPN

Snajper z Cygańskiego Lasu

4/11/2023 08:44

30-letni Michał Marek jest w polskim futsalu postacią wyjątkową. I nie chodzi tylko o to, że mierzący 186 centymetrów zawodnik w swojej kolekcji ma już 6 tytułów mistrza Polski, 6 Superpucharów i 5 Pucharów Polski oraz 60 występów w reprezentacji, dla której strzelił 12 goli.


Wyróżnia go przede wszystkim to, że bielszczanin, który w rubryce „na wakacje wybrałbym się na” wpisał Bora Bora, od początku swojej kariery jest wierny Rekordowi z siedzibą w malowniczej dzielnicy Bielska-Białej „Cygańskim Lesie”.

- Tu jako dziecko zaczynałem swoja piłkarską przygodę łącząc treningi z zajęciami futsalowymi i występami w Młodzieżowych Mistrzostwach Polski w futsalu – przypomina Michał Marek. - Jako piłkarz grałem w IV-ligowej drużynie do momentu, w którym prezes Janusz Szymura zasugerował, że powinienem się skoncentrować na grze w hali. To było po sezonie, w którym na trawie nie udało się nam awansować do III ligi, a futsalowy zespół Rekordu zaczynał swój marsz po wielkie sukcesy. „Wsiadłem do dobrego pociągu” i nie żałuję. Futsal w moim klubie wypełnił moje życie nie tylko krajowymi sukcesami. Graliśmy przecież w Lidze Mistrzów, a z orzełkiem na piersi występowałem w mistrzostwach Europy.

Napastnik, który ma na swoim koncie koronę króla strzelców w sezonie 2018/19, kiedy to zdobył 34 bramki, a w klasyfikacji snajperów wszech czasów futsalowej ekstraklasy przekroczył już granicę 190 trafień i zbliża się do pierwszej dziesiątki legend polskiego futsalu, nie grał jednak jeszcze w turnieju finałowym mistrzostw świata.

- Polska tylko raz uczestniczyła w finałach mistrzostw świata i było to w 1992 roku, czyli rok przed moim przyjściem na świat – dodaje pivot biało-czerwonych. - Taki awans stał się więc moim marzeniem od momentu debiutu w drużynie narodowej, czyli od powołania mnie przez Klaudiusza Hirsza na wyjazdowe towarzyskie spotkania z Portugalią. Debiut 11 lat temu w starciu z ikonami światowego futsalu był dla mnie niezapomnianym przeżyciem. Wyjątkowe były też mecze z Czechami w Opolu gdzie w spotkaniu, w którym sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie w kwietniu 2021 roku ostatecznie wygraliśmy 8:5 i wywalczyliśmy awans na mistrzostwa Europy czy z Ukrainą w obecnych eliminacjach do mistrzostw świata, bo 20 września przegrywaliśmy już 0:2, żeby ostatecznie wygrać 3:2, a ja strzeliłem gola dającego 3 punkty.

Michał Marek wpisał się także na listę strzelców w październikowym spotkaniu z Belgią wygranym przez biało-czerwonych 3:1. Dzięki temu drużyna Błażeja Korczyńskiego po 4 kolejkach jest liderem czterozespołowej grupy i biało-czerwoni z optymizmem czekają na dwa ostatnie spotkania fazy Elite Round 15 grudnia na wyjeździe z Serbią oraz 20 grudnia o godzinie 18.00 w Łodzi. Tam ostatecznie przekonamy się czy Polska po 32 latach znowu zagra w turnieju finałowym mistrzostw świata, zaplanowanym na 2024 rok w Uzbekistanie.

- Wszystko jest w naszych rękach, czyli nogach i głowach – zapewnia Michał Marek. - Mamy 2 punkty przewagi nad Ukrainą i 4 „oczka” nad Serbią, z którą przegraliśmy na starcie tych eliminacji w Koszalinie. Pojedziemy więc na rewanż z zadaniem odrobienia strat, ale i tak najważniejsza dla ostatecznego układu tabeli będzie nasze spotkanie z Ukrainą. Zwycięstwo da nam upragniony awans i potwierdzi, że po dwóch awansach do finałowych turniejów mistrzostw Europy nadal idziemy dobrą drogą i coraz mocniej „siedzimy” w futsalowej elicie. A tego, że w niej jesteśmy jestem pewien, bo przez te 12 lat gry w hali moja dyscyplina sportu w naszym kraju bardzo się zmieniła. Miałem to szczęście, że będąc w Rekordzie mogłem uczestniczyć w tym marszu w górę, ale z drugiej strony futsal wymaga już teraz od mnie całkowitej koncentracji na tym co robię. W ostatnich dwóch miesiącach na przykład 25 dni byłem na zgrupowaniach kadry, a gdy jestem w klubie także nie ma taryfy ulgowej. Na szczęście mam wsparcie w żonie i w rodzicach oraz teściach co pozwala mi poświęcić się futsalowi, któremu bardzo dużo już zawdzięczam, ale myślę, że sporo jeszcze przede mną. Dotyczy to także występów w klubie, bo po serii mistrzowskich tytułów dwa z rzędu wicemistrzostwa oznaczały, że nie osiągnęliśmy założonego celu, a Puchar Polski i Superpuchar zdobywany w tym czasie nie zaspokoiły naszych apetytów. Chcemy więc odzyskać tytuł, ale awans na mistrzostwa świata w tym momencie jest zadaniem numer jeden.