- Moje piłkarskie życie zaczęło się w Piaście – mówi Krzysztof Chlebowski. - W tym klubie jako młody chłopak stawiałem swoje pierwsze piłkarskie kroki i wiele, wiele lat byłem jego zawodnikiem aż do końca wieku juniora. Później, już jako senior grywałem w klubach z rejonów Oświęcimia, występując w okręgówce i IV lidze, którą zaliczyłem w barwach LKS Przeciszovia. Jako działacz na swoje tereny wróciłem zakładając UKS Gol, aż wreszcie doszliśmy do porozumienia z ówczesnym prezesem Piasta Michałem Szczygłem i nawiązaliśmy współpracę.
- Ile miał pan lat zakładając UKS Gol?
- Miałem 21 lat gdy zacząłem o tym myśleć i zaczynałem od zera. Na pierwsze treningi w 2011 roku przychodziło 10 dzieci w wieku 6-7 lat. Połowę grupy treningowej stanowili moi siostrzeńcy oraz dzieci z rodziny. Przywoziłem ich na zajęcia, które organizowałem na salach gimnastycznych w okolicznych szkołach. Okazało się jednak, że tym pomysłem na piłkarskie przedszkole trafiłem w dziesiątkę, a największy boom nastąpił 4 lata temu. To wtedy nagle w ciągu miesiąca z setki dzieci na treningach doszliśmy do 150. Bazowaliśmy na 6-7-latkach i startując od roczników 2003-2004 co roku przyjmowaliśmy młodszych. W ten sposób po 10 latach można było założyć drużynę seniorską, bo nasz pierwszy narybek osiągnął już pełnoletność. Wtedy, naturalną koleją rzeczy zaproponowaliśmy Piastowi współpracę, ale do sfinalizowania umowy droga była bardzo długa. Kilku prezesów przewinęło się w Piaście zanim się związaliśmy, ale myślę, że szczęśliwie dzisiaj jesteśmy jednym klubem.
- Jaki jest dzisiaj stan posiadania klubu z Bierunia Nowego?
- Łącznie z pierwszym zespołem mamy obecnie 223 piłkarzy i piłkarek w 16 treningowych grupach młodzieżowych plus drużynę w klasie okręgowej. Najmłodsze roczniki rywalizują w turniejach i sparingach, a do lig mamy zgłoszonych 10 zespołów, w których najważniejszym naszym zadaniem jest rozwój indywidualny. Od samego początku bardzo stawialiśmy na jakość szkolenia i nasi trenerzy, pracujący w klubie zawsze wykazywali się umiejętnością rozbudzania w zawodnikach pasji do piłki. Z takiego właśnie podejścia wyrósł Kacper Duda, który jest czołowym zawodnikiem I-ligowej Wisły Kraków oraz ma za sobą występy w juniorskich i młodzieżowych reprezentacjach Polski. Warto też wspomnieć o Nadii Stenzel, która niedawno uczestniczyła w zgrupowaniu najlepszych 15-latek w Polsce, a na co dzień jest piłkarką Czarnych Sosnowiec, grających w ekstralidze.
- Kiedy zaczęliście myśleć o zgłoszeniu drużyny do seniorskich rozgrywek?
- Naturalną koleją rzeczy było to, że zawodnicy w wieku 16 lat stanęli przed dylematem co dalej robić. Mogli jeszcze 2-3 lata grać w rozgrywkach juniorskich, ale w sztabie szkoleniowym doszliśmy do wniosku, że dużo lepiej rozwiną się w piłce seniorskiej. Dlatego w 2020 roku zgłosiliśmy drużynę Gola do rozgrywek i samą młodzieżą, której ja pomagałem jako jedyny doświadczony zawodnik, wystartowaliśmy od klasy B. Po połączeniu z Piastem od rundy wiosennej 2022 roku znaleźliśmy się w klasie okręgowej. Nie chcę jednak powiedzieć, że ta współpraca została nawiązana tylko dlatego, że Piast miał drużynę seniorską dwie ligi wyżej niż my. Głównie chodziło o to, żeby zakopać topór wojenny i działać wspólnie dla nowobieruńskiej piłki. Tym bardziej, że graliśmy na tym samym obiekcie co też rodziło konflikty i niedomówienia, bo Piast też miał kilka drużyn młodzieżowych, a my kilkanaście. Po połączeniu staliśmy się największym klubem nie tylko w mieście Bieruniu, ale także w powiecie bieruńsko-lędzińskim.
- Czy z wyników seniorów jest pan zadowolony?
- W pierwszym okresie po połączeniu, czyli w rundzie wiosennej 2022 roku, musieliśmy przełknąć gorycz spadku z klasy okręgowej. Nie udał się nam utrzymać, ale z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że to nam pomogło. W następnym sezonie w klasie A zdemolowaliśmy rywali, bo zakończyliśmy sezon mając 17 punktów przewagi nad wicemistrzem i bilans bramkowy 104:35. To mocno scaliło zespół, będący mieszanką doświadczenia z Piasta i młodości z Gola. To także zbudowało drużynę prowadzoną przez Grzegorza Rajmana i obecny trener Damian Dziadzio, który pracował u nas wcześniej z młodzieżą, ma do dyspozycji scementowany zespół. Jesteśmy co prawda teraz w klasie okręgowej na 14. miejscu, ale mamy już tę świadomość, że to ma być zespół zbudowany z zawodników pochodzących z Bierunia i okolic, tu wychowanych oraz związanych z tym klubem. Jeżeli to nam nie wystarczy, żeby się utrzymać w okręgówce to nie będziemy z tego robić tragedii, ale na pewno będziemy walczyć o utrzymanie na tyle na ile nas będzie stać.
- Jaki macie plany na najbliższe lata?
- Naszym celem jest poprawienie infrastruktury sportowej. Mamy boisko główne, które zostało uznane za szkody górnicze i myślę, że kopalnia dokona naprawy, a jednocześnie z pomocą samorządu chcemy swoje środki zainwestować w boczne boisko. Na dzień dzisiejszy przy dobrej pogodzie można na nim trenować, ale kiedy tylko aura się pogorszy to jest masakra.
- Ile czasu zabiera panu prezesowanie klubowi?
- Ponad 10 lat pracowałem na kopalni łącząc to z prezesowaniem i pracą trenera, ale w pewnym momencie, gdy nasz klub już tak bardzo się rozwinął, to musiałem podjąć decyzję, żeby z czegoś zrezygnować. Postanowiłem więc poświęcić się klubowi i teraz z zawodu jestem prezesem oraz trenerem, ale zarządzam też innymi organizacjami. Prowadzę swoją działalność gospodarczą związaną z prowadzeniem pubu sportowego nieopodal boiska oraz organizuję komercyjne obozy dla piłkarzy, wśród których nie ma... moich dzieci. 14-letniego Mikołaja nie zaraziłem piłkarskim bakcylem, a 10-letnia córka Marika, choć świetnie sobie radzi w sporcie też piłką nożną się nie interesuje. Przyznam szczerze, że jeszcze rok temu wszystkie dzieci znałem po imieniu. Teraz już tego nie potrafię zrobić, ale w razie czego wiem, którego trenera poprosić o pomoc. Szkoleniowców zatrudniamy bowiem w sumie ośmiu są to: Damian Parusel jednocześnie wiceprezes, Robert Piekarczyk, Marcin Piekarski, Adam Mysiorski, Mateusz Mysiorski, Damian Dziadzio, Wojciech Grudziński, Marcin Lipiński i Łukasz Volkert. Warto też wymienić ludzi z zarządu klubu. Tworzą go 4 osoby, bo razem ze mną i wymienionymi już wiceprezesami Michałem Szczygłem i Damianem Paruselem jest jeszcze Sławomir Grygierzec. Dzięki nim nasz klub działa prężnie i bez nich nie wyobrażam sobie naszego klubu – jesteśmy takimi czterema nogami od stołu.